Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Przepięknie dziękujemy Wam za pomoc :) Bez Was by się nie udało...
Malutki Apollo zamieszkał z naszą byłą podopiecznąm niespełna roczną koteczką.
Kocia mamusia, Demeter, znalazła współny domek razem ze swoimi córeczkami - Dionizą i Hestią.
Maleńkiej Selene, pomimo wszelki możliwych starań nie udało nam się uratować...
Powinnam się podnieść i bronić moich dzieci, ale nie miałam siły, starałam się chociaż zasyczeć, ale nawet tego nie byłam w stanie. Na przemian odzyskiwałam świadomość i zapadałam w jakiś letarg. Czuję się tak od kilku dni, teraz nie mam już siły ani iść do kuwety, ani do miseczki z jedzeniem. Nie wiem nawet, czy w miseczce jest jakieś jedzenie, bo nie zawsze tam jest.
Mam czwórkę maluszków, urodziłam je trzy tygodnie temu, nie tak dawno temu dopiero otwierały oczęta, staram się je myć, ale nie mam siły. Widzę, jak chodzą po nich wielkie pchły, wiem, że powinnam je wyłapać, wiem, że jeśli tego nie zrobię, moje dzieciątka mogą nie przeżyć.
Widziałam, jak tutaj umierają kocięta, bo pchły wypiły im za dużo krwi… Mdli mnie i ciągle mam biegunkę, okropnie chce mi się pić, mam suchy języczek, oczka, ale nie daję rady wstać i szukać wody. Jak we śnie widzę jakichś ludzi, pierwszy raz widzę ludzi innych niż pani, u której się urodziłam niespełna rok temu. Ci ludzie biorą na ręce moje maluszki, a ja nawet nie mam siły protestować. W końcu wzięli i mnie na ręce, czuję, że się im przez te ręce przelewam. Pakują mnie do plastikowej klateczki i razem ze mną wkładają do niej moje maleństwa, sprawdziłam – są wszystkie. Staram się je nakarmić, pomasować brzuszki, ale zasypiam w trakcie. Kiedy kolejny raz otworzyłam oczy, zobaczyłam bardzo jasne światło, miałam coś założonego na łapce, a przez to coś leciała do mojej łapki jakaś żółta woda.
Słyszałam płacz moich maluszków, ale ich nie widziałam, zaczęłam krzyczeć, panikować i wtedy jakaś Pani przyniosła mi moje dzieci. Pachniały inaczej, chyba je ludzie umyli, obejrzałam je, miały pełne jedzonka brzuszki i puste pęcherze. Jejku, naprawdę ludzie nakarmili mi dzieci i jeszcze je wysiusiali?
Czułam się lepiej, miałam siłę umyć moje kocięta po swojemu, wyrównałam im futerko, chciałam je nawet nakarmić, ale były najedzone. Nie znalazłam na nich tych ogromnych pcheł, naprawdę ich nie było. Ludzie zanieśli nas do dużej metalowej klatki, w której czekała na mnie woda, jedzonko, czysta kuwetka i kocyk, a całość grzała taka wielka lampa z czerwonym światłem. Nareszcie było mi ciepło, prawie przestał mnie boleć brzuszek i już mnie tak nie mdli, nie mam jeszcze siły zrobić więcej niż kilka kroków, chwieję się, jak idę, ale może uda mi się przeżyć, może dam radę wychować swoje dzieci…
Demeter i czwórka jej trzytygodniowych maluszków zostały odebrane przez OTOZ Animals Inspektorat Warszawa w trybie interwencyjnych. Odebrano 26 kotków w różnym wieku, my przyjęliśmy tyle kotków, na ile mieliśmy miejsce – dwanaście sztuk.
Warunki, w jakich stworzonka żyły, były koszmarne – brak właściwego, a często jakiegokolwiek jedzenia, brak czystej wody, kuwety w koszmarnym stanie, nie było w nich centymetra czystego żwirku. Koty nie mając wyboru, załatwiały się, gdzie się dało, w rogach pokoju, pod łóżkiem, wszędzie panował fetor.
Najgorsze jednak były pchły, były wszędzie, maleńkie ciałka kociątek aż się od nich ruszały. W takich warunkach młodziutka kociczka urodziła maluszki. Sama kocia mama też urodziła się w tym samym miejscu, późną wiosną rok temu, nie skończyła jeszcze roku. Nigdy nie widziała weterynarza, nie była szczepiona, ani odrobaczana. I nie została wysterylizowana. Demeter jest potwornie odwodniona, traci co jakiś czas świadomość, wymiotuje i ma biegunkę, nie wiemy jakim cudem dawała radę karmić maluszki. Jej stan jest spowodowany zarobaczeniem, spadkiem odporności w wyniku porodu i połogu, złym żywieniem i niedożywieniem.
Gdyby nie trafiła do lekarza weterynarii, prawdopodobnie nie przeżyłaby kolejnych dni. Kocięta są w znośnym stanie, ale musimy je dokarmiać, bo Demeter ma za mało mleka, nie ma też siły dbać właściwie o dzieci, więc w tym też musimy ją wyręczać. Walczymy o nią i o jej maleństwa, potrzebujemy jednak Waszej pomocy, sami zwyczajnie nie damy rady. Demeter i maluszki musimy jeszcze raz odpchlić i odrobaczyć. Kocią mamusię musimy zaszczepić i za jakiś czas, jak skończy karmić, wysterylizować, kocięta musimy zaszczepić dwukrotnie, a całej piątce musimy wykonać testy na choroby zakaźne. Kocia rodzina musi spędzić w lecznicy minimum trzy tygodnie, musimy opłacić ich pobyt i leczenie.
Błagamy Was, pomóżcie młodziutkiej Demeter i jej dzieciom- Apollusiowi, Dionizoskowi, Hestii i Selene…
Laden...