Sytuacja Diego stała się dramatyczna

Diego siedział przy wiejskiej ulicy, wycieńczony, bez sił... Został zauważony wieczorem - było już po 21., więc pewnie była to jego ostatnia szansa na życie. Gdy przybyłam na miejsce, okazało się, że jest kotem właścicielskim, ale kto by się losem kota przejmował. Właścicielka zgodziła się na jego zabranie – kot to kot, no chory jest, ale do weterynarza do Wicka daleko.

Tak Diego trafił pod nasze skrzydła. Było późno (po 22.) a ja z pięcioma kotami na pokładzie (o nich później) i bez wolnych miejsc w lecznicach. Koty wylądowały w kenelach u mnie pod zadaszonym balkonem – nie mogę narażać zdrowia 25 kotów w domu. Rano zaczęła się cała logistyka. Kocura udało się umieścić w lecznicy.

Pierwsze badania wskazują nie najgorsze parametry krwi - lekka anemia i stan zapalny, co nie licowało z jego stanem fizycznym. Zdjęcia RTG wskazują na zrastające się złamanie kości udowej i zwyrodnienia stawów kolanowych. Nie udało się nic zobaczyć w obrazie USG, bo kot ciągle jadł i miał zgazowane jelita. Wykonane USG w późniejszym czasie nie wskazywało na nic niepokojącego. Skąd więc u takie wycieńczenie u kota? Wykonane testy PCR w kierunku fiv i felv są ujemne.

Niestety kot po tygodniowym pobycie w lecznicy dramatycznie się załamał.

W obrazie USG pojawiły się zmiany zapalne w trzustce (raczej nie widać guzów w narządach). Zapalenie trzustki bardzo boli, dlatego Diego zupełnie przestał reagować na bodźce prawdopodobnie z bólu. Jego stan dramatycznie się pogorszył na stan zagrażający życiu.

To film utworzony dzień przed kryzysem.

Dostaje wszystko, co niezbędne – leki przeciwzapalne, antybiotyki, kroplówki są monitorowane jego parametry. Robimy wszystko, co możliwe, ale nie wiemy, czy się uda. Podobno kluczowe będą najbliższe dwie doby. Wszystko to wymaga dużych nakładów finansowych, a my obecnie jesteśmy pod kreską. Bardzo prosimy o wsparcie dla Diego.