Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
„Powinno istnieć słowo określające mikroskopijną iskierkę nadziei, którą człowiek boi się dostrzec w lęku, że samo spojrzenie ją zgasi, jak przy próbie obejrzenia fotonu. Może tylko czekać przy niej, patrzeć obok niej, patrzeć poza nią, aż stanie się dość mocna, by zaistnieć realnie.” – Terry Pratchett
Nasze życie jest zbudowane z czasu. Nasze dni, mierzone w godzinach, nasza wiedza wyznaczana przez lata. Nasze chwile przerwy na kawę, pęd za pieniądzem, spoglądanie na zegarek. Żyjemy od jednej godziny do drugiej. Ale mimo to, nasz czas dobiegnie kiedyś końca. I w głębi duszy zastanawiamy się, czy przeżyliśmy dobrze wszystkie sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące, lata i dekady. Wszystko wiruje. Chciałoby się nacisnąć „stop”, rozejrzeć dookoła, zmienić porządek paru rzeczy i może ruszyć znowu? A kiedy w końcu to zrozumiemy, kiedy w końcu potrafimy krzyknąć „stop”, kiedy rozglądamy się wokoło i chcemy zmienić porządek, zauważamy, że są wokół nas ludzie, którzy potrzebują naszej pomocy. Ale czy jest odpowiedni czas, by o nią prosić? Chyba nigdy nie ma.
Chyba nigdy nie ma dobrego momentu. Chyba nigdy nie ma tej jednej, dobrej chwili, w której można prosić o pomoc. Bo dzisiaj świat jakby się zatrzymał. Obecne wydarzenia sparaliżowały nas i trzymają mocno w garści. Nie umiemy odnaleźć się w nowej dla nas sytuacji. Nie wiemy, jak się zachować. Boimy się przyszłości. Każdy kolejny dzień może przynieść nowe wiadomości. Nowe wydarzenia. Ale czasu nie da się zamknąć w ciasnych granicach. Czas jest nieskończony. Niezależny od nas, od tego co się dzieje. Nie może go zabraknąć, nie możemy stracić jego poczucia, nie znamy sposobu, aby go zatrzymać. Czas biegnie, nawet wtedy, kiedy my stoimy. Tak jak dzisiaj.
I w tym całym zgiełku, w tym całym ogromnym świecie, nieopodal Suchej Beskidzkiej istnieje mała wieś. Pewnie o niej nie słyszałeś. I pewnie nigdy byś nie usłyszał. Pewnie nigdy byś do niej nie trafił. Wieś, jak każda inna. Ale historia, jaka stamtąd płynie, zupełnie inna, wyjątkowa. I równie smutna. Wyobraź sobie mały, drewniany dom. W którym bieda wygląda z każdego okna. W którym głód jest częstym gościem, a walka o przetrwanie toczy się tam każdego dnia na nowo. Właśnie tam, pośród czternastu kotów i jednego psa mieszka Pani Kasia. Kobieta, dla której dobro tych zwierząt jest ważniejsze od niej. Kobieta, dla której nie liczy się nic więcej. Tylko one. I tak trwają. Razem. To dla nich czas, kiedy muszą mierzyć się z czymś tak strasznym, po czym już nigdy nie będzie tak samo. To jakby coś mrocznego opadło, kradnąc każdą drobinę szczęścia, jaką kiedykolwiek czuli…
„W zeszłym roku zmarła moja mama, z którą mieszkałam. Jestem po operacji przysadki mózgowej i staram się o grupę inwalidzką. Dorabiam sprzątając, ale to mało, żeby starczyło na wyżywienie moich zwierząt i ich leczenie. Nie wspominając o moich lekach, które muszę brać do końca życia. Ze względu na moje schorzenie nie mam prawa jazdy. Stąd wszędzie jest daleko. Do sklepu chodzę 40 minut na piechotę w jedną stronę, żeby nie wydawać na busa. A o stałą pracę jest trudno jeśli się nie ma samochodu” – mówi nam właścicielka zwierząt.
W tej niewielkiej wsi, Pani Kasia jest jedyną osobą, która pomaga zwierzętom. Wszystkie głodne koty przychodzą do niej. A kiedy nadchodzą chłodniejsze dni nie ma sumienia, by zostawić je na mrozie. Nie ma sumienia pozostawiać ich bez pomocy. I tak zostają. Zadomowiają się w małym, drewnianym domku, który jest dla nich jednym azylem. Miejscem, w którym znajdują odrobinę ciepła i opieki. Od wielu lat, wraz z mamą Pani Kasia dokarmiała też ptaki i sarny. Ale odkąd została sama, nic nie jest takie, jak kiedyś. Samotność i choroba doskwierają. Ale troska o zwierzęta jest silniejsza od przeciwności losu. Nie pozwala się poddać.
Pewnie zastanowisz się, dlaczego Pani Kasia nie odda swoich zwierząt do schroniska. Powiesz, że tam miałyby opiekę, pożywienie. Ale z pewnością nie miałyby tyle miłości. Bo dla niej są najważniejsze na świecie. Wie, że byłby to dla nich wielki stres. A w swoim krótkim życiu przeszły już wiele. Doświadczyły już tyle bólu i cierpienia, że wystarczy. Wiedzą, co to głód, choroby i strach. Wiedzą, jak to jest nie mieć nikogo. Nie mieć domu. Nie mieć swojego miejsca na ziemi. Być nieważnym i samotnym.
Pani Kasia sama choruje. Jednak nawet w obliczu choroby, dzieli się każdym groszem ze swoimi podopiecznymi. Kiedy zgłosiła się do nas o pomoc, liczyło się tylko to, czy otrzymają ją jej zwierzęta. Nie chciała nic dla siebie. Chociaż potrzebuje wiele. Brakuje jej opału, brakuje pożywienia. Brakuje na leki i podstawowe utrzymanie. Stara się o rentę, jednak na wszystko trzeba czekać. Nie da się niczego przyspieszyć. Mimo to, koty i pies mają u niej dom i opiekę. Wszystko co ma, wydaje na te zwierzęta. Często kosztem pustej lodówki albo chłodu w domu. Każdy dzień Pani Kasi to walka o przetrwanie. Zmaganie się z bólem, cierpieniem i samotnością. Kiedy z nią rozmawialiśmy, martwiła się jednak tylko o swoje zwierzęta. Nie prosiła o nic dla siebie. "Nie chcę narażać Fundacji" – tak powiedziała.
Wiemy, że dzisiaj trudno prosić o pomoc. Może nie wypada? Może to nie ten czas? Może powiesz, że to powinno zaczekać? Ale jednak spróbujemy. Bo może właśnie to pozwoli utrzymać się człowiekowi na powierzchni? Może właśnie to wniesie w nasze życie trochę spokoju, da odrobinę nadziei, że jest jeszcze lepszy świat? Mała iskierka nadziei wciąż się tli. Mamy ją my, ma ją Pani Kasia, możesz mieć ją Ty. Wystarczy, że pomożesz. Wystarczy, że pochylisz się nad losem tych potrzebujących zwierzaków. Razem mamy szansę sprawić, że ta iskierka nadziei stanie się światłem. Że będzie mogła realnie zaistnieć.
Pani Kasia i jej zwierzęta potrzebują Twojego wsparcia. Tak zwyczajnie. Tak po prostu. Bo czas się dla nich nie zatrzymał. Biegnie dalej… A potrzeby nie znikną tak nagle. Potrzebna jest karma dla zwierząt, żwirek, i wsparcie finansowe na pokrywanie kosztów leczenia podopiecznych Pani Kasi.
Prosimy… Pomożecie? Może pomagając Pani Kasi i jej zwierzętom, pomożecie też trochę sobie?
Chcesz uzyskać dodatkowe informacje, zadzwoń: Karolina - 518569487
Chcesz wysłać paczkę bezpośrednio (karma dla psiaka, dla kotów, żywność dla Pani Kasi też by się bardzo przydała) - zadzwoń, podamy Ci adres.
Dla Pani Kasi każda pomoc jest na wagę życia jej zwierząt.
Laden...