Czy to KONIEC? Psy błagają o pomoc! Porzucone, niechciane, zapomniane, chore, kalekie. Mają tylko CIEBIE

Zbiórka zakończona
Unterstützt 361 Personen
13 910 zł (97,95%)
Adopcje

der Anfang: 13 März 2020

das Ende: 30 April 2020

die Uhr 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Kochani, sytuacja jest dramatyczna. Setki psów czekają na pomoc, a ze względu na koronawirusa nastąpił zastój w dopływie funduszy.

A wiemy jedno, ba! Nawet to sprawdziliśmy. Kochamy nasze zwierzęta jak Wy swoje. Ale miłością ich nie nakarmimy.

Dlatego dzisiaj prosimy, Drogi Internauto, ocal te wszystkie łapy i mordy!

 

Na co zbieramy? Na karmę. Taka prosta, zwyczajna potrzeba, na wagę życia i śmierci. Bo ratowanie to wcale nie medialny i pełen emocji moment, gdy pies do nas trafia. Ratowanie, to następujące po tej niezwykłej chwili zwyczajne i szare dni, miesiące. Lata. Ratujemy te psy dużo dłużej. Ratowanie, to noszenie ich na rękach do weterynarza, gdy nie mogą chodzić. Ratowanie, to karmienie ich gdy same nie mogą jeść. Ratowanie, to zapinanie im wózeczka, gdy ich nogi odmawiają posłuszeństwa. Ratowanie, to sprzątanie ich odchodów, bo same tego nie zrobią.

To same psy Napoleona. Bo powiedział kiedyś Aldous Huxley, że "Dla swojego psa każdy jest Napoleonem. To powód nieustającej popularności psów". Więc iluż ludzi chce mieć psa, aby ktoś ich kochał, ale kiedy trzeba tę miłość odwzajemnić, trafia się ściana. Iluż Napoleonów chodzi potej ziemi, ileż Napoleońskich psów zasila schroniska i organizacje pro zwierzęce. A ileż Napoleońskich psów nie otrzymałoo pomocy na czas i odeszło w cichej bezsilności. Ich nie dotknął koronawirus. Wcale nie potrzebna była epidemia, jaka teraz szleje wśród ludzi. To był wirus obojętności.

Jeden pies Napoleona biegał po wsi na trzech łapach, bo czwartą gdzieś urwał. Weterynarza nikt nie wezwał, bo to kosztuje. A wiadomo, że na to nikt nie ma. Drugi pies Napoleona siedział zwinięty w kłębek w rogu stodoły za stertą żelastwa, a kiedy go zabieraliśmy w srogą zimę z nakazem policji, trząsł się chyba bardziej z przerażenia, niż mimo wszystko z zimna. A czemu siedział? Bo dużo wcześniej stracił wzrok z niedożywienia. Gdyby nie to, pewnie by uciekł za horyzont od swego Napoleona. A może nie.

Trzeci, to matka hodowlana, taka co rodziła szczeniaki. Pomyślisz, że jej Napoleon prowadził nielegalną hodowlę. Nie, nie prowadził i nie sprzedawał szczeniaków za 150 zł pod sklepem. Dalej, za tym samym sklepem, była piaszczysta ścieżka prowadząca do lokalnego jeziora. Kundli się nie sprzedaje, kundle giną często w odmętach. Nawet te napoleońskie. Czwarty pies napoleoński, który był tak bity przez swego Pana metalowym narzędziem, że pękły mu kości - trafił w ostatniej chwili do kliniki, i nigdy nie wrócił do właściciela, który doczekał się wyroku. Piąty, ze śrutem, był ofiarą napoleońskiego polowania. Wstyd było się przyznać, więc wyrzucono go z auta na ulicę niedaleko, w innej wsi. Pech chciał, że napoleońskie psy wracają do swych Panów.

Teraz, w dobie, gdy wirus szaleje na świecie, one nadal są, żyją i potrzebują tego co zwykle. Niestety, zawsze w sytuacjach wielkich kryzysów - ogromny cios uderza w zwierzęta. Bo stoją w drugiej linii, bo najpierw sami walczymy o przeżycie, żeby móc pomagać innym. A one pokornie, cierpliwie czekają - co może dziwić, bo przecież tak naprawdę ich życie zależy od tego, czy będa usłyszane.

Jesteś tam nadal? Czy słyszysz ciche błaganie wszystkich napoleońskich psów? Tak, nie proszą o wakacje, nie chcę wizyty w butiku, nie chcą nawet abonamentu Netflix. Mają proste potrzeby. Poza tym, że rozpaczliwie szukają człowieczego serce, które je przygarnie, to - proza życia - potrzebują karmy i weterynarza.

Tak wiemy, że to nie czas. Możesz nie mieć głowy. Cały świat się trzęsie w posadach. W sklepach brakuje wszystkiego, Tobie może brakować głowy, do czegokolwiek. My to rozumiemy. Akceptujemy. Nie oczekujemy i nie będziemy bić na alarm. Bo dziś nie wypada. Są głośniejsze alarmy. Organizujemy cichą zbiórkę licząc, że może wśród zgiełku ją usłyszysz.

Ile razy ktoś dzwonił, słyszeliśmy "czym jest pies i koszty z nim związane w porównaniu z koniem, których macie kilkaset na utrzymaniu". No fakt, jeden pies jest niezauważalny w utrzymaniu. A my nigdy nie odmawialiśmy. Głupio nam był zbierać fundusze na psy, bo są większe schroniska, które bardziej potrzebują. Pamiętam, jak ze schroniska we Wrocławiu wyciągnęliśmy Nera - mieszkał ze swoim Panem na działkach koło Odry w wozie drzymały. Była noc, wybuchł pożar na działkach. Pan psa uratował, ale sam przekroczył granice nieba, za psa. Taki prawdziwy Napoleon. Choć był Nero stary i chory, nikt w schronisku nie odważył się go poddać eutanazji, bo człowiek oddał za niego życie. Dożył z nami stary Nero swych dni, wiele lat później. Potem był Karmelek, Księżniczka, Ptysio, Baton i mnóstwo innych czterech łap. Mijały dni, miesiące, lata. Dziesiątki przechodziły w setki, a nam serce miękło, bo widzieliśmy tej psiej krzywdy więcej i więcej. A mówią, że twardnieje. Mylą się.

Jedni mówią, że zwierzęta mają duszę. Inni, że to bez znaczenia. Gucio wpatruje się w obiektyw wielkimi, przerażonymi oczyma. Kiedy podchodzimy bliżej, przypada tak blisko ziemi, jakby chciał się z nią scalić, a łapki rozjeżdżają mu się na boki. Cały się trzęsie. On był jednym z ostatnich psów Napoleona, które mogliśmy przyjąć. Po nim było już tylko kilkanaście. A to kropla, w morzu potrzeb.

Ten tekst jest o pomaganiu. Jest o Napoleonach, trochę o ludzkiej obojętności, ale też o ogromnym sercu - bo to wszystko, co istnieje, jest dzięki Wam. Nie wyobrażamy sobie przestać pomagać. Ale jesteście nam potrzebni bardziej niż kiedykolwiek, bo toniemy. Wiemy, że tonie cały świat. Dziś dotarła informacja, że jutro nie wyjdziemy z domu. Puste będą parki, place zabaw, kawiarnie, skery, rynki wielkich miast. Świat zamiera,  zostajemy w domach. Psy w hotelikach, psy w kojcach, psy w domach tymczasowych. Wszystkie wstrzymały oddech. Potrzebne są dla nich fundusze, na karmę, leczenie, na leki i suplementy dla staruszków, te bazowe dla nich rzeczy.

Niewątpliwie, Internauto, jeśli dotarłeś aż tutaj ze mną - jesteś inny, niż byli właściciele setek naszych psów i zapewne darzysz swego psa miłością i szacunkiem. Zapewne masz psa, który wygrzewa się na Twoich kolanach wieczorami, lub - jeśli jest tak wielki, że się na ich nie mieści - ma wygodny koc lub posłanie i miski pełne smakołyków. Naszym psom zdarza się piękne posłanie, staramy się zapewnić staruszkom i chorym wszystko, co w naszej mocy. Ale w materialistycznym świecie moc to też fundusze. Próbowaliśmy zapłacić miłością za ostatnie rachunki - bank nie zaakceptował waluty.

Dlatego prosimy, błagamy - bądź z naszymi psami, bądź ich prawdziwym Napoleonem. One często nie mają niczego w życiu, oprócz skrawka koca i głowy pełnej marzeń i trosk. My nie mamy żadnych dotacji ani możliwości, aby zbudować im "miejsce" na poddaszu, ani opłacić leczenie. Mamy tylko Ciebie. One mają.

Ale jeśli nie chcesz, nie musisz być Napoleonem. Po tym tekście może się Napoleon źle kojarzyć. Bądź może po prostu Człowiekiem, dla nich. Zanim wiele rudych psiaków błąkających się pod naszymi domami pochłonie noc, w swoją największą ciszę. I odejdą we własnej niemocy, być może w noc, kiedy w najbliższym mieście dudnić będą dźwięki szamańskiej muzyki na imprezie promującej wegetarianizm. Idee są wspaniałe i zmieniają świat dla kolejnych pokoleń, aby żyło im się lepiej. Ale życie to też tu i teraz. Życie to rudy pies z guzem i chorą łapką biegający po wsi, o którym kolejne pokolenia nigdy nie usłyszą. Za każdą pomoc bardzo dziękujemy!

 

Pomogli

Laden...

Organisator
17 aktuell Spendensammlung
1501 abgeschlossen Spendensammlung
Unterstützt 361 Personen
13 910 zł (97,95%)
Adopcje