Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
To niewiarygodne, że jest tylu dobrych ludzi. My czasem w to wątpimy, jednak jak widać niepotrzebnie.
Dziękujemy kochani po tysiąckroć :)
Przy okazji, wiosenne pozdrowienia :). Naszym psom zakwitły ogony i chcą tylko spacerować :)
Piszę te słowa i jest mi wstyd. Bo kiedy w 2016 r. ruszyła nasza Fundacja, obiecałyśmy sobie, że nigdy nie doprowadzimy do sytuacji, kiedy braknie nam pieniędzy. Pieniędzy na opłacenie i utrzymanie zwierząt, które są pod naszą opieką.
Naszym założeniem było zawsze mieć na koncie “coś na czarną godzinę”. Czas nas zweryfikował i właśnie teraz pokazał, że to nie takie łatwe. Pandemia i wojna na Ukrainie zrobiły swoje. A my jesteśmy w tej sytuacji bezradni.
Na dodatek walczymy z totalnym brakiem asertywności, bo te ciemne chmury, które teraz nad nami wiszą, to również jej brak. Nie potrafimy odmówić staremu, schorowanemu psu, który całe życie siedzi w schronie, nie potrafimy zostawić na ulicy czy w polu starego, styranego życiem kundla, który jakimś cudem zerwał się z łańcucha czy po prostu “dom” się go pozbył.
Nie umiemy przejść obok niewidomego lub kalekiego zwierzaka, który jak pięciozłotówka, przez całe swoje życie, przechodzi z rąk do rąk. Nie możemy patrzeć, jak pies, który nigdy w życiu nie miał kontaktu z człowiekiem, siedzi wciśnięty w kąt schroniskowej budy i robi pod siebie. W takich sytuacjach jesteśmy zawsze, nawet jeżeli jesteśmy przepełnieni, ratujemy! Bo przecież po to powstała nasza organizacja.
Saba i efekty naszej rehabilitacji.
I takim to sposobem pod naszymi skrzydłami, przez ten czas, uzbierała się spora gromadka takich nieadopcyjnych sierot, jest ich ponad 40. Stare, schorowane, ślepe, głuche, sparaliżowane, bojące się panicznie ludzi czy agresywne. Wymagające ogromnej ilości uwagi i pieniędzy. Wszystkie mieszkają z nami, w naszym KundelDomku, zbudowanym przez nas w tych "lepszych czasach". Tutaj mamy pewność, że są w najlepszych rękach. Zaopiekowane, zadbane, kochane. O każdej porze dnia i nocy jesteśmy gotowi jechać z nimi do kliniki weterynaryjnej.
Mieszkają w najlepszych warunkach, w pokoikach specjalnie dla nich przystosowanych. Mają podgrzewaną podłogę, w każdym pokoiku niską kanapę, mięciutkie legowiska i jedzonko. Latem robią, co chcą. W upały chowają się w chłodnym KundelDomku, a w znośne dni wychodzą na wybieg, gdzie mogą popluskać się w basenie, pospacerować, wybiegać na wózkach, czy też odpocząć na zielonej trawce.
Częste zbiórki nie wystarczają, ratujemy się bazarkami, ale i tych też coraz więcej i coraz trudniej coś sprzedać.
Poza staruszkami mamy 51 innych zwierzaków. Niewielka część z nich mieszka w płatnych hotelikach, gdzie za jednego sierściucha płacimy miesięcznie od 400 do 450 zł. Do tego dochodzą koszty leczenia, sterylizacji, szczepień, odrobaczeń czy transportów. Nie mamy pod opieką mamy psa, który nas nic nie kosztuje.
Mamy również 14 kotów, dla których zagospodarowaliśmy ciepły strych i połączyliśmy go z piękną, ogromną wolierą.
Dwa lata temu otrzymaliśmy zgłoszenie o bezpańskich świnkach wietnamskich, które żyją w lesie. To był początek zimy, nie mogliśmy ich zostawić i takim oto sposobem mamy też własne “Prosiaczkowo i spółkę”. One też muszą jeść, i to nie mało, wydaje się, że jedzenie to ich pasja :) Kochamy je, dogadują się również z psami. Jednak dla bezpieczeństwa ich wszystkich, mieszkają w ogrodzonym i wybudowanym przez nas chlewiku. Przyzwyczaiły się do nas, uwielbiają pieszczoty i taplanie się w kałużach czy małych basenikach.
Ktoś ostatnio gdzieś na FB napisał, że jesteśmy jak żebracy, że potrafimy tylko wyciągać rękę po pieniądze. Bolało, choć prawdy w tym sporo, jednak ze stwierdzeniem, że “tylko żebrać potrafimy”, zgodzić się nie możemy. To żebranie to nasza ciężka praca, poświęcenie, bo robimy to zupełnie bezinteresownie, często kosztem naszych domów, rodzin czy naszych prywatnych zwierzaków. Trzeba mieć odwagę, by prosić, błagać, kłaniać się w pas o każdy datek i my tę odwagę mamy i nie wstydzimy się tego.
Poza tym kochamy to, co robimy i nie ma dla nas większej satysfakcji od tej, kiedy wyrzucony z auta, czy wyciągnięty ze schroniska pies, znajduje dom. Taki prawdziwy, kochający dom, pełen szacunku dla zwierząt. Żadna miła chwila nie zastąpi tej, gdy odbieramy maila z tekstem “dziękujemy za tego cudownego kundelka”, a na załączonych zdjęciach widać szczęśliwego, rozciągniętego na kanapie adoptowanego psa, który jeszcze niedawno stał na łańcuchu z wrośniętym w szyję sznurkiem.
Dziś, Kochani, oszczędzimy Wam tych żałosnych słów, "prosimy i błagamy". Dziś oddajemy Wam ten tekst do przemyślenia. Sami zdecydujecie czy chcecie i czy warto nam pomóc. Dziękujemy.
Laden...