Zabiedzona, chora, porzucona na cmentarzu... Pomóż ratować!

Choroba, samotność, ból, a to wszystko zamknięte w ciele kilkumiesięcznego kociaka.  Ktoś w swej okrutności oswoił, przygarnął, a gdy się pochorowała uznał, że na cmentarzu będzie jej lepiej. Tam została porzucona w stanie, w którym nie poradziłby sobie żaden kot. 

Maleństwo błąkało się pomiędzy grobami i w całym swym nieszczęściu miało wielkie szczęście. Dwie kobiety o dobrych serduchach znalazły kociaka i szukały pomocy. Dziewczyny, jeśli to czytacie to dzięki Wam mała żyje! 

Koteczka przyjechała do nas. Jest tak kochana i ufna, to tymbardziej straszne, że została tak potraktowana. Okazało się, że jest chora. Ma zaawansowany koci katar, świerzbowiec uszny, `jest odwodniona, wychudzona. Ma zastój kału, załatwiła się suchym bobkiem wielkości króliczego (to wynik silnego odwodnienia organizmu). Jedno uszko od zewnątrz jest zmienione chorobowo, skóra się łuszczy. Na razie będzie smarowane maścią i mamy obserwować, możliwe, że podrapała ucho mocno przez świerzba. 

Koteczka od razu otrzymała leki, kroplówkę, a przy wszystkich procedurach medycznych cały czas mruczała i wtulała się w dłoń. Jest absolutie niesamowita. Dostała na najbliższe dni cały arsenał leków. 

Wśród nich jest virbagen. Sam koszt tego jednego leku to 900zł. a gdzie reszta? Inne leki, kroplówki, jak mała dojdzie do siebie to czeka ją jeszcze sterylka, szczepienia. Maleństwo nie ma jeszcze nawet imienia, nie ma praktycznie nic. Dostała od osób, które ją znalazły darowiznę, dzięki której mamy dla niej wysokoodżywczą karmę dla wyniszczonych kotów, od nas kocyk i miejsce w izolatce i poza tym nie ma zupełnie nic, nawet imienia...

Czy pomożecie nam ją uratować? Ta drobniutka koteczka ma szansę na zdrowie i długie szczęśliwe życie, potrzeba jej tylko trochę dobra. Uratujmy ją razem.