Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani Pomagacze! Dzięki Waszemu wsparciu udało nam się wyleczyć dzikiego kota. Ponadto oczywiście został wykastrowany. Po rekonwalescencji wypuściliśmy go w miejsce jego bytowania. Nasza wolontariuszka stale go dogląda i dokarmia.
Gosia w akcji. Ta dziewczyna nie rzuca słów na wiatr! Szybko poznała zasady. Jeszcze szybciej zaaklimatyzowała się. Dla mnie pomoc fantastyczna. Kolejna, której nie muszę tłumaczyć faktów oczywistych.
Mam kota? Gdzie go wieźć? Odczytuję czat w trakcie spotkania. Kładę dyplomatycznie telefon na kolanie, szybko piszę: Monika!
Zrozumiała w lot, połączyła kropki. Działa. Ja wracam do rozmowy, jest ważna, powiedziałabym też z cyklu ratującej życie, a raczej emocje przyjaciela.
Wieczorem się zdzwaniamy, słucham relacji z łapanki. Brawo. Druga Gosia, tym razem lekarka z Perełki, raportuje w nocy: ale mi Dziada dałaś na leczenie, jaki złośnik paskudny, klatki nam przestawia, tak się wściekle reaguje na zamknięcie.
Złamany pazur, połamane zęby, ropa wylewająca z pyska i jakiś wrzód koło języka, złapany dosłownie w ostatniej chwili, jeszcze kilka dni i by normalnie umarł z głodu.
Wykastrowany, antybiotykowany, nabiera sił. Staram się by nie odgryzł mi podczas zabiegów ręki, ale szybki jest, muszę ćwiczyć refleks, a tak poważnie masz go gdzie wypuścić? Ma stałego opiekuna?
Kocham ją za ogromne serce dla bezdomnych, tyle już lat razem ratujemy koty, a ona nadal przejęta, zatroskana ich losem, jakby wczoraj dopiero opuściła progi uczelni. Oparła się rutynie, obojętności, obce jej pędzenie za kasą. Dziki Dziad zawdzięcza życie dwóm Małgorzatom, ich uporowi, odwadze, determinacji.
Ma farta, bo jedna się uparła by odłowić a druga by wyleczyć. Teraz ja proszę o pomoc w opłaceniu kosztów tej interwencji.
Laden...