Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Finał historii Emsmeraldy jest niezwykle pozytywny! Dzięki Waszym wpłatom mogliśmy opłacić leczenie kalekiej kotki. Co najwspanialsze, kaleka Emseralda bardzo szybko znalazła kochający dom. Jej opikunowie od razu ją pokochali i podzielili się z nami zdjęciami Esmeraldy (zwanej teraz Taszą) z nowego domu.
Esmeralda to cudna kotka o przepięknej barwie, jaką mają tylko trikolorki. Natura cudnie maluje im futra, nigdy się ich umaszczenie nie powtarza. Charakter też mają wyjątkowy, są trudne do ułożenia, temperamentne, niezależne, ale jeśli się zdobędzie ich zaufanie, przełamie niechęć do człowieka, nagrodą jest cudowna przyjaźń.
Esmeralda miała tego pecha, przy całej swej niespotykanej urodzie, że urodziła się jako bezdomne kocię gdzieś na pograniczu Łodzi i Zgierza. Ludzie karmili bytujące tam koty, stawiali miski i przez pół roku nie zauważyli, że łapki trikolorki kończą się na łokciach, są o połowę krótsze od tylnych i kotka kica jak kangur.
Jak to kocię przeżyło tyle miesięcy pozostanie tajemnicą. Podobno rodzeństwo padło, nie wiadomo jak potoczył się los jej matki. Czy kończyny wszystkich były tak zdeformowane? Kotka trwała, pojawili się wrażliwi kociarze, zaczęli szukać ratunku dla Esmeraldy i oczywiście jak zwykle - kierunek Kocia Mama.
Kotka przebywa w lecznicy i jest bezpieczna. Opinia lekarki po pierwszym badaniu brzmi: krótka półroczna, stan zdrowia dobry, zęby zdrowe, przednie łapy genetycznie zdeformowane, uczy się korzystania z kuwety, stopień socjalizacji z człowiekiem dość dobry, rokuje postępy, odrobaczona. Nie kwalifikuje się do eutanazji.
Zalecenia: pobyt na obserwacji w lecznicy przynajmniej tydzień w celu kompleksowego zdiagnozowania i oceny samodzielności oraz zachowania w środowisku zamkniętym, przeprowadzanie badań krwi, testów wykluczających choroby zakaźne, prześwietleń RTG oraz przygotowanie do sterylizacji. Dom stały zalecany bezwzględnie zamknięty. Zatem mam kolejną kalekę, jeszcze jedno wyzwanie adopcyjne. - myślałam czytając relację.
Czy się boję? Raczej nie... bo tyle już wcześniej ich było z pozoru skazanych, przegranych, niechcianych nim trafiły do Kociej Mamy. Czy popadam w rutynę? Ależ nie!!! Skoro padło sakramentalne: nie kwalifikuje się do eutanazji - zaczynam działać!!!
Dlatego tradycyjnie ile i jak możecie włączcie się kochani z pomocą. Zanim oddam Ją do adopcji, chcę jak zwykle najlepiej wypełnić wszelkie zalecenia weterynarzy, bym mogła wybrać i stawiać warunki z troski o dalszy Jej los.
Laden...