Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Mohita to starsza już klacz. Starość to jednak nic strasznego w porównaniu do piekła, które przeszła na ziemi. Pamiętam dokładnie czas, w którym zapadła decyzja o jej ratowaniu. Byłam dopiero miesiąc po ciężkiej operacji na tętniaka mózgu. Pamiętam także dokładnie słowa handlarza „Ona jest jakaś felerna, nie może już dawać źrebaków, a ostatni urodził się martwy…”
Stała z kamienną twarzą uwiązana na łańcuchu, zupełnie zrezygnowana i obojętna. Jej oczy były zupełnie za mgłą, nieobecne i nieosiągalne… Miałam wrażenia, że to koń pogodzony z nadchodzącą śmiercią, była inna niż wszystkie, które czekały na pomoc. Pełna gracji i z podniesioną głową, mimo bólu i wyczerpania stała i czekała na haniebny ruch losu…
Po przyjeździe do Azylu wciąż emanowała spokojem i wyniosłością. Jej wygląd budził w naszych sercach grozę. Okazało się, że jest klaczą bardzo kaleką. Jej ciało pokrywały liczne krzywizny, obrzęki i zniekształcenia stawów. Poruszała się z trudem. Wciąż jednak z wysoko podniesioną głową... Wyglądała zupełnie tak, jakby wjechał w nią ciągnik trwale uszkadzając ją całą. Ogon miała bardzo krótki, pomyślałam wtedy „z ilu miejsc Cię przerzucano ciągnąć za ogon z ciężarówki na ciężarówkę”.
Podjęliśmy natychmiastowe leczenie. Opiekę nad klaczą sprawował jeden z najlepszych chirurgów- dr Henkleski. Wiedzieliśmy, z czym się mierzymy, ale nie wiedzieliśmy że tak szybko nastanie dzień, w którym Mohita przestanie chodzić. Mimo leków i suplementów kalectwo Mohity postępowało. Przednia kończyna była w coraz gorszej rozsypce. Babulka to kawał kobiety, bo w kłębie mierzy prawie 180 cm. Utrzymanie całego ciężaru niestabilnego ciała (kontuzja biodra, kontuzja kończyny tylnej) zaczęło graniczyć z cudem. Zaczął się spadek wagi i ciągłe leżenie. Głowa Mohity już nie była wzniesiona do góry, zniknęła gdzieś jej duma i niezależność. Każdy kolejny dzień stawał się cierpieniem nie do wytrzymania. Badania przeprowadzone przez lekarza prowadzącego dr Julię Wojciechowską wskazały na jedyny ratunek dla klaczy - operację na stawie. Dzięki zaangażowaniu Pani doktor udało się znaleźć chirurga, który podjął się ratowania Babinki. Jak na szpilkach czekaliśmy na miejsce w Centrum Zdrowia Konia, gdzie operację przeprowadzić miał doświadczony chirurg dr Jan Trela.
Wszystko zadziało się tak szybko, że nawet nie mieliśmy szans, by poprosić o pomoc finansową. Zawieźliśmy Mohitę z dnia na dzień nie mając absolutnie żadnych funduszy na operację. Mimo bólu przy każdym kroku, oddając z siebie ostatnie rżenie na pożegnanie ze stadem Mohita wsiadła do przyczepy… Przerażone oczy młodego kolegi z jej stada wciąż są przede mną tak żywe. Biegał i rżał z całych sił wołając wracaj… Mój strach i moje łzy przed zamknięciem drzwi auta z nadzieją, że to jeszcze nie pożegnanie.
W dniu 13.04.2021r o godzinie 9:30 rozpoczęto operację. O godzinie 12:30 otrzymałam telefon, że klacz żyje, obudziła się i wstała… Operacja przebiegła pomyślnie, a Mohita wróci do życia bez bólu…
Przed Nami opłacenie należności za operację, pobyt w Klinice i transport. Nie mamy nic prócz poczucia uratowania kolejny raz końskiego życia, BO KTO RATUJE JEDNO ŻYCIE RATUJE CAŁY ŚWIAT…
Laden...