Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani,
Fikus jest już u nas w fundacji, po diagnostyce weterynaryjnej- pierwszego dnia znalazł swojego przyjaciela, naszego podopiecznego Kubusia, który ma boks obok Fikusa. Koń zaczął nowe życie- życie szczęśliwe i godne, a to wszystko dzięki wam! Fikus rozpoczął już terapię na nękające go duszności, a na dniach, czeka go korekcja dawno nie robionych kopyt, przypominających bardziej płetwy, niż kopyto. Koń boi się człowieka, ale gdy zaaklimatyzuje się w naszej fundacji i pozna resztę podopiecznych, dołożymy wszelkich starań i miłości, aby kontakt z człowiekiem był dla niego przyjemnością, a nie stresem- teraz ma czas spokoju i odpoczynku, po traumatycznych przeżyciach, jakie go spotkały.
Dziękujemy za wszystko co zrobiliście dla Fikusa!
Fikus dostał wyrok. Został skazany na śmierć… Taki niepewny, zmarnowany... Tylko gdy spojrzy się w jego oczy, dostrzega się jeszcze tę chęć życia. Handlarz mówi, że koń jest strachliwy i powoli przybiera na masie. Może przez stres, a może przez ostre zęby, raniące mu policzka? A może przez kaszel i szmer przy oddychaniu? Nie wie, ale i wiedzieć nie musi, bo Fikus i tak będzie tylko dodatkiem, do pełnego potężnych i grubych koni tira.
Mówi się, że wszystko kiedyś przemija. Niektóre uczucia tylko blakną, inne w ogóle się ulatniają. Jednak tak często, brakiem uczuć, funduje się niewinnej niczemu istocie śmierć. Oczywiście, nie dopuszczając tego do siebie, a wręcz codziennie przed lustrem kłamiąc się prosto w oczy, że zrobiło się wszystko, co najlepsze dla niej. Ot tak, aby poczuć się dobrym człowiekiem i uspokoić swoje obciążone sumienie…
Dlatego też, stajnie handlarzy są pełne. Pełne końskich serc, złamanych przez najbliższych. Końskich serc, w ułamku sekundy, zaczętych postrzegać tylko jako kawałek mięsa wartego rynkowej ceny. Te wszystkie końskie serca, pragną ratunku, ucieczki, przed dalszą drogą. Ucieczki przed wejściem po trapie do ciężarówki albo tira, z którego wyjdą dopiero na terenie ubojni, gdzie już nikt nie usłyszy ich przeraźliwego rżenia... Nikt nie zareaguje na strach w oku i cierpienie, które zaczęło się z chwilą sprzedania handlarzowi…
Fikus ma jeszcze nadzieję, choć widać, że pobyt u handlarza bardzo go przytłacza. Jest wycofany i z rogu swojego stanowiska, nieśmiało zza swojej poplątanej i brudnej grzywy spogląda na mnie z takim smutkiem, a zarazem strachem, czy aby na pewno nie jestem tą, która zaraz zabierze go stąd wprost na rzeź… Nie zabierze mu tych kilku dni, które, choć przeżyte w strachu, są dniami życia. Tego upragnionego i tak cennego, dopiero wtedy, gdy poznaje się presję jego stracenia…
Ciężko jest z końmi, które to wszystko przeżywają i zamiast tyć w efekcie ciągle pełnego żłobu, chudną i odmawiają jedzenia. Staję się smutne, przygnębione, apatyczne... Wyglądają tak, jak człowiek z ogromną depresją. One już nie żyją. One trwają w ogromnym cierpieniu i szoku, jaki przeżyły, nagłą zmianą otoczenia i warunków, bo lina na głowie, łańcuch przy żłobie i powietrze przesączone losem wcześniej będących tu przejściowo koni, których już dziś nie ma... Przygnębiają tak bardzo, że po pewnym czasie, zabijają jakąkolwiek nadzieję.
Nie dopuśćmy, aby i ta nadzieja, trzymająca Fikusa przy życiu, została mu odebrana… Jego życie, transport, diagnostyka, utrzymanie to koszt 6000 złotych. Koszmar tysięcy koni. Jedne przepracują ciężko całe życie, inne będą głodzone, jeszcze inne bite, inne wymagające leczenia, jeszcze inne cierpiące bez jakiejkolwiek pomocy.
Proszę dla Fikusa o odrobinę zrozumienia. Podarujmy mu życie i opiekę. Zamieńmy dni przepełnione smutkiem i strachem w dni pełne radości i opieki. Nie wystawmy go, jak jego wcześniejszy właściciel. Nie da się długo żyć, gdy na łomoczącym sercu ciąży presja ciągłego patrzenia na inne konie, które wychodząc ze stajni, patrzą błagalnie - dlaczego ja? A za kilka dni są już martwe. Nie da się żyć w takim strachu, że jutro będzie się kolejnym…
Laden...