Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Aniolki moje kochane ogromne serce wasze jest oto z tymi biednymi konikami .Mama i synek sa juz w Fundacji Ktoś ❤ takze jest rezultat juz zrobiony W zbiorce Malego 💗Tyle walki tyle dobra zrobiliscie kochani kłaniam sie dziekuje za zycie koni takze ze Skaryszewa tam bylo piekło.....Aniele 💞💕Jestem bardzo wzruszona uratowaliście tyle koni one zyją huraaaaaa.Nie zabiją ich nie wywiozą kochani To jest nowo narodzone życie ❤❤❤❤❤❤❤
Frezja nasza 10-latka kiedyś była piękną klaczą. Dostojna i szanowana, do momentu, w którym doznała kontuzji. Jej właściciele nie mieli ochoty jej leczyć, wiec się jej pozbyli.
Wyrwana ze swojego dotychczasowego świata długo nie mogła się odnaleźć, było ciężko, z dnia na dzień stała się nikim, chłopu była tylko potrzebna do rodzenia źrebaków...tak mijały lata. Frezja rodziła, karmiła i kochała te swoje dzieci, które handlarz odbierał jej siła i sprzedawała na rzez. Było jej bardzo ciężko, gdy patrzyła, jak każdy jej maluszek wprowadzany był, na trap handlarskiego samochodu i wyruszał w swoja ostatnia podróż...
Tym razem, dwa tygodnie temu było podobnie. Zbliżał się termin kolejnego rozstania na zawsze! Chociaż wiedziała, że już nic nie da się zrobić, że już ich wspólne godziny są policzone i za kilka dni przyjedzie to okropne auto, liczyła na CUD. Wydarzył się! Tym razem przyjechał ktoś, kto chciał kupić ja i jej maluszka. Jacyś dobrzy ludzie. Jest matką, wiec serce jej cieszyło się, gdy usłyszała, że będą jeszcze razem, że pojada do domu, w którym spędza razem całe życie. Niestety los bywa okrutny! Następnego dnia rano całkiem niespodziewanie podjechał handlarz, ten, który już przedtem zabierał jej dzieci.
Podszedł do Joyego, szarpnął za kantar i używając przemocy, wyprowadził. Maluch kopal krzyczał, nawoływał i prosił, aby mu pomogła! Nie mogła! Bo jak? Frezja została sama. W ciemnej, zimnej komórce, po raz kolejny zraniona do bólu bez chęci do życia, jej serce rozpadło się na milion kawałków, Joy pojechał w swoja ostatnia podróż, straciła swoje ukochane dziecko. Szanowni darczyńcy, chłop obiecał nam Joyego i Frezje, lecz niestety handlarz był szybszy! Pieniądze znowu wygrały z życiem. Przyjechał, zapłacił, zapakował i tyle. Ze względu na to, że byłam tam i obiecałam małemu, że pojedzie z mamą i będą do końca życia razem, rozpoczęłam poszukiwania. Było ciężko, ale udało się. Znaleźliśmy miejsce, w którym przebywa, ale handlarz nie jest zainteresowany wydaniem go, powiedział, że przez dwa miesiące go podtuczy, a potem dobrze zakasuje!
Boję się, ale walczę, dzwonie proszę i mam nadzieję że zgodzi się, bo chyba znowu się załamie i przestane ratować. Kochani ja tego małego Joya widziałam, głaskałam i patrzyłam mu w oczy, a teraz on czeka na śmierć. On ma dopiero 6 miesięcy!!! Litości.
Wstawiam tutaj zdjęcie Frezji (zbiórka jest na nią) i małego Joya, abyście wiedzieli o kogo walczę. Jeśli uda mi się i handlarz zgodzi się go nam odsprzedać to założę zbiórkę. Proszę trzymajcie kciuki za tego malucha. Bez was nie dam rady ratować. Tak bardzo jest mi ciężko, mam straszne wyrzuty sumienia, bo zostawiłam go tam...a on na mnie czekał. Jezu, jakie to jest okropne, zawsze pytam DLACZEGO? Błagam pomóżcie mi.
Aniołku, będę o ciebie walczyć, mam nadzieje, że nie będzie za późno. Zbiórka obejmuje wykup, transport, opłaty za weterynarza, kowala, pierwsze tygodnie utrzymania oraz specjalistyczną paszę.
Laden...