Ratujmy łapki Gosi

Tak naprawdę nie stać naszej małej fundacji na kolejnego, kolejnego chorego zwierzaka. A jednak nie wiedziałam, gdzie mam odesłać dzwoniącą, kogo prosić by pojechał na wieś po cierpiącego zwierzaka... myślałam, że przyjdzie nam ratować małego kotka z poparzonymi łapkami.

Zamiast tego przyjechała dorosła koteczka, po której widać było, że niedawno odchowała kociaki... Gosia z bardzo poranionymi łapkami. Postawienie diagnozy nie było proste, ale w końcu wiemy co dolega kici.

To plazmocytarne zapalenie opuszek sprawiające, że każda poduszeczka staje się otwartą, bolącą raną... Gdyby nie nasza pomoc kicia nie mogłaby już chodzić, w poranione łapki wdałoby się zakażenie, a ona umarłaby w cierpieniu.

Dobrze, że ktoś ją zauważył. Dobrze, że po nią pojechaliśmy. Po Gosię jedną z milszych kotek jakie kiedykolwiek widziałam... mam nadzieję, że z Waszą pomocą uda się ją wyleczyć i zapewnić pozbawione cierpienia życie!