Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani, niestety nie udało się na tej zbiórce uzyskać pełnej potrzebnej kwoty. Zbiórkę zamykamy by móc iść dalej. Co jakiś czas tworzy nam się kula śnieżna nie zebranych kwot i tym samym faktur. Staramy się wtedy stworzyć zbiórkę ratunkową, by pokazać wszystkie nasze działania w jednym tekście, w jednym miejscu. Byście mieli pełen obraz. Zbiórki ratunkowe robimy tylko wtedy, kiedy ta kula śnieżna spada nam już na głowę.
Robimy tak wiele, na różnych płaszczyznach, że niestety czasami upadamy. Jedyna nasza nadzieja jest w Was.
My jako niewielka grupa osób, mamy chęci do działania!
Za każdą wpłątę i każdą pomoc, zostawiamy Wam serducho ❤️❤️❤️
Dziękujemy!
Harsh Divi - to pełne imię kotki rasy Maine Coon, która została kupiona w Polsce, przez Polaków jako kot do ich hodowli w Wielkiej Brytanii.
Kotka była 'użyteczna' dopóki była zdrowa. Po czasie przyszedł paraliż połowy pyska (powód nieznany), problemy behawioralne (na 99% bez pracy behawiorysty). Już w zeszłym roku chodziły pogłoski, że hodowca chce się kotki pozbyć.
Kotka w Polsce została zakupiona w legalnej dobrze prosperującej hodowli jako kot do dalszej hodowli, z umową, która oczywiście zobowiązuje do powiadomienia macierzystej hodowli o chęci oddania kota do adopcji jako kot pohodowlany i oczywiście z obowiązkiem Kastracji przed wydaniem do nowego domu!
Kastrowaliśmy ją my.
Żaden z zapisów umowy nie został dotrzymany, o czym macierzysta hodowla została powiadomiona. Historia Divi jest bardzo zawiła. Widzimy w paszporcie, że w styczniu tego roku była w Polsce i miała robione szczepienie przeciwko wściekliźnie. Co tu robiła w styczniu?
Nie mamy pojęcia. Została ściągnięta tutaj przez jedną rodzinę, jednak ciężko było jej się odnaleźć, tak więc rodzina poprosiła hodowlę w WB o pomoc w znalezieniu nowego, bardziej odpowiedniego domu, rodzina również starała się o szukanie domu, prosiła też nas o pomoc i tak się dowiedzieliśmy o istnieniu Divi.
Od tego czasu minęły 3 miesiące i usłyszeliśmy o niej drugi raz.
Okazało się, że Divi po konsultacjach (bardzo ciężkich, bo hodowla nie chciała współpracować i unikała odpowiedzialności) miała wrócić do Anglii, rodzina zapłaciła 2,5 tys. złotych hodowcy za zorganizowanie transportu, kot miał wyjechać.
Nie stało się tak, mimo to hodowca pieniędzy rodzinie nie oddał (z tego co wiemy na ro już są odpowiednie paragrafy...). Divi trafiła do innego domu w Suwałkach. Dom, który nie miał bladego pojęcia o kotach, nie pracował z kotem i jego problemami, wziął, bo ładna. Wysyłał wiadomości do hodowcy, który również umywał ręce, że jak nie zabierze kota to jeszcze dzisiaj ją uśpi...
Divi rzekomo zasikała całe mieszkanie. Na tej podstawie stwierdzamy, że wzięcie opieki nad tym kotem to czysto wyglądowy kaprys, bo u nas kotka jest 3 miesiąc i nie zasikuje miejsca, w którym obecnie mieszka.
Tak Divi została wywieziona na wieś, w dalsze historie nawet nie chce nam się wierzyć, bo podobno została oddana do ludzi, którzy się nią naprawdę zajmowali, ale że zaatakowała i pogryzła kogoś, a następnie uciekła to potem już nie była poszukiwana.
Brzmi jak telenowela brazylijska, prawda? Historia Divi ma tyle wątków, że nie jesteśmy w stanie ich tu wszystkich przytoczyć... Divi przyszła na posesję ludzi 40 km od Suwałk, wychudzona ważyła tylko 3 kg! Maine Coon ważący 3 kg! Absolutnie odwodniona, zarobaczona, skołtuniona z kleszczami, prosząca o jedzenie. Miała dużo szczęścia, bo jej kocia osoba wróciła do nas jak boomerang i tak trafiła pod nasze skrzydła.
Wiemy, że każda kocia rasa ma swoje potrzeby, swoje 'bolączki', a my nie mamy doświadczenia przy tej rasie, tak więc postanowiliśmy szukać pomocy u osób doświadczonych i tak trafiliśmy na super hodowlę WO MC z Warszawy i tutaj z całego serca dziękujemy Pani Annie, która bezinteresownie weszła w temat Divi i pokierowała nas odpowiadając na każde pytanie i szukając różnych rozwiązań na własną rękę oraz oczywiście oferując dalszą pomoc.
Nie udostępnialiśmy na naszych mediach społecznościowych wcześniej Divi, dlatego że jej wygląd przyćmiłby jej absolutnie smutną, dla nas wręcz tragiczną historię, pytaniami czy można ją adoptować i codziennych zapytań, czy już jest gotowa. Divi będzie do adopcji owszem, ale mamy już ustalonych wiele kryterii jakie musi spełnić nowy dom, by zamknąć jej złą historię, w której w dużej mierze zmorą okazała się uroda i nie powielić jej.
Zbiórka została założona na wszystkie badania jakie przeszła Divi, leczenia (w tym megakolon, który się przytrafił krótko po trafieniu do nas), kastrację, testy, szczepienia, szereg odrobaczeń, które dalej trwają oraz suplementy, które musiała dostawać, a także najzwyczajniej utrzymanie.
Zrobiliśmy wszystko, by przywrócić ją do dobrej kondycji, aby zapomniała o tym co przeszła (choć w tym temacie to jeszcze długa droga).
Bardzo prosimy o wsparcie.
Laden...