Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy bardzo za pomoc, za wsparcie. Zbiórka pierwotnie miała trwać cały rok, ale okazała się niezbyt interesująca, a relacje, codziennie relacje z wizyt kilku zwierząt w lecznicach, to bardzo dużo pisania. Za rok samo czytanie zbiórki zajęłoby kilka dni. W tym roku mamy już ponad 100 wizyt w lecznicach, dziesiątki zabiegów, kilkadziesiąt kastracji. Staramy się ratować naszą sytuację finansową by pomóc zgłaszanym nam zwierzętom. Staramy się nie odmawiać, nie odmawiamy, ale w końcu brak środków może nas do tego zmusić. A przecież wiele z tych zwierząt ma tylko Państwa i nas. Inni odmówią, pzrejdą obojetnie. Prowadzimy wiele zbiórek, pomagamy w wielu miejscach. Jest ciężko...
Przegrywamy walkę o dobrostan zwierząt, przegrywamy walkę o dobrostan kotów. Przegrywamy tą walkę na całej linii. Na zdjęciu Pandora. Dlaczego? Bo zbiórka będzie trwała cały rok. Dłużej niż życie większości kotów.
Oburzamy się na strzelanie do zwierząt w innych krajach, oburzamy się na zabijanie zwierząt w innych krajach, oburzamy się na wszystko, ale nie znamy własnego podwórka. A okazuje się, że eutanazja staje się coraz bardziej popularna jako środek do walki z kocią bezdomnością. Wiele gmin w Polsce, zdecydowanie w tym roku odcięło się od pomocy tym zwierzętom, odcięło się od opiekunów tych zwierząt, odcięło się od kastracji, a korzystniejsza wydaje się eutanazja i nie pierwszy raz w rozmowach spotykam się ze stwierdzeniem, by zwierzęta te usypiać, bo jest po prostu taniej, prościej i ekonomiczniej.
Cały czas trzeba brać pod uwagę, że wiele gmin traktuje koty jako zwierzęta, których program opieki nad zwierzętami bezdomnymi nie dotyczy. Nie ma miejsc dla nich, nie ma planów, jak leczyć i gdzie leczyć, a w wielu schroniskach po prostu - miejsc. W którym schronisku jest więcej kotów niż psów? Chyba w żadnym, bo koty mają zdychać na ulicach, łapać myszy, szczury i w ogóle najlepiej jakby słowa kot w urzędzie nikt nie wypowiadał. Bo zaraz budka, bo zaraz karma, a może kastracja lub nie daj leczenie.
Kotów jest znacznie więcej i są w o wiele gorszej sytuacji niż większości się wydaje. Nikt nie pędzi przez cały kraj po biednego kotka umierającego na poboczu drogi. Nie wart jest tyle, co pies, jest nic niewart. Ktoś się czasem pochyli, weźmie do lekarza weterynarii i kończy się eutanazją. Był kot - nie ma kota.
Ten rok był wyjątkowy także pod innym względem. Wymusił oszczędności i te oszczędności przede wszystkim poczyniono tam, gdzie o nie najłatwiej. Czyli też kosztem zwierząt. Wiele niezamożnych opiekunów kotów straciło jedyne wsparcie, wielu opiekunów straciło możliwość radzenia sobie. Te kilka miesięcy - marzec, lipiec, listopad - to okresy, kiedy kotki wydawały na świat potomstwo i nikt się w sumie w tym roku za bardzo tym nie przejmował, bo przecież są fundacje, organizacje, osoby prywatne, które zawsze jakoś dawały radę.
W tym roku większość kocich organizacji rozpoczęła walkę o nadrabianie, nieudolności gmin, o wsparcie dla właśnie kotów, sami opiekunowie zaczęli pisać własne zbiórki, nie dając już rady ogarnąć liczby zwierząt, których przybywa i przybywa, bo kastracja kotów powinna się praktycznie odbywać cały rok, a nie być ograniczona do akcji, z których w tym roku niewiele wyszło. Nawet jak odbywa się kastracja, nie ma już środków na leczenie, a tym bardziej na karmy. Jeśli ktoś próbował wykarmić 20-30 kotów wie, z czym przyjdzie się mierzyć kupując nawet najtańszy pokarm, bo wielu opiekunów jest już do tego zmuszonych.
Ten dobrostan to właśnie zadbanie o podstawowe potrzeby jak karma, schronienie, leczenie, kastracja.
Dlaczego zdjęcia zwierząt, które już były? Bo Fundacja Hospicjum dla Kotów Bezdomnych to dom spokojnej starości, dom dla tych chorych, najsłabszych, najmniejszych. Ale jak co roku Hospicjum aktywnie działa na rzecz zwierząt bezdomnych, na rzecz kotów bezdomnych. Jednak ten rok okazał się wyjątkowo trudny ze względu może nie na ilość zabiegów, ale na ilość wsparcia, jakiego trzeba było udzielić, bo zwierzęta i ludzie zostali porzuceni. Tyle się krzyczy o kryzysie, o startach miejsc pracy, o mniejszych zarobkach, a czy ktoś zastanawiał się jak to odbija się na zwierzętach. Skoro gminy nie dają ludziom - dadzą zwierzętom? Niestety nie.
Fundacja Hospicjum dla Kotów Bezdomnych to bardzo mała organizacja. Marginalna w skali kraju, dwuosobowa. Gdzie pod opieką pozostaje około 70 kotów przez cały rok, a mimo to pomocy udzieliliśmy wielu innym. Trudno to policzyć. Z grubsza - 1000 zwierząt. Od zabiegów, prostych kastracji po skomplikowane zabiegi chirurgiczne, poprzez parę ton karmy, środki i niezbędne materiały. Zwierząt nie tylko w miejscu lokalizacji, ale w całym województwie, kraju i poza nim.
Codziennie są kolejne, następne i po całym roku walki o nie, dla nich, zaczyna nam brakować sił, środków i możliwości, wobec następnych fal odmówionych, porzuconych, niechcianych, tych, nad których opieką powinna czuwać ustawa o ochronie zwierząt, gminy, włodarze miast. Wśród swoich znajomych nie znam już nikogo kto ma pod opieką mniej niż 20 kotów, a parę lat temu było ich kilka.
Ciężko w słowa ubrać, jaki ogrom pracy trzeba wykonać by to wszystko jakoś dalej funkcjonowało. Czarno widzę najbliższe miesiące, najbliższy rok jeśli, nadal będzie się trzeba zmagać z cięciami w gminach i ograniczeniami. Wiele organizacji zaczyna się po prostu wykrwawiać, nie będąc w stanie nadążyć za ilością potrzebujących kotów. My też już się wykrwawiliśmy, na pewno ja.
Lecznice, z którymi współpracujemy, gonią ostatkami sił, tak wiele było pracy, tak wiele było zwierząt, tak wiele cierpienia. Nie wszystkim się udało, nie wszystkim się uda. Trzeba było podjąć wiele trudnych decyzji, decyzji, które odbijają się na nas, a przecież my też jesteśmy tylko ludźmi i każda śmierć zabiera kawałek nas.
Nie widzę potrzeby ani konieczności umieszczania na tej zbiórce drastycznych zdjęć, by przykuć uwagę, jak to stało się już nie tylko modą, ale i praktyką. Każdy, kto ma do czynienia z kotami bezdomnymi wie, jak wygląda kot po wypadku komunikacyjnym, kot chory, porzucony, umierający. Każdy, kto zajmuje się kotami wie, jak łatwo pozbyć się kota w jednym zdaniu: "My go tylko dokarmiamy, to nie nasz kot." Bo przecież opieka, leczenie, kosztuje, bo co robić sobie wydatki.
Chcielibyśmy być dla tych zwierząt chociaż przez kolejny rok, ale czy to będzie możliwe? Czy coś się zmieni, czy będzie chociaż ciut lepiej, mniej cierpienia? Będą kolejne zbiórki, będą kolejne prośby o pomoc, będziemy chcieli pomagać, przyszłość tych zwierząt nie zależy tylko od nas. Koty, bezdomność kotów, to nasza wspólna odpowiedzialność za kota jako gatunek udomowiany, który cały czas pozostaje tym "gorszym" gatunkiem w oczach gmin, wielu ludzi, także ustawy.
Zbiórka ma na celu nie tylko zapewnienie pomocy zwierzętom w końcówce tego roku, ale przyszłym roku, ale jest też niejako hołdem dla osób, które codziennie przemierzają ulice, karmić, łapać, kastrować i tych organizacji, które pomimo przeciwności losu nie składają broni w walce o lepsze jutro kotów bezdomnych.
Laden...