Para pekińczyków prosi o pomoc i wsparcie w leczeniu

Tym razem trafiła do nas para troszkę nietypowa. Józia duża panna i troszkę mniejszy Prezes. Imiona oczywiście otrzymały od naszych fanów.

Józia i Prezes mieli jeszcze trzeciego towarzysza, ale zaginął bez śladu, nim pomoc nadeszła. Możliwe, że wyszedł na swój ostatni spacer w życiu. Strach nas ogarnia na myśl, co mogło mu się przytrafić. Możemy mieć jedynie cichą nadzieję, że trafił na kogoś przy drodze o dobrym sercu. Tego jednak nigdy się nie dowiemy.

Ta dwójka trafiła na szczęście do nas i już nie pozwolimy, aby słuch o nich zaginął. Czy uwierzycie, jak Wam powiemy, że przybyły do nas ze wsi, takiej stereotypowej? Te dwie plaskate piękności były "zwykłymi burkami", mieszkały na podwórku, karmione resztkami, które zostały po posiłkach. Zima, jesień czy letnie upały, one musiały sobie radzić.

Mogły chodzić gdzie chciały, kiedy chciały, nikt nie przejmował się niebezpieczeństwami, na jakie mogą być narażone. Nikt się nie zastanowił, czy wrócą, czy nie. Jak nie to jeszcze lepiej, bo mniej problemów. A przecież takie kruszynki wymagają dużo opieki, choćby dbania o futerko, o zdrówko, o krótkich noskach nie będziemy się rozpisywać o i wypukłych, wrażliwych oczkach też nie. Wszyscy wiemy, jak delikatne te psiaki potrafią być, ile wymagają pracy, czasu. Teraz to wszystko otrzymają. Otrzymają pomoc weterynaryjną, będą czyściutkie, znajdą wspaniałe domki gdzie będą kochane i rozpieszczane do końca swych dni.

Jak zawsze zapewnimy im to my - razem. Zawsze mogliśmy liczyć na Waszą pomoc i wsparcie - prosimy po raz kolejny o nawet najmniejszą wpłatę dla tej dwójki.