Kastrujemy bezdomność. Ona zabija!

Czasem spotykam się z przeciwnikami kastracji, mówią, ale kociaczki są takie słodkie. Naprawdę? Te z wypływającymi oczami, te zarobaczone tak, że robaki wychodzą każdym otworem? Czy te martwe też są takie słodkie?

Tak naprawdę nawet te, którym uda się dożyć dorosłości, czeka bardzo trudne życie. Kotki będą za każdą rójką atakowane przez kocury i będą rodzić kocięta, na które nikt nie czeka. Kocięta będą umierać z braku pożywienia z powodu chorób, będą je atakować drapieżniki a często także li ludzie. W praktyce bardzo często jest tak, ze z całego miotu przeżywa jeden kociak. Kocury będą wędrować za kotkami, będą staczać swoje samcze boje, będą chodzić często ranne i chore.

Koty niejednokrotnie żyją w takich warunkach, że trudno uwierzyć, że dają tam sobie radę.

W naszym mieście są pule darmowych sterylizacji, ale niestety nigdy nie są wystarczające. Obecnie już dawno się skończyły. W związku z koronawirusem wzrosły ceny usług weterynaryjnych a my nie dostajemy żadnych dotacji z miasta. Wszystko, co robimy to tylko i wyłącznie ze zbiórek. Dlatego błagamy o pomoc. Musimy zakupić nową klatkę iniekcyjną i co najmniej kilka transporterów, bo z zeszłego roku zostało niewiele. Musimy opłacać sterylizacje, a na to w ogóle nie mamy funduszy. Dołóżcie, proszę swoją cegiełkę do walki z bezdomnością, wpłaćcie jakiś datek.