Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy wszystkim, którzy wsparli kociaki z Bydgoszczy. Horus i Neit znalazły nowe domy. Pod naszą opieką nadal przebywa Anubis, który długo chorował, ale na szczęście udało się już wyjść na prostą i kociak czuje się dobrze. Koszty leczenia były ogromne, za zebraną kwotę pokryliśmy około 30% z nich.
Kujawy, pełne nieprzemierzonych lasów, pól i polodowcowych jezior. Malownicze wąskie ścieżki wysadzane drzewami, które swymi koronami tworzą coś na kształt tryumfalnych łuków. Przepiękne tereny zachwycające bogatą fauną i florą. Krajobraz zupełnie inny niż pogórzyste Podkarpacie.
To właśnie tutaj pośród zieleni i śpiewu ptaków pewne małżeństwo z Rzeszowa postanowiło spędzić swój wakacyjny urlop. Wybrali mały domek na skraju lasu w pobliżu jeziora. Do swej ostoi przemierzyli ponad 500 km. To tutaj mieli odpocząć, oderwać się od zgiełku i tłumu. Zapomnieć o problemach, o cierpieniu, o trudach codzienności. Oderwać się, zapomnieć, odpocząć, tak miało być, ale życie jak to często bywa, napisało własny scenariusz…
Pewnego dnia na skraju lasu w pobliżu opuszczonego gospodarstwa dostrzegli małe kociaki. Zatrzymali się. Zwierzaki ufnie podbiegły do nich. Chwilę później okazało się, że kotów jest więcej, oprócz 4 maluchów pojawiły się także 2 dorosłe kocice.
Wokół nie było nikogo. Jeden z maluszków wyraźnie utykał na łapkę, powłóczył ją za sobą. Ludzie wzięli maluszka na ręce, przyglądnęli się mu dokładnie. Łapka była wykrzywiona, złamana i krzywo zrośnięta. W miejscu nieprawidłowego zrostu mniej więcej w połowie łapki na kocim ciałku była sącząca się rana. To w tym miejscu maluch podpierał się łapką, zdzierając skórę aż do krwi. Dla ludzi, którzy od zawsze kochali zwierzęta, oczywistym stało się, że muszą sprowadzić pomoc dla kociaków.
Obdzwonili pobliskie organizacje, schroniska, większe i mniejsze gminy. Niestety nikt nie mógł pomóc kotom. Jedynie jedna z organizacji zaoferowała, że zajmie się kastracją kocic. O pomocy dla kociątka ze złamaną łapką nie było nawet mowy. Zdesperowani ludzie zadzwonili w końcu do swego rodzimego Rzeszowa, do naszej fundacji. Drżącym głosem zapytali, czy pomożemy maluchom, jeśli wezmą je ze sobą, wracając do domu. Mieli wyjeżdżać następnego dnia.
Podkarpacie, na zachodzie kraju śmieją się z nas, że jesteśmy Polską „B”, tą gorszą, bardziej zacofaną… Nam zawsze wydawało się, że na zachodzie i północy Polski jest inny, lepszy świat. Bo przecież wciąż toczymy bój z ludzką mentalnością, tłumacząc, gdzie się da i komu się da o kastracji, o szacunku do zwierząt, o tym, by nie zabijać, nie krzywdzić, nie porzucać. Jednocześnie toczymy także ciągłe batalie z urzędami gmin i małych miasteczek próbując im uświadomić, że program opieki nad bezdomnymi zwierzętami nie jest jedynie martwym zapisem w ustawie, a czymś, co powinno być realizowane. Wydawało nam się, że w innych regionach jest lepiej, że instytucje funkcjonują, jak ustawa przewiduje, że lokalne fundacje mocno wspierają działania jednostek dotowanych, bo w końcu mało która niedotowana fundacja w tym kraju, ma tylu podopiecznych co my, na zaściankowym Podkarpaciu. Wydawało nam się…
Choć nasze domy tymczasowe pękają w szwach, a konto wciąż świeci pustkami, nie mieliśmy serca i sumienia odmówić. Jedna z naszych wolontariuszek zgodziła się przyjąć kociaki, pod swój i tak już mocno zakocony dach. Lekarz ortopeda z jednej z lecznic obiecał skonsultować kociaka ze złamaną łapką. Oddzwoniliśmy, by przekazać ludziom, aby zabezpieczyli koty i przywieźli je do wskazanej lecznicy następnego dnia. Kociątko ze złamaną łapką państwo przynieśli do swojego letniskowego domu na rękach. Po pozostałe wrócili najszybciej, jak było to możliwe. Niestety w tym czasie jeden z malców zaginął. Szukali i wołali go po całej okolicy, przeczesali leśne zarośla, nie było po nim śladu. Czy przeżyje? Jaki czeka go los? Czy lokalna organizacja zlituje się nad nim, interweniując w sprawie kocic, nie bacząc na koszty, choć ten jeden raz? Możemy mieć jedynie nadzieję i prosić…
Tymczasem do Rzeszowa po godzinach długiej drogi przyjechała 3 kociąt, dwa kocurki i kotka ze złamaną łapką. Kocurki czują się dobrze, a ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, są „tylko” masakrycznie zarobaczone i zapchlone. Po podaniu środków przeciw pasożytniczych i dobowej obserwacji zostali wypisani „do domu”. Dla kotki lekarz przyjechał specjalnie na konsultację, nie miał dyżuru tego weekendu. Niestety po wykonaniu dokładnych zdjęć RTG i zbadaniu łapki stwierdził, że jedynym wyjściem, zapewniającym najlepszy z możliwych komfort życia dla kici jest amputacja. Złamanie jest stare i skomplikowane, jego rekonstrukacja jest już niemożliwa. Mała kicia została w lecznicowym szpitalu, gdzie oczekuje na zabieg.
Kociaki mają niesamowitą orientalną urodę. Dlatego wybraliśmy dla nich imiona pochodzące od egipskich bóstw. Wierzymy, że to będzie dla nich szczęśliwym amuletem. Horus i Anubis są już w domu tymczasowym, gdzie od razu weszły w stado. Zwiedzają zakamarki, zaglądają tu i tam i już wesoło bawią się z kocimi współlokatorami. Malutka Neit w szpitalu walczy o zdrowie i szansę na lepsze życie i choć będzie potrzebowała więcej czasu i opieki, głęboko wierzymy, że i ona odnajdzie w przyszłości swoje szczęście.
Was Kochani ten kolejny raz ogromnie prosimy o wsparcie. Czy to na zachodzie, czy też na wschodzie jedno pozostaje niezmienne – cierpienie żywej istoty. Temu cierpieniu się sprzeciwiamy, temu cierpieniu chcemy przeciwdziałać, ale udaje nam się to tylko dzięki waszej pomocy.
Laden...