Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kanton ślicznie dziękuje Wam za pomoc :) Kocurka udało się wyleczyć, wymaga co prawda karmienia karmą dla wrażliwych kotków, ale jest już piękny i wyleczony :) Rozgląda się za miejscem gdzie będzie mógł zamieszkać :)
Z całą pewnością nie mogę powiedzieć, żebym był niechciany. Człowiek, u którego mieszkała moja mama, przyjął z radością moje narodziny, ponieważ przedstawiałem konkretną wartość. Nie, żeby to była jakaś zbyt znaczna wartość, nie urodziłem się w hodowli, tylko w miejscu, gdzie takie maluszki jak ja rodziły się w brudzie od razu z całym arsenałem pasożytów, którymi zarażaliśmy się od naszych zaniedbanych mam.
Niewiele pamiętam z tego miejsca. Pamiętam, że często bywałem głodny, że potwornie tęskniłem za mamą, bo zabrano mnie od niej dużo za wcześnie, że człowiek mnie nie lubił, mówił, że jestem brzydki i że nie może mnie sprzedać, bo się nie podobam ludziom, że mogłam się z ładniejszym futerkiem urodzić. Pamiętam koszmarne bóle brzuszka, to, że miałem takie biegunki, że nie zdążałem do kuwety i było mi z tym strasznie źle, bo jak ubrudziłem podłogę, to wiele dni nikt tego nie sprzątał. Pamiętam, że mi samemu przeszkadzało, jak cuchnę, bo prócz jednego razu kiedy zrobiono mi kilka zdjęć, nikt mnie nie mył, ani nie czesał mojego długiego futerka.
Pamiętam strach, że jestem za brzydki, że nikt mnie nie kupi i że tu umrę tak jak wiele innych kotków, których śmierć widziałem. Ten dzień kiedy przyjechali dobrzy ludzie i nas zabrali, był najcudowniejszym dniem w moim życiu. Dostałem leki, prawie od razu przestał mnie boleć brzuszek i wreszcie byłem w miejscu, które było czyste a przede mną stała miseczka z jedzeniem. Nie wiedziałem wtedy, że to dopiero początek mojej walki o zdrowie. Te ciągłe biegunki bardzo osłabiły moje jelita, kiedy mogłem wreszcie się najeść, tak jak to jeść powinien kotek w moim wieku, to mi kawałek jelita wypadł na zewnątrz… Wtedy rozumiałem, że przede mną długie leczenie i w sumie nie wiem, czy ja kiedykolwiek będę jeszcze zdrowym kotkiem…
Kanton urodził się w pseudohodowli, szybko został zabrany od mamy, która z kolei szybko musiała zachodzić w ciążę i rodzić kolejne kocięta. Interes się kręcił tylko pod warunkiem, że kociąt było dużo, bo cena była przecież niższa od ceny kotków rasowych. Kanton miał pecha, nie znalazł szybko nabywcy i tylko przysparzał posiadaczowi zbędnych kosztów w postaci jedzenia, zupełnie nie karmić się nie dało, bo wówczas by na pewno nie przeżył i o zarobku można by zapomnieć.
Właściciel pseudohodowli będąc jednak człowiekiem dalece oszczędnym, nie wydatkował na takie fanaberie jak wartościowe jedzenie czy profilaktyka przeciwpasożytnicza, a koszty związane z leczeniem chorych zwierząt były dla niego tak przykre, że zwyczajnie ich całkowicie unikał. A Kanton chorował od dawna, pewnie jego jelita były pełne pasożytów, zanim jeszcze otworzył pierwszy raz w życiu oczęta. Cierpiał w spokoju od lejących biegunek, wzdęć i wymiotów. Oczywiście od razu dostał leki przeciw pasożytom, ale nie da się na raz wbić ich wszystkich, a podrażnione jelita w końcu nie dały rady i Kantonkowi wypadł odbyt.
Leczenie będzie długie, kocurek wymaga zabiegów i specjalnej diety. Człowiek, który go rozmnożył, do winy się nie poczuwa, sprawa nadal się toczy i może się toczyć i przez kolejne lata, a malec musi być leczony tu i teraz. Wymaga konsultacji u specjalistów, badań, szczepień i jak poczuje się lepiej kastracji. Błagamy Was o pomoc dla tej kruszynki, którą tak bardzo zawiódł człowiek.
Laden...