Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dzięki Wam udało się zoperować kocurka <3 W Leosiu zakochała się lekarz weterynarii z lecznicy w której kocurek mieszkał i adotowała pieszczoszka :)
Tam, skąd pochodzę, to normalne, że kotki chodzą bez opieki i jest też zupełnie normalne, że kotki nie wracają do miejsc zamieszkania. Szczególnie takie małe kotki, takie co to jeszcze roczku nie mają. Ja jestem już dorosły, wiekowy kocur – skończyłem właśnie trzy lata. Sądziłem, że jestem niezniszczalny. Że nic mi się nie może stać, skoro jestem tak sprytny, że dożyłem swojego wieku.
Moje rodzeństwo nie żyło nawet pół roczku, mama nie odchowała dzieciaczków, które urodziła kilka miesięcy po mnie. Wszyscy zgięli pod kołami aut. Ja żyłem nadal. Co za sukces! Uznałem, że jestem nieśmiertelny. Tamtego dnia biegłem jak zawsze, radośnie, z podniesionym do góry ogonkiem. Nagle usłyszałem przeraźliwy pisk opon na jezdni i poczułem, że lecę w powietrzu. Nie wiem, ile to trwało, ale zdążyłem w pamięci zobaczyć obraz każdego kotka, który tu zginął, moich braciszków i siostrzyczek, mojej mamusi. Widziałem ich leżących na poboczu ze złamanymi szyjkami, z rozbitymi główkami.
Patrzyłem na zbliżające się pobocze. Wydawało mi się, że widzę ślady krwi kotka, który odszedł tu kilka temu. Nie wiem... Byłem pewien, że to moje ostatnie sekundy. Poczułem okropny ból przy lądowaniu, ale żyłem. Podniosłem się i pędem pobiegłem do szopy, w której mieszkałem. Nic mi nie jest! Mogę biegać, żyję, nic mi nie jest! Z tym że nic mi nie jest, to się trochę na wyrost cieszyłem. Bolało mnie wszystko i pomyślałem, że jak się wyśpię to mi przejdzie. I przeszło. Prawie przeszło. Kiedy się obudziłem, nie mogłem ruszać moją lewą łapką. Wisiała bezwładnie i bolała. Po wielu, wielu dniach przestała tak bardzo boleć, ale nadal nie mogłem jej używać. Kazałem mojej główce coś robić, ale łapka się mnie nie słuchała.
Gdyby nie bardzo miła Pani to dalej bym mieszkał tam, gdzie mieszkałem. To ona znalazła ciocie, a ciocie zgodziły się pomóc mi. Przyjechałem do wielkiego miasta. Do takiego szpitala dla zwierzątek. Jejku, ja to nie mogłem w uwierzyć, słuchajcie, tutaj się leczy kotki prawie tak jak ludzi. Wiecie, że jak coś się w kotku popsuje, to ludzie to naprawiają? No w życiu bym nie podejrzewał… Mało tego – ciocie mi powiedziały, że jak wyzdrowieję, to poszukamy dla mnie domku. Takiego miejsca, gdzie kotek mieszka z człowiekiem pod jednym dachem. Krążyły takie legendy, ale ja zawsze myślałem, że to bajki dla małych, naiwnych kociąt. Jedyny starszy kocurek, jakiego znałem, mówił mi, że jest takie miejsce, gdzie kotki mieszkają z ludźmi. Podobno nazywa się kocie niebo i kotki właśnie tam idą, kiedy odejdą...
Leoś przejechał wiele kilometrów, żeby do nas trafić. Jest młodym, koło trzyletnim kocurkiem zakochanym w ludziach, wesołym, radosnym i pełnym życia. Kiedy jednak dotykamy jego lewej przedniej łapki, popłakuje. Ani razu nie zasyczał, ani nas nie pacnął, ale widać, że cierpi. Na zdjęciu rtg nie widać powodu niedowładu, wydaje się, że Leoś nie ma czucia głębokiego, ale reaguje bólowo.
Musimy wykonać drogie badanie elektroprzewodzenia. Jeśli okaże się, że przewodzenia nie ma, musimy łapkę amputować. Jeśli jest Leoś musi spędzić kilka tygodni na rehabilitacji. I operacja i rehabilitacja to ogromne koszty. Nie chcieliśmy przyjmować Leosia, bo nas na niego absolutnie nie stać, ale kiedy spojrzeliśmy w zielone oczęta nie potrafiliśmy mu odmówić. Po wyleczeniu problemów z łapcią Leosia czeka kastracja i szczepienia. Nam udało się opłacić dzień jego pobytu w całodobowej klinice, gdzie ma dostęp do specjalistów i zapłacić za dwa zdjęcia rtg.
Błagamy Was, pomóżcie nam wyleczyć Leosia, powinien mieć jak najszybciej wykonane badania, na które nie mamy funduszy…
Laden...