Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Stało się. Koniec. Po 10 latach skutecznego ratowania zwierząt, oddania im całego swojego czasu, serca i miłości, poświęcenia im absolutnie całego naszego życia zostałyśmy pokonane.
Pokonane nie przez ludzi, którzy uważają, że zwierzęta nie mają praw i uczuć, nie przez instytucje przeciwne zwierzętom, z którymi zmuszone jesteśmy wciąż walczyć, lecz przez gigantyczne długi. Wierzyciele zajęli konto organizacji, nie zostawiając nawet grosza.
Nasi podopieczni nie mają już nawet co jeść, a troska o to, co dalej, co się z nimi stanie sprawiła, że do jednej z nas musiała przyjechać karetka, bo stres i lęk o nasze zwierzęta jest ponad ludzką wytrzymałość. Bo widzicie kochani, APA nie ma nic.
Zdjęcia mówią więcej o tym, czym jest dla nas pomoc zwierzętom
Nie mamy dóbr, które wierzyciele mogliby spieniężyć na poczet długów. Naszym największym skarbem są nasze zwierzęta. Istoty, które po piekle, jakie zgotował im człowiek, u nas zaczynają ponownie mu ufać i na naszych oczach zaczynają cieszyć się życiem, którego wcześniej nie znały.
To jest dla nas najcenniejsze. Poza ich zaufaniem i tymi cudnymi oczami, które wpatrują się w nas z bezinteresowną miłością nie mamy nic. Niestety w świetle prawa, gdy poza zwierzętami nie mamy nic innego, to one podlegają wycenie i spieniężeniu. To koszmar, przez który od kilku dni jesteśmy wrakami ludzi. Perspektywa, że te, które nam ufają, które są naszą rodziną, które kochamy jak własne dzieci, mogą zostać wystawione na licytacji, jak przedmioty - nie daje nam żyć.
(tak aktualnie wygląda konto APA. Wszystko jest konfiskowane)
Jak do tego doszło? APA to trzy kobiety. Tylko trzy, a ratujemy i to bardzo skutecznie dziesiątki zwierząt rocznie. Niestety w naszym rejonie jesteśmy praktycznie jedyne, które podejmują się trudnych interwencji, bo wszyscy wiedzą, że jesteśmy w tym skuteczne. Jednak wyciągnięcie zwierzęcia z piekła to jedno. Sztuką jest je potem utrzymać, nim znajdzie się dla nich odpowiedni dom.
Nigdy nie zarabiałyśmy na zwierzętach. Żadna z nas za to co robi, nie pobiera żadnego wynagrodzenia. Wszystko, co robimy jest stuprocentowym wolontariatem, choć jest to praca na cały etat. 24 godziny na dobę. Nie mamy biur, służbowych telefonów i ludzi do pracy. Jesteśmy same a nasi podopieczni mieszkają z nami w naszych prywatnych domach.
I nie, nie jest to kilka piesków i kotków, lecz setki zwierząt, bo pod naszą opieką jest ponad 150 kotów i 44 psy. Każda z tych istot jest członkiem naszych rodzin. Wyznajemy zasadę, że nie po to ratujemy zwierzęta z łańcuchów, od oprawców i katów, by pakować je do kolejnych klatek, czy schroniskowych boksów. To istoty po bardzo ciężkich przejściach, które potrzebują masę uwagi, troski i codziennej miłości, by ponownie pokochać życie. Bardzo wiele z nich nie nadaje się do adopcji.
Miesięczny koszt samego utrzymania naszych podopiecznych, to lekko ponad 15 tys. złotych. Nie mamy takich wpływów. Gdy na koncie są pustki, same z naszych pensji, bo każda z nas pracuje zawodowo, kupujemy jedzenie i staramy się jakoś związać koniec z końcem. Nigdy żadna z nas nie narzekała na to, że większość zarobionych przez nas pieniędzy wydaje na podopiecznych APA.
Nie płaczemy nad zniszczonymi przez zwierzaki meblami, ścianami, podłogami, bo to, co robimy, to sens naszego życia i nawet nie wyobrażamy sobie, by wyglądało ono inaczej. Życia, w którym miałybyśmy nie pomagać.
Doskonale wiemy też, że jeśli nas zabraknie, w naszym rejonie zwierzęta zostaną bez pomocy, o czym już niejednokrotnie się przekonałyśmy. Wszystko, co uda się nam „uzbierać”, w pierwszej kolejności przeznaczamy na jedzenie dla zwierząt. To, by nie były głodne, jest naszym priorytetem. Niestety zbyt często nawet na wyżywienie nie starcza. Trafiają do nas zwierzęta w strasznym stanie i drugim bardzo dużym obciążeniem finansowym jest ich leczenie.
To ogromne pieniądze. Jesteśmy skromnymi osobami i proszenie o pomoc, o wsparcie naszych zwierzaków, jest dla nas trudne. Nie robimy, jak wielu, zbiórek na wszystko. Nie mamy marketingowców, specjalistów od reklamy, czy pozyskiwania środków.
Prosimy o wsparcie, o czym doskonale wiedzą osoby, które obserwują nasz profil na facebooku, tylko wtedy, gdy już naprawdę nie mamy. A telefon wciąż dzwoni, ludzie błagają byśmy pomogły, a my – my na samą myśl, że jakaś istota cierpi, nie umiemy powiedzieć „nie”. Nawet teraz, znając już naszą sytuację w ostatnich dniach przyjęłyśmy do siebie kolejne już - 4 mioty osieroconych kociąt, które przyjeżdżały do nas dzień po dniu. Nie powinnyśmy, ale mimo naszych próśb i apeli, absolutnie nikt innych nie chciał tym maleństwom pomóc.
I tak oto dobrnęłyśmy do ściany.
Nie jest dla nas ważne, co stanie się z APA, choć gdy przestaniemy działać, masa zwierząt nigdy nie otrzyma nawet szansy na pomoc. Najważniejsze jednak jest dla nas to, co stanie się z tymi, które już są. Tymi, którym już dziś nie mamy za co kupić jedzenia. Tymi, które są jedyną cenną „rzeczą” w APA i którym grozi licytacja, jak zwykłym przedmiotom.
To, co dzieje się teraz, jest koszmarem, który staje się realny, a z którego z całych sił chcemy się obudzić, ale tym razem bez pomocy ludzi, którym my pomocy nie odmówiłyśmy, nie damy rady.
Nie przeżyjemy, jeśli coś stanie się naszym podopiecznym. To nie są numerki w ewidencji. To istoty, które kochamy całym sercem i które są dla nas najważniejsze. Niestety ten świat jest tak urządzony, że miłość, troska i serce tym razem, to za mało. To straszne, że musimy żebrać i błagać o pomoc ludzi, by móc pomóc innym ludziom, którzy szukają u nas pomocy dla cierpiących istot.
Prosimy każdego dobrego człowieka - Pomóżcie nam przetrwać. Pomóżcie naszym podopiecznym. Pozwólcie nam dalej robić to, co tak kochamy. Pomóżcie nam dalej nieść pomoc i nadzieję. Mamy czas tylko do końca sierpnia na uregulowanie wszystkich długów i spłatę wierzycieli. Jeśli nie możesz nam pomóc - proszę, udostępnij nasze błaganie. Możesz również odwiedzić naszą stronę na facebooku, gdzie w zakładce "informacje" znajdziesz opis tego, czego potrzebujemy dla naszych podopiecznych.
Jeśli możesz, prosimy Cię o stałą pomoc, byśmy już nigdy nie musiały płakać nad losem naszych zwierząt. Nie trzeba wiele. Wystarczy stały wpływ choćby w kwocie 10 zł miesięcznie, bo niestety dziś w ten sposób pomaga nam tylko 6 osób...
Laden...