Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kosia odeszła od nas na zawsze :( W walce o życie wygrał podstępny FIP. Żegnaj nasza ukochana i bądź szczęśliwa w tym innym, lepszym świecie...
To maleństwo na zdjęciu to Kosia, najświeższa podopieczna rzeszowskiej Fundacji Felineus. Jak to coraz częściej bywa nie pochodzi z Rzeszowa, a z podmiejskiej wsi. Dlaczego? Dlatego, że na wsiach kotom nadal żyje się krótko, często umierają w bólu, a jeśli ktoś znajdzie jakąś bezbronną ofiarę ludzkiego okrucieństwa szybko się uczy, że w takiej sytuacji nie znajdzie właściciela zwierzęcia, nie znajdzie pomocnej dłoni, nie usłyszy słów wsparcia.
Szybko też się uczy, że tak zwana „pomoc instytucjonalna”, czyli władze gminy lub miejskie schronisko dla zwierząt nie pomoże każdemu zwierzęciu, że usłyszeć od nich można rady typu „zwierzę należy zostawić”, „uśpić”, „o tej porze nikt się tym nie zajmie” lub „zaraz ktoś przyjedzie” (ci, którzy czekają na „kogoś” po jakimś czasie rozumieją, że to tylko słowa).
Kosia leżała na poboczu wiejskiej drogi – maleńkie, kilkutygodniowe kociątko, które mieści się w dłoni, a jednak nie uniknęła samochodu, a siła uderzenia odrzuciła ją poza jezdnię. Tam leżała – maciupka futrzana kuleczka, która nie miała nawet siły miauczeć, przerażona, samotna, coraz wolniej oddychając i ziębnąc w zimny październikowy dzień. Tak mała i nieruchoma, że wygodnie było przejść obok i nie zainteresować się, nie zatrzymać, ominąć…
Na szczęście jeden człowiek popatrzył sercem, niechłodnym okiem. Zatrzymał się, zobaczył, że maleństwo ledwo dycha – ale dycha. I tak Kosia trafiła pod opiekę Fundacji, a stąd bardzo szybko do szpitala, gdzie lekarze szybko otoczyli ją opieką. Niemal w ostatniej chwili, bo kocinka jest w okropnym stanie – ma rozbity pyszczek, potrzaskaną łapkę, a przede wszystkim w chwili przyjęcia była okropnie wyziębiona. Nie miała zbyt dużych szans, ale malutka okazała się prawdziwą fajterką: dzielnie wygrzała ciałko, a mimo przesuniętej szczęki już po pierwszej dobie w lecznicy próbowała jeść.
Rokowania Kosi są ostrożne – to maleńkie zwierzątko, a przeszło poważny wypadek. Jednak bardzo chce żyć, a my nie możemy przecież powiedzieć „nie dasz rady, mały kotku, lepiej będzie cię uśpić, zakończyć twoje cierpienia”.
Kosię czeka diagnostyka a póżniej naprawa jej zdrowia. Na pewno będzie długa i kosztowna. Po raz kolejny więc trzymamy kciuki za lekarzy, aby pomogli kotu wrócić do zdrowia po tragedii, która zdarzyła się z winy człowieka. Już teraz jednak wiemy, że koszty diagnostyki i leczenia są poza naszymi możliwościami finansowymi, dlatego prosimy Cię o pomoc.
Wyciągnij dłoń – możesz na niej zmieścić to maleńkie kocie życie; tą samą tą dłonią możesz wesprzeć Kosię w jej walce o przyszłość, zdrowie, nowy dom…
Laden...