Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Po długiej i ciężkiej walce udało się ocalić łapę Tropa.
Sytuacja była bardzo dramatyczna, w tę Sylwestrową noc rozgrywały się losy psa, który o mało nie stracił życia dzięki decyzji jaką podjęła jego opiekunka.
Osoba ta chciała skazać Tropa na śmierć ponieważ nie widziała możliwości opiekowania się zwierzęciem, które będzie miało 3- łapy.
Gdyby nie szybka reakcja ludzi, którzy zawieźli psa do jedynego gabinetu weterynaryjnego, który zgodził się udzielić psu pomocy o tak późnej porze, Trop już by nie żył.
To Oni powiadomili naszą Fundację i poprosili opiekunkę psa o podpisanie dokumentów zrzeczenia się praw do niego. To Oni również pojechali z Tropem do Krakowa aby umieścić go w całodobowej klinice.
Od tej pory rozpoczął się wyścig z czasem. Lecznica na podstawie zdjęć RTG oceniła szansę na uratowanie łapy Tropa, a były one spore.
Amputować zawsze można- powiedział dużurujący lekarz ale my najpierw zawalczymy.
Pierwsza z dwóch operacji jakie przeszdł pies bardzo dobrze wróżyła, Trop zaczynał odzyskiwać rezon a nawet lekko podpierał się "naprawianą" łapą.
Po drugiej operacji pies wraz z zaleceniami został wypisany z kliniki i przetransportowany do hoteliku.
Po miesięcznym pobycie w hotelu, Trop został adoptowany, i to już szczęśliwy koniec tej Sylwestrowej nocy.
Dziękujemy za wsparcie, dzięki niemu mogliśmy opłacić faktury za leczenie Tropa. Środki ze zbiórki zostały w całości wykorzystane na ten cel.
To miała być piękna niczym niezakłócona noc. Huk petard zmienił jednak bieg historii zarówno dla pewnego psa, jak i dla obcych mu ludzi. Psiak imieniem Trop, spłoszony wystrzeliwanymi w powietrze petardami uciekał w panice prosto przed siebie. Był tak przerażony, że nie zauważył samochodu, kierowca prawdopodobnie nie miał szans go ominąć i w sensie dosłownym przejechał po nim kołem. Wyjący z bólu pies podczołgał się pod drzwi domu, w którym mieszkał.
Na szczęście świadkami tej tragedii byli przechodzący nieopodal ludzie. Wraz z opiekunem czworonoga natychmiast pojechali do weterynarza. Ten jednak po obejrzeniu psa stwierdził, że nie ma on żadnych szans i zaproponował... eutanazję. Właściciel od razu się zgodził. Wtedy do akcji wkroczyli świadkowie potrącenia, którzy uznali, że półtorarocznemu zwierzakowi koniecznie trzeba dać szansę. Zrezygnowali z sylwestrowej zabawy, skontaktowali się z naszą fundacją i w środku nocy zawieźli nieszczęśnika do kliniki weterynaryjnej w Krakowie (ponad 100 km).
Na miejscu okazało się, że Trop ma obrzęk narządów wewnętrznych i prawie oderwaną tylną łapkę, której prawdopodobnie nie uda się uratować. Rozpoczęła się walka o jego życie. Przez całą noc lekarze stabilizowali stan zwierzaka, aby z samego rana przeprowadzić amputację. W trakcie zabiegu okazało się, że w łapce jest czucie i ukrwienie, w związku z powyższym weterynarze natychmiast przystąpili do jej rekonstrukcji. Rokowania są bardzo ostrożne, ale wszyscy mamy nadzieję, że nie trzeba będzie amputować kończyny.
Koszty przyjęcia psa na ostry dyżur, operacji i opieki pooperacyjnej są ogromne, a jeśli jednak kończyny nie da się uratować i konieczna będzie amputacja, i tak już wysokie koszty, wzrosną niebagatelnie. Nadzieja umiera ostatnia i dlatego wierzymy, że wszystko skończy się dobrze a nasz Trop po zabiegach rehabilitacji, które będzie musiał przejść, znowu będzie szczęśliwym "czworonożnym" gończym psem.
Jego opiekunowie nie chcą "zepsutego" psa, ponieważ jak stwierdzili, ten nie poradzi sobie przy budzie. Pokrycie wszystkich kosztów leczenia spadło na nas, niestety! Bez Państwa pomocy nie udźwigniemy ich. W imieniu Tropa prosimy, pomóżcie nam zapłacić za "nowe życie" tego dzieciaka.
Poniżej skan pierwszej wystawionej faktury na kwotę 3567,00 PLN. Kolejne koszty generują się cały czas.
Laden...