Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Pięknie Wam dziękujemy za pomoc, sami nie dalibyśmy rady.
Mirin cała i zdrowa czeka wraz z siostrą Biną na swój nowy domek na zawsze :)
Pewnie żyłabym jeszcze rok, no może dwa, bo my, kotki na wsi, przeważnie tyle żyjemy. I zupełnie nie chodzi o to, że to jest wieś, tylko my tam prawie wszystkie wychodzimy na zewnątrz i prędzej czy później wybiegniemy na ulicę. Kilka razy nam się uda przebiec a potem raz nie uda. Ja tak straciłam i mamę i rodzeństwo.
Ja to Wam powiem, że się tej ulicy bałam i starałam się nie zbliżać, ale pewnie gdybym urodziła kocięta to w końcu bym za jakimś wybiegła. Nie mogę powiedzieć żebym nie dostawała jeść, nawet też nie marzłam, bo miałam się gdzie schować. Naprawdę pan, na którego podwórku mieszkałyśmy z siostrą był dla nas dobry, ale nie wiedział, że kotki się szczepi, nie wiedział, że się nam daje tabletki na robaczki takie co po nas chodzą i takie co żyją w środku. Ja słyszałam od innych kotków, że dla zwierzątek są w ogóle specjalni lekarze i że są domki gdzie kotki się bardzo kocha, pozawala się im spać koło siebie i nawet się z nimi bawi.
Nasz pan nas nie chciał, nigdy nie zrobił nam nic złego i starał się o nas dbać, ale my się tutaj po prostu urodziłyśmy a pan by wolał, żebyśmy się nie urodziły wcale. Ten dzień kiedy nasz pan dowiedział się, że ciocie mogą mu pomóc w zabiegach dla nas tak, żeby pan nie musiał mieć więcej kotków był i dla niego i dla nas bardzo szczęśliwy. Trafiłyśmy do cioć a pan powiedział, że jak bardzo musimy wracać to nas weźmie i będzie nas zawsze karmił, ale może jak nie musimy to lepiej żebyśmy nie wracały… Czekają mnie u cioć jakieś zabiegi i badania, ale wreszcie na własne oczy zobaczyłam lekarza dla kotków. Tak, naprawdę taki lekarz istnieje :) Ciocie mi obiecały, że jak już będę gotowa to poszukamy dla mnie domku, który mnie naprawdę będzie chciał i tak naprawdę mnie pokocha, ja się naprawdę już nie mogę doczekać!
Tak naprawdę Mirin i jej siostra Bina miały naprawdę dużo szczęścia. Urodziły się co prawda jako zupełnie niechciane kocięta, ale człowiek w gospodarstwie, u którego mieszkały, dbał o ich potrzeby – karmił, zapewniał wodę i pozwalał się przed warunkami atmosferycznymi schować. Mama kociczek pojawiła się w gospodarstwie rok temu, urodziła kocięta i niedługo potem zniknęła. Przypadek kotki uświadomił jednak Panu, że koty rozmnażają się dość szybko, a że kotków tak naprawdę nie chciał, dbał o małe nie z miłości a z poczucia obowiązku - kiedy dowiedział się o naszej fundacji i możliwości sterylizacji kotek szybko nam Mirin i Binę przywiózł.
Zdecydowaliśmy wspólnie, że kociczki u nas zostaną i poszukamy im domu. Mirin jest potwornie zarobaczonym kotkiem co udało jej się nam okazać pierwszej doby naszej znajomości, wymaga też odpchlenia, badań, szczepień i zabiegu sterylizacji i czeka ją około 14 dni pobytu w lecznicy.
Błagamy Was o pomoc dla tej drobniutkiej słodkiej koteczki, nie mamy naprawdę jak zapłacić za wszystko czego Mirin potrzebuje, żeby zacząć szukać wymarzonego domku, z oszczędności udało nam się opłacić jej pierwsze odrobaczenie…
Laden...