Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Życie Psotki zostało uratowane dosłownie w ostatniej chwili. Gdyby nie przeprowadzona natychmiast operacja pozostałoby jej kilkadziesiąt godzin życia. Niestety ze skutkami choroby musiała walczyć kilka miesięcy. Dzięki zebranym środkom Psotka miała zapewnioną pełną i regularną diagnostykę kontrolną po operacji. Badania obrazowe i parametrów krwi pozwoliły na obserwację postępów leczenia i wdrażanie odpowiednich leków.
Dzięki temu dzisiaj Psotka jest zupełnie zdrowym kotem, bez żadnych pozostałości po przebytej chorobie. Nie wymaga przyjmowania leków ani suplementów. Jedynym zaleceniem lekarzy jest podawanie raz w tygodniu specjalistycznej karmy, którą Psotka bardzo lubi.
Na dzień dzisiejszy poszukuje spokojnego i odpowiedzialnego domu. Bo pomimo tego, że nadal jest bardzo płochliwa to gdy już zaufa człowiekowi staje się fantastycznym kompanem do długich rozmów na kolanach i poduszce.
W imieniu własnym i Psotki bardzo dziękujemy za ogromne wsparcie w ratowaniu jej życia i zdrowia.
Psotka, to wolno żyjąca działkowa koteczka. Jej karmicielka postawiła dla niej i jej towarzyszki styropianowy domek na swojej działce. I przez prawie 2 lata kotki żyły sobie spokojnie z dnia na dzień. W okresie zimowym niestety przestała je dokarmiać, bo jak twierdziła ciągle chorowała, ale zostawiła innej karmicielce klucz do swej działki by ta doglądała kotów. Tej wiosny jednak coś się zmieniło, coś, co zamieniło życie Psotki w koszmar.
Karmicielka zrezygnowała (tak!! Zrezygnowała) z kotów na swej działce. I nie chciała już, żeby w ogóle wchodziły na jej teren. Niestety, nie można wytłumaczyć kotom że to już nie ich dom, one ciągle tam wracały. W krótkim czasie towarzyszka Psotki zniknęła. Psotka jest sprytniejsza, co pewnie ją uratowało przed podzieleniem losu swej przyjaciółki. Lecz karmicielka ze swym mężem posunęli się dalej z pomysłami jak pozbyć się kota. Zagracili wejście do budy, żeby nie miała się gdzie schować, a w miejscu, gdzie wystawiana była karma założyli dźwiękowy odstraszacz zwierząt, który emituje dźwięki o częstotliwości na poziomie 25 kHz. Wyobraźcie sobie, co ta biedna kotka przeżywała, gdy głodna podchodziła do jedzenia i w tym momencie do jej uszek docierał pisk, powodujący niewyobrażalny ból.
Poza tym zaczęła kuleć na łapkę. Inna karmicielka wraz z naszą wolontariuszką prosiły, żeby wyłączyć odstraszacz, bo chcemy złapać kotkę, a ta nie chce jeść poza działką. Poza tym, w tych dobrych czasach można było ją pogłaskać, a nawet wziąć na ręce. Teraz na sam głos człowieka reaguje ogromnym strachem. Niestety... Nie dość, że zmienili kłódkę, to dołożyli kolejne takie urządzenie, a ich córka zaczęła wydzwaniać z pogróżkami. Byliśmy kompletnie bezradni. Tak mogliśmy złożyć doniesienie do odpowiednich organów, ale takie sprawy trwają, a my musieliśmy jak najszybciej zabrać Psotkę od jej oprawców, zanim zniknie. Łapanki były urządzane codziennie przez prawie miesiąc, czasem nocami. Ale Psotka była tak wystraszona i oszołomiona, że nawet nie podchodziła do klatki łapki. Aż pewnego dnia podeszła dość blisko do naszej wolontariuszki, a ta chwyciła ją za kark i już nie puściła. Udało się, choć nie obyło się bez rozlewu krwi. Psotka dotkliwie pogryzła wolontariuszkę przy zamykaniu transportera. Ale najważniejsze że była już bezpieczna.
Od razu została umówiona na wizytę w gabinecie weterynaryjnym i na zabieg sterylizacji, w trakcie którego okazało się że ma ropomacicze z perforacją i wylewem ropy do jamy brzusznej. Spowodowało to zapalenie otrzewnej. Lekarze określili jej stan na ciężki. Najbliższe dni były decydujące, ale wszystko wskazuje na to że Psotka wyjdzie z tego. Musi przejść tylko dość długi proces leczenia.
Możemy się tylko domyślać, co spowodowało pęknięcie chorej macicy… Uderzenie? Kopniak? Nigdy się tego nie dowiemy, ale z pewnością Psotka została uratowana w ostatniej chwili. Gdyby nie natychmiastowy zabieg i wdrożona antybiotykoterapia już by jej nie było. Odeszłaby w męczarniach.
Teraz mieszka sobie w domu tymczasowej u naszej wolontariuszki. I choć nadal bardzo boi się ludzi i mocno reaguje na każdy ruch i dźwięk to pozwala się dotykać swej opiekunce, czasami nawet delikatnie zamruczy. Jednak ciężko znosi częste wizyty w klinice, gdzie ma podawane dożylnie leki i kroplówki. W jej oczach jest niesamowita chęć życia, a w naszych sercach chęć pomocy w odzyskaniu jej wiary w ludzi. Kiedy tylko wyzdrowieje będzie spokojnie się socjalizować w domu tymczasowym, żeby później móc znaleźć najlepszy dom na świecie, bo tylko na taki zasługuje.
My zrobiliśmy wszystko, żeby przerwać koszmar Psotki i uratować jej życie, jednak wszystkie zabiegi już wygenerowały dość duże koszty, a wiele jeszcze przed nami. Leczenie jeszcze potrwa, a każdy jego etap musi być monitorowany poprzez badania krwi i USG. Dodatkowo musi być suplementowana preparatami uspokajającymi, by choć trochę zniwelować strach. Dlatego prosimy Was o finansowe wsparcie dla tej dzielnej koci. Udowodnijmy jej razem, że nie wszyscy są takimi sadystami niż jej była karmicielka i jej mąż. Bez Was nie uda nam się zapewnić jej wszystkiego, co potrzebuje i wiemy też, że nie pozostaniecie obojętni na jej los. Z góry Wam dziękujemy w naszym imieniu i Psotki.
Laden...