Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie. Za uzbieraną kwotę opłaciliśmy odorbaczenie i szczepienia całej grupki.
Maluchy znalazły dom. Mama wciąż jest podopieczną fundacji.
Niewielkie podkarpackie miasteczko i starsza kobieta. Choć staruszka ma rodzinę, to mieszka sama. Któregoś dnia przed domem kobieta zauważa kota. Jest dziki i nieufny, ale przez kolejne dni kręci się po ogrodzie. Kobieta ma dobre serce, wynosi zwierzakowi coś do jedzenia. Mijają kolejne tygodnie, do ogrodu coraz częściej zaglądają okoliczne koty, a staruszka cieszy się, że ma takie towarzystwo. Samotność – chyba najgorsza choroba cywilizacyjna XXI wieku. Dzieci dawno już wyfrunęły z gniazda, wnuki powoli też idą na swoje, rzadko mają czas wpaść do babci w odwiedziny. Staruszka przelewa więc całą swą miłość i dobroć na koty. Zwierzaki nie pozostają dłużne, coraz bardziej ufają i się oswajają. Zimą, niektóre z nich, te najbardziej ufne, spędzają chłodne dni i noce w domu u boku staruszki.
Starsza pani, choć bardzo zaradna jak na swój wiek, niestety zapada na ciężką i nieuleczalną chorobę. Wtedy u progu jej domu coraz częściej pojawiają się bliscy. Wtedy też odkrywają koci problem. Koty owszem nakarmione, niektóre z nich udomowione, ale żaden z nich nie został wykastrowany. Rodzina postanawia więc wziąć sprawy w swoje ręce, by ograniczyć rozmnażanie się kociej bezdomności. Postanawiają wykastrować koty. Szybko odkrywają jednak, że dla jednej z kotek spóźnili się z pomocą. W kąciku za fotelem, na wełnianym kocyku leży złotooka czarna kocica i karmi cztery czarne jak węgielki maluszki. Maleńkie, niezdarnie przebierające łapkami, patrzące zdziwionymi granatowymi oczami kociaki. Starsza kobieta tłumaczy rodzinie kocią historię. "Ta czarna kocica to dziecko takiej dzikiej kotki. Przyprowadziła ją tu w lecie, a potem zniknęła. Ta czarna się bardzo oswoiła, lubi siedzieć w domu, ale po ogrodzie też lubi biegać. No tylko kto by pomyślał, że ona przed wiosną się okoci. No ale okociła się jakieś dwa tygodnie temu".
Rodzina postanawia znaleźć pomoc dla kotki z maluchami. Dzwonią do Fundacji Felineus, opowiadają całą historię. Niejeden szukałby zapewne winnego tego całego zamieszania. Przecież starsza pani mogła powiedzieć rodzinie, bo rodzina mogła się bardziej zainteresować staruszką i kotami. Tak moglibyśmy oceniać, przerzucać oskarżenia i krytykę, tylko po co? Czy ocenianie zmieniłoby sytuację? Ilu jest takich, którzy w ogóle nie szukaliby pomocy, bo przecież wiadomo, co się robi z małymi, niechcianymi kotami? Bez chwili wahania podejmujemy więc decyzję o przyjęciu kociej mamy i jej dzieci pod fundacyjne skrzydła. To dla nich jedyna szansa na lepsze i szczęśliwe życie.
„Jak je zobaczyłam, to pomyślałam, że wyglądają jak pierwiosnki w moim ogrodzie.” – to pierwsze słowa naszej wolontariuszki na widok kocich niemowlaków. Choć kalendarzowa wiosna jeszcze się nie zaczęła, to dla nas w kociej fundacyjnej rzeczywistości, wiemy, że mamy już wiosnę. To pierwsze maluszki przyjęte w tym roku. Pierwsze, które wymagają teraz troskliwej opieki. Musimy z całych sił zadbać o zdrowie i kondycję nie tylko kociaków, ale także ich mamy. Dobra zdrowa dieta, wspomaganie odporności to nasze zadania na już. Kiedy maluszki osiągną odpowiedni wiek odrobaczenia i szczepienia. Oczywiście kiedy kocia mama wykarmi swoje dzieci, obowiązkowo czeka ją kastracja. Przed nami i przed naszymi najmniejszymi jeszcze długa droga nim z kocich nieboraków wyrosną dziarskie i pewne siebie kociaki, gotowe na podróż do nowych domów.
Czy po drodze los nie sypnie nam kłód pod nogi? Czy maluszki będą rosły silne i zdrowe? Czy kocia mama także będzie się dobrze czuła? Z jakimi wyzwaniami przyjdzie nam zmierzyć czoła na drodze do kociego szczęścia? Nie znamy odpowiedzi na te pytania. Nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć, tego co się stanie. Dlatego nie zwlekając, już dziś, tu i teraz bardzo prosimy o grosik wsparcia dla naszych najmłodszych podopiecznych i ich mamy.
Laden...