Mam Kocią Mamę i dwie Filie, a jedna z nich swym działaniem obejmuje teren mojego dzieciństwa. Wiola, szefowa oddziału z Szadku, odebrała prośbę o pomoc. Sytuacja klasyczna, typowa dla społeczności wiejskiej. Z jednej strony Uniejów słynie termami, nowoczesnym, odważnym zarządzaniem, inwestycjami rosnącymi jak grzyby po deszczu. Zmiany dokonują się błyskawicznie w infrastrukturze mojego ukochanego miasteczka. Jednak nie na wszystkich jego płaszczyznach... Ustawa dotycząca ochrony zwierząt, ograniczanie ich bezdomności, którą powinien realizować Urząd Miasta jak na razie realnie nie funkcjonuje.
Kociarze są bezradni. Karmią koty, organizują im schronienia przed złymi ludźmi i wałęsającymi się psami, ale brakuje im wsparcia w ograniczaniu ich rozmnażania.
Są tam też miłośnicy kotów. Cecha charakterystyczna to miłość bezwarunkowa do kotów, głusi na krytykę opinii publicznej, na przykre słowa, na ironiczne komentarze i drwiące uśmiechy, szukają ratunku dla bezdomnych futer. Są konsekwentni. I za to im chwała. Szukali pomocy i ją znaleźli, trafili na Kocią Mamę. Kiedyś ja zbierałam chore bidy, teraz sami mi je dostarczyli. Pierwsza tura kotów dotarła do Łodzi. Są bezpieczne u Ani w lecznicy. Kotka matka i dwa jej młode dzieciaki, dymny kocurek i czarna dziewczynka. Dojechała też ciut starsza siostra, zagrzybiona, długowłosa, klasycznie pręgowana buraska - laleczka. Za moment i ona będzie piękna. Ma w sobie znamiona kota rosyjskiego, ciekawe jak to się pomieszały kocie geny.
Prosimy o pomoc w leczeniu - mała bura kotka ma zaawansowaną grzybicę, kiedy już będzie wyleczona trzeba ją zaszczepić i wysterylizować; matka kociąt - szczepienie, strylizacja; kocie dzieci - odrobaczanie, szczepienie.