Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Drodzy Państwo, bardzo Wam dziękuję za pomoc dla Krecika. Jest już bezpieczny i jutro lub w czwartek do mnie przyjedzie.
Choć jest już ciemno i wieczór jest zimny, handlarka przywiązała Krecika na zewnątrz, poza szopą. Już z daleka słyszę jego ciężki, chrapliwy oddech. Nie podoba mi się ten dźwięk, słyszałem go już wielokrotnie. Prawdopodobnie Krecik jest chory, potrzebuje dostać lekarstwa i chociaż kilka dni spędzić w ciepłym boksie. Ale cóż. Koni w drodze do rzeźni nikt nie leczy. Bo po co?
Krecik stoi nieruchomo, ze spuszczoną głową i półprzymkniętymi oczami. Nie wiem, czy to ze smutku i rezygnacji, czy dlatego że jest chory. A może jedno i drugie. Na szczęście handlarka pokazała mi Krecika i poszła do domu, więc mogę z nim zostać sam.
Krecik pozwala się pogłaskać, nie protestuje. Kiedy podaję mu marchewkę, wącha ją, ale nie chce wziąć. Serce mi pęka, kiedy widzę jego smutne, zgaszone spojrzenie i niemą prośbę w oczach.
Tak, wiem, Kreciku. Chcesz, żebym cię stąd zabrał. Chciałbym to zrobić, bardzo. Uwierz mi. Chciałbym zabrać cię stąd już dziś, teraz. Ale nie mogę. Ludzki świat rządzi się prawami, których ty, Kreciku, nie zrozumiesz. Dziś muszę cię tu zostawić, choć serce mi pęka. Ale może dobrzy ludzie ci pomogą. Nie wszyscy ludzie są źli. Nie wszyscy są tacy jak ci, którzy sprzedali cię na śmierć. Nie wszyscy są tacy jak ta handlarka.
Zostań tu, Kreciku. Muszę iść. Ale wrócę po ciebie.
Wrócę, jeśli tylko uda mi się wyżebrać pieniądze dla Ciebie.
Udało nam się wspólnie zebrać zaliczkę, 1000 złotych, którą już wpłaciłem handlarce. Na resztę zgodziła się poczekać do poniedziałku.
W kwotę wliczony jest wykup, transport, diagnostyka i weterynarz oraz kowal i miesiąc utrzymania.
Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387.
Zobacz więcej na www.razemdlazwierząt.pl
Laden...