Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie dla Kristiny. Kotka wróciła do zdrowia. Nadal jest podopieczną Fundacji gdzie czeka na nowy dom.
Historia małej Kristiny nie jest nadzwyczajna, to taki klasyk o niedoli małego wiejskiego kociaka. Historia tak powtarzalna i przewidywalna, że pewnie nikogo już nie wzruszy. Może nawet ktoś z was pomyśli sobie „nie ja już gdzieś to czytałem, ten tekst to chyba plagiat”.
Lecz zapewniam was, że drżącą dłonią piszę dla was, dla Kristiny, każde słowo… bo choć pewnie świat nie przejmie się jej historią, to do moich oczu napływają łzy. Czasami nad ludzką znieczulica pozostaje już tylko zapłakać…
Podkarpacka wieś i dom, w którym nikt już nie mieszka. Wokół domu kilka pomieszczeń gospodarczych. W starym kurniku, starsza, niechciana i niczyja kotka rodzi maleńkie kociaki. Ludzie na wsi wiedzą o tym, ale udają, że nie widzą. Po co mieliby zawracać sobie głowę niechcianą kotką i jej dziećmi? Kociaki rosną, zaczynają wychodzić z kurnika na podwórko, jest koniec lata i jeszcze ciepłe dni. I wtedy staje się cud. Przechodząca obok opuszczonego domu Dobra Dusza dostrzega hasające w trawie kocięta.
Uchyla bramkę i wchodzi na podwórko. O dziwo ani kotka, ani maluchy nie boją się dotyku ludzkiej dłoni. Ach no tak, bo choć dom opuszczony, to ktoś czasami tu bywa. A to sąsiad zaglądnie, a to dzieciaki z wioski się tutaj bawią… a ktoś chyba kupił ten pustostan i remontować będzie i przyjeżdża z rodziną… A koty? Cóż wiedzieli, głaskali, lecz zostawili, bo przecież kot na wsi sobie poradzi.
Jednak nasza Dobra Dusza nie zamierza odpuszczać. Czuje się odpowiedzialna, za to, co zobaczyła. Wraca do domu, wertuje Internet i wykręca numer do Fundacji Felineus.
Dobra Dusza obiecuje zaopiekować się starszą kotką, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że takie starsze wiejskie koty, nienauczone kocich manier, mają małe szanse na adopcje i giną gdzieś niezauważone między setkami innych kocich oczu. Pomagamy w kastracji i profilaktyce dla kotki. Maluszki natomiast trafiają pod skrzydła Fundacji. Trafiają chore, zaniedbane i zarobaczone. Wśród nich jest mała Kristina. Kociaki od początku walczą z wirusami. Najpierw w domu tymczasowym z codziennymi wizytami w lecznicy, ale ich stan się pogarsza. Trafiają do szpitala. Po kilku dniach umiera maleńka siostra Kristiny. Pozostałym udaje się pokonać klacywirusa. Wracają do domu tymczasowego, nabierają sił, odrobaczamy je, szczepimy i z nadzieją patrzymy w przyszłość.
Zaczynamy szukać im nowych domów. Jednak znów dzieje się coś złego. Kristina i jej brat czują się źle, duszą się. Opiekunka na sygnale jedzie do lecznicy. Maluchy zostają w szpitalu. Tym razem lekarze diagnozują wirusowe zapalenie oskrzeli. U małego do wszystkiego dołącza FIP. Dwa dni później braciszek Kristiny odchodzi za tęczowy most.
Jednak nasza mała Kristina, podpięta pod kroplówki, z ciałkiem obolałym od zastrzyków, kurczowo trzyma się życia. Dzielnie znosi każdy zabieg i każde badanie, a lekarze wciąż dają jej szanse. Ona walczy, jak lwica, jak tygrys. Nasza mała nieumarła, która tak bardzo chce żyć. I choć to wszystko kosztuje zbyt wiele, jak na fundacyjną kieszeń, nie poddamy się i będziemy walczyć do końca.
I na sam koniec, drżącą dłonią napiszę jeszcze, że dla małej Kristiny liczy się teraz każda pomoc. Każdy grosik i udostępnienie. Czy pomożesz małej burej kotce w walce o życie?
Laden...