Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Minęło pół roku, przez które uzbieraliśmy wspólnie 83255zł.
Nie udało się zgromadzić całej kowty, ale za to misja ratowania Fundacji zakończyła się sukcesem. Azyl przetrwał. Co się wydarzyło przez te sześć miesięcy?
Przede wszystkim Fundacja była w stanie nadal funkcjonować. To był czas pełen radości, chociaż zdarzały się także łzy. Najważniejsze, że wszystkie nasze zwierzęta były najedzone, bezpieczne i otoczone troskliwą opieką lekarską.
Zbiórka objęła także koszty leczenia Migotki - 10 tyś: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/szansamigotki
Uregulowaliśmy także rachunki za pobyt w klinice Cover Boya - 1,5 tyś: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/coverboy
Dokończyliśmy zbiórkę na pokrycie faktur za leczenie, odrobaczanie i wizyty lekarza weterynarii w kwocie - 3 tyś: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/leczeniekoniktosiowa
Zaspokoiliśmy te najważniejsze potrzeby, czyli na bieżąco uzupełnialiśmy zapasy siana, słomy, paszy, lekarstw, suplementów oraz pomocy weterynarza.
Ponadto naprawialiśmy dziury w płocie, zaopatrzyliśmy się w dodatkowy elektryzator i ok 2 kilometry taśmy do pastucha. Wymieniliśmy także słupki i pozbyliśmy się zniszczonych elementów ogrodzenia. Sprzątaliśmy na bieżąco teren Azylu.
W tym okresie dołączyła do nas Marusia uratowana przed rzeźnią stara i wyniszczona klacz, która zdążyła u nas nabrać siły i zaopiekowała się małą Migotką.
Udało nam się ocalić także Anję i Rambo z potwornych warunków z fermy lisów, a wraz z nimi 3 liski i 2 norki, które przekazane zostały do azylu w Szewcach.
Fot. Anja i Rambo w klinice.
Nowy dom oraz szansę na zdrowe i szczęśliwe życie dostał także kucyk Ferdek, którego cierpienie trwało latami.
To dzięki Waszemu nieocenionemu wsparciu mogliśmy kontynuować swoją misję i nieść pomoc kolejnym zwierzętom skrzywdzonym przez ludzi. To dzięki Wam konie, które umknęły przed rzeźnią nadal mogą mieć swój własny, bezpieczny Azyl.
Dziękujemy Wam za to z całego serca. Gdybyśmy nie mieli tego wsparcia, to praca naszych rąk niewiele by znaczyła. Jesteśmy organizacją non-profit i jesteśmy w stanie istnieć tylko jeżeli Wy będziecie z nami.
Możemy ramię w ramię walczyć przeciw niegodziwości, ratować, pomagać, leczyć i odmieniać koński świat. Bo przecież liczy się każde życie. Współistniejemy ze zwierzętami na tej samej ziemi i jesteśmy im winni opiekę, troskę oraz szacunek.
Rozliczenie zbiórki: Leczenie, szczczepienia, odrobaczanie, przegląd stomatologiczny stada i zabiegi, badania to łączny koszt 15141,79 zł, suplementy w tym równiez materiały opatrunkowe 5765,59 zł, utrzymanie stada koni w Ktosiowie oraz stada koni chorych wraz z z opieką i sprzątaniem to 58 669 zł, zakup paszy specjalistycznej dla chorych koni, ziarna, trawokulek i wysłodek 12818,81 zł opłata za teren który dzierżawimy to 3500 zł, usługi kowalskie to wydatek 4240 zł (mamy konie, które wymagaja kucia ortopedycznego). Łączny koszt półrocznego utrzymania przekracza kwotę 100 tyś zł
Jeszcze raz bardzo dziękujemy i zapraszamy do śledzenia naszych działań na naszym profilu FB Fundacja Ktoś - warto kochać warto pomagać ❤
W razie pytań zapraszam również do kontaktu.
Z poważaniem
Renata Wójcik
tel. kont. 501000774
„Bo kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”... Drogi przyjacielu, prosimy, poświęć nam chwilę swojego czasu. Wysłuchaj naszego wołania o pomoc i nie zostawiaj nas samych. Jest nam strasznie ciężko.
Fundacja po raz pierwszy znalazła się w tak ekstremalnej sytuacji. Mimo to my nie przestajemy wierzyć, nie przestajemy walczyć i nie przestajemy próbować. Wszyscy mamy jedno życie – jedną szansę, którą staramy się wykorzystać jak najlepiej się tylko da. Dziś te uratowane przed wyrokiem śmierci istoty potrzebują Cię i proszą o pomoc. Ten świat to ich dom, ich bezpieczeństwo i ich rodzina.
Fot. Mała Mi - końska staruszka
Istnienie tego świata jest niestety zagrożone! By do tego nie dopuścić, potrzebujemy wiele dobrych serc skłonnych do reakcji i pomocy. Obojętność jest gwoździem do naszej trumny, więc potrzebujemy wsparcia dobrych osób rozumiejących, że te zwierzęta nie mają szans bez ludzkiego opiekuna. Jesteśmy im winni tę opiekę. Przecież już tyle się nacierpiały w swoich życiach i to głównie właśnie z winy człowieka.
Każdy z nich ma cichą, pełną smutku a czasem dramatyczna historię.
W niedawnym czasie grupa objętych opieką naszej fundacji koni rozszerzyła się do niemal trzydziestu. Każdy z nich dźwiga ze sobą ciężar swojej pełnej smutku, czasem dramatycznej historii. Trafiają do nas zaniedbane, chore, kalekie i zagłodzone. Jeszcze nie tak dawno stały oblepione własnymi odchodami w ciemnych, ciasnych komórkach nie spodziewając się pomocy.
Fot. Duszek w tuczarni
Fot. Artur zagłodzony, zarobaczony - tak wyglądał w dniu przyjazdu do nas... Dziś jest nie do poznania!
Fot. Śnieżka wieloletnie zaniedbanie, każdy krok sprawiał ból.
Fot. Źrebak Migotka po założeniu gipsu
Fot. Mała Love zdjęcie z kliniki gdzie toczyła się walka o jej życie! Niestety pomoc przyszła za późno, ale najważniejsze, że odeszła kochana i bez bólu. Nie pozwoliliśmy, by skończyła w rzeźni.
Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby niczego im nie zabrakło i by mogły prowadzić beztroskie życie w naszym azylu, lecz nasz portfel kurczy się w zastraszającym tempie. Kilka nieudanych i niedokończonych zbiórek, konie w trakcie leczenia i ich pobyt w szpitalu oraz rehabilitacja, specjalistyczna opieka i specjalistyczna pasza. Wszystko to wymaga olbrzymiego nakładu finansowego i bez Twojego wsparcia zagraża istnieniu naszej fundacji.
Jaśmin kiedyś i dziś
Migotka, nasza najmłodsza podopieczna... Jej droga do zdrowia była długa i żmudna, spójrzcie sami czy się opłacało! Niestety pozostał ogromny dług, z którym sami się nie uporamy...
Jantar z Morskiego Oka...
Jantar dziś...
Niestety nie możemy liczyć na pomoc władz samorządowych, gdyż jedynie schroniska dla psów i kotów są utrzymywane z gmin. Zwierzętom w takich azylach, jak nasz nie przysługuje również bezpłatna opieka weterynaryjna. Jesteśmy całkowicie zdani na pomoc ludzi o wielkich sercach, takich, jak Ty... Wiele osób odczuło kryzys spowodowany pandemią i wielu z naszych stałych darczyńców nie jest w stanie już nas wspierać. Adopcje wirtualne nie pokrywają wystarczającej części wydatków.
Fot. Dzień przyjazdu Jawora i Eryka do naszej Fundacji. Przestraszeni jeszcze nie wiedzieli, co to dla nich oznacza...
Na zdjęciu Jawor tuż obok Eryk dzisiaj.
Najgorsze jednak dopiero przed nami. Niedługo zawita zima, więc trzeba zrobić zapasy. Nie możemy dać się zaskoczyć, bo stawka jest ogromna. Nie martwimy się o siebie, tylko o nasze kochane konie, które zaczęły odzyskiwać wiarę i zdrowie.
Jesteśmy organizacją non-profit i wszystkie zebrane środki trafiają na walkę, by przemiana tych niezwykłych istot nadal trwała, a ich mały świat nie zniknął z mapy naszej świadomości. Musimy walczyć dla nich, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o pomoc finansową. Pomóż nam zrobić zapas siana i zapewnić im bezpieczny świat!
Siano to podstawowy pokarm dla koni, bez niego nie przeżyją.
Nasze stałe miesięczne zobowiązania sięgają kwoty niemal 10 tysięcy zł. A to jedynie podstawa. Doliczyć trzeba do tego drogie leczenie kalekich i chorych koni i zapewnienie im właściwej obsługi. To wszystko sumuje się w ogromne kwoty. Utrzymanie naszego Azylu przez pół roku wymaga nakładu ok. 60 tysięcy zł. Rozpoczęte leczenie koni, to dodatkowe 20-25 tysięcy. Do zimy musimy również dokończyć remont i modernizację infrastruktury, aby zapewnić koniom bezpieczne schronienie. To kolejny koszt ok. 18 tysięcy złotych.
Pragniemy wciąż rozbudowywać Azyl i dla takich istnień. Dla staruszków wymagających specjalnej troski, które ze względu na zdrowie nie znajdą już domów adopcyjnych. Pomóż nam stworzyć warunki na resztę ich dni…
Dziś cieszą się wolnością i doceniają drugą szansę otrzymaną od losu. Na naszej stronie zobaczysz niesamowite przemiany wielu z nich. Ta przemiana, zapewnienie im dobrych warunków i stworzenie ich własnego końskiego świata kosztowało nas mnóstwo pracy, lecz teraz funkcjonowanie tego świata jest zagrożone. Największym zagrożeniem okazuje się ludzka obojętność, znieczulica i pęd za tym, co wydaje się ważne. Ale czy w życiu najważniejsze nie jest właśnie życie? Prosimy – pomóż uratować świat naszych koni!
Fot. Chory kucyk Karusek uwolniony z łańcucha
Fot. Końscy Emeryci Artur i Ginewra
Wiemy, że suma jest ogromna, ale musimy spróbować uzbierać te środki – bo nie wolno nam pozostać biernym. Zrobimy wszystko, by jeszcze raz uratować ich życie. Ich świat. Zgromadzone środki pomogą nam z nadzieją patrzeć w przyszłość i kontynuować naszą misję pomagania. Bo gdy do naszych drzwi zapuka kopytko i poprosi o pomoc, to nie chcemy odmówić. Z wdzięcznością przyjmiemy każdą pomoc. Apelujemy o nią już od kwietnia – wtedy się udało. Dziś o nią błagamy. To nasze być, albo nie być.
Robimy wszystko, co w naszej mocy, ale dziś potrzebujemy Twojej pomocy! Nasze konie są bardzo ze sobą związane, to wielka rodzina... To, co możesz dziś uczynić, nie jest jedynie kropelką w ogromie oceanu, a właśnie tym, co ratuje ich świat.
Laden...