Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
[Aktualizacja 13.01.2018]
Kochani! Z całego serca dziękujemy za wszystkie wpłaty! W dniu wczorajszym zapłaciliśmy dwie faktury za pierwszy zabieg naszego Kufelka, ale czeka go jeszcze operacja drugiej łapki, więc jeżeli ktoś jeszcze zechce nam pomóc, będziemy bardzo, bardzo wdzięczni!
Kufel to nasze oczko w głowie. Czasami myślimy, że los połączył nas celowo, by on pomógł nam, a my jemu. Już jako maluch urodził się z połamaną klatką piersiową, wyszło to w trakcie pierwszego roku dorastania. Następny pech naszego chłopca to alergia praktycznie na wszystko - na roztocza kurzu oraz alergia pokarmowa. Może jeść tylko karmę Hypoallergenic Royal Canin. Jest już z nami prawie 5 lat... 17 lutego będzie obchodził urodzinki.
Od jakiegoś czasu nasz chłopiec kulał - raz mniej, raz wiecej. Na początku listopada 2017 roku zrobiliśmu mu RTG tylniej, prawej - bolącej łapki. Diagnoza (jak się okazało później źle postawiona) to miopatia/tendinopatia mięśnia przywodziciela k.m.p.. Niepotrzebnie aplikowane tabletki przeciwbólowe, które tylko wywołała poważne komplikacje.
Następstwem różnych splotów wydarzeń trafiliśmy na nocny dyżur do kliniki w Gdyni, do droktora Bandury, który zainteresował się zdjęciem RTG, gdzie widać kawałek kręgosłupa i zasugerował konsultację w Grudziądzu u doktora Mederskiego. Po wielu następnych badaniach RTG, tomografii komputerowej, diagnoza w końcu postawiona - wada kręgosłupa - ucisk na nerwy w odcinku lędźwiowym. Fachowa nazwa - trzebab było odbarczyć korzenie nerwowe w odcinku L7-S1 oraz dokonać dystrakcji otworów międzykręgowych L7-S1.
Koszt zabiegu - 6 500 złotych.
Na początku z niedowierzaniem i oszołomieniem usłyszeliśmy tę kwotę... To było tak nierealne i niemożliwe, że wydawało nam się, że się przesłyszeliśmy... Sprawność naszego członka rodziny, naszego chłopczyka ma zależeć od takiej wysokiej kwoty. Podjęliśmy z mężem decyzję, że się nie poddamy! Tyle jeszcze przed nim życia, tyle tropienia nowych zapachów i przygód. Pomogła po trochu rodzina, znajomi... Operacja mogła się odbyć.
8 grudnia 2017 o godzinie 11.00 - Kufel na 3 dni został w klinice doktora Mederskiego... Moich łez nie było końca. Miliard myśli przelatywało mi przez głowę - a jak się nie uda, a jak się nie obudzi, to operacja kręgosłupa. Nie potrafiłam się z nim rozstać - ale to miało być dla jego dobra! Dostał przy mnie "głupiego jasia" i gdy zasypiał, dopiero byłam w stanie go oddać w ręce lekarzy (i muszę tu dodać w ręce cudownych ludzi, którzy znają się na tym, co robią i można im w pełni zaufać). Operacja trwała 4 godziny, czas ciągnął się w nieskończoność... Zadzwonił Pan doktor - operacja się udała, ale... niestety dodatkowo Kufel ma zerwane więzadło w prawej łapce.
Nie mogliśmy uwierzyć, że to nie koniec pecha... Cena operacji metodą, która jest wskazana i dająca jedne z najlepszych efektów i daje szansę pieskowi na życie (TPLO), jak wcześniej to 4500 zł. Ręce nam opadły... Ja, zalana łzami... Skąd mamy wziąć następne pieniądze?! 11 000 złotych w 3 tygodnie to po prostu niemożliwe :( Przyjechaliśmy po 3 dniach odebrać chłopczyka... Wiedzieliśmy od lekarza, że tęskni, że nie chce jeść. To były najdłuższe 3 dni w moim życiu...
Nie mamy jeszcze z mężem dzieci... On jest całym naszym światem... a my jego! Gdy wprowadzili go do nas do poczekalni, płakałam jak dziecko... Taki biedny, cały tył ogolony do gołej skóry. Rana zszyta na pół pleców metalowymi zszywkami... Wyglądało to strasznie.
Serce mi pękało na pół - przecież on nie rozumie, co się dzieje :-( Czemu go zostawiliśmy, czemu go boli...? To tylko niewinne stworzenie, którego życie zależy od nas - ludzi. Gdy go zobaczyliśmy spojrzałam na męża i już wiedziałam, jaka będzie decyzja. Walczymy dalej - nie poddamy się i choćby spod ziemi wydobędziemy potrzebne pieniadze! On ma tylko nas... sam nie zarobi na siebie, nie poprosi o pomoc. My jesteśmy jego rodziną i naszym obowiązkiem jest dbanie o niego, najlepiej jak umiemy. Los nas złączył i razem przez to musimy przebrnąć.
8 stycznia 2018 odbyła się kolejna operacja Kufiego... Udana, ale pech nie odpuszcza... W między czasie lewa łapka nie wytrzymała przeciążenia - zerwane kolejne więzadło :-(
Chcę tylko powiedzieć, że my z mężem walczymy i się nie poddamy!
Wozimy go 100 km w jedna stronę, do jednego z najlepszych lekarzy do doktora Mederskiego, nosimy z 3 piętra na rękach, pomagają nam też cudowni sąsiedzi, gdyż sama nie dałabym rady dźwigać psa, gdy akurat mąż jest w pracy. Karmimy go, gdy nie może ustać sam na łapkach przy misce... Jesteśmy przy nim na dobre i złe! Bo dla nas to nie "tylko pies"- wniósł do naszego życia bezinteresowną miłość, przyjaźń i radość. Sprawia, że chcemy być jeszcze lepszymi ludźmi. Sprawił, że nasze życie nabrało sensu i poczucia, że czujemy się potrzebni. Kochamy go i czujemy, że on kocha nas...
Przed nami 3 operacja... Może znajdzie sie ktoś, kto nas zrozumie i poda nam pomocną dłoń... Każda złotówka ofiarowana przez Państwa, jest dla nas na wagę złota... Na wagę lepszego życia dla naszego kochanego urwisa!
My nie chcemy się poddać. Nie możemy! Dla niego walczymy o lepsze jutro...
Laden...