Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Lenka wróciła do siebie, ma się świetnie - także dzięki Waszym wpłatom za które bardzo dziękujemy.
Poczatkowo osoba opiekująca się kotką nie mogła jej poznać - nastąpiła konsternacja Lenka czy nie ona? Tak się chyba poprawiła wizualnie. Natomiast Lenka poznała Panią :) a po wypuszczenia z transporterka Kotka natychmiast poleciała do swoich misek, nie odstępowała nogi opiekunki. Czasami jest widywana przez wolontariuszkę przy karmiku / budce
W połowie stycznia, gdy wybierałam się do weterynarza na kontrolę z Pchełką, otwierając bramę wyjazdową ze swojej posesji, zauważyłam idącego środkiem ulicy kota. To szedł środkiem, to chował się pod autami. Byłam przekonana, że to Pasiak zamieszkujący budkę u mnie na podwórku. Kot podobnie umaszczony i o podobnych gabarytach. Jednak gdy kot podszedł bliżej, zorientowałam się, że to nie Pasiak, a jakaś kotka dość ciężko oddychająca, z wyciągniętym językiem i dziwnie przyjazna jak na dzikuskę.
Zaistniało podejrzenie, że kotka komuś uciekła albo się zabłąkała. Postanowiłam złapać ją i zawieźć do weterynarza. Niestety powstał problem, gdyż klatkę łapkę pożyczyłam komuś wcześniej. Postanowiłam złapać kotkę sposobem (wejście do domu, wejście do transportera), gdyż widać było, że jest głodna i łasa na jedzenie. Było blisko sukcesu, ale kotka mocno czujna i sprytna odskakiwała.
Pozostało rozstawienie i posłużenie się klatą drop, na którą w zasadzie sama nigdy wcześniej nie łapałam, a akurat miałam w aucie. Na szczęście udało się natychmiast. Kotka nawet nie protestowała, a w drodze do weterynarza można było ją głaskać przez klatkę.
U samego weterynarza dała się obsłużyć jak zwyczajny oswojony kot. Zrobiliśmy jej badania krwi. Wszystkie parametry prawidłowe. Przy oglądaniu stany jamy ustnej, wyszło na jaw, że ma problem z zębami.
Kotka została w szpitaliku, gdzie podleczono infekcję i usunięto chore zęby. W międzyczasie okazało się, że kotka jest jednym z osiedlowych kotów wolnożyjących i nazywa się Lenka.
Gdy już doszła do zdrowia, to okazało się, że już nie jest taka miła jak na początku. W klatce potrafiła warczeć i syczeć na osoby ją obsługujące. Po 14 dniach zabrałam Lenkę z lecznicy i wypuściłam w obecności osoby opiekującej się nią. Udało mi się ją jeszcze pogłaskać na odchodne.
Lenka powróciła do siebie, a nam został rachunek do uregulowania (14 dni hotelu 140 zł + badania krwi 90 zł + zabieg około 240 zł + antybiotyk długo działający 70 zł) w sumie 540 zł. Bardzo prosimy o wsparcie!
Laden...