Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Uczucie ciągłego parcia, rozpierający ból brzucha, piekący siusiak i bieganie do kuwety, żeby oddać dwie kropelki moczu - to wszystko zna Leon, zmaga się z tym na co dzień a ma dopiero 4 miesiące. Leon przeszedł już dwie poważne operacje i stoi przed kolejną!
Leoś to jeden z ponad dwudziestu kotów uratowanych z lotniska wojskowego z Krzesin. Piękny, szaro pręgowany zaledwie dwumiesięczny kociak wydawało się, że jest najzdrowszy z całego stada. Jak pozostałe maluchy zmagał się również z zarobaczeniem czy z infekcjami dróg oddechowych, ale do tego doszły problemy z oddawaniem moczu. Kocurek chodził do kuwety i nie mógł się wysikać, napinał się i nic ani kropelki nie uronił. Tak zaczęły się poważne problemy Leona. Sądziliśmy, że to zapalenie pęcherza i po lekach będzie dobrze, jednak tak się nie stało.
Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia na sygnale pojechaliśmy do kliniki weterynaryjnej, gdyż brzuch a szczególnie pęcherz moczowy był jak balon. Pęcherz był wypełniony do granic możliwości i nie pozwolił wprowadzić cewnika, tylko trzeba było opróżniać przez punkcję. Pobyt w szpitalu, badanie USG ujawniło nam problem Leona – zrośnięta cewka moczowa. Kociaka poddano operacji odtworzenia cewki moczowej, wyszycia częściowo cewki moczowej, zacewnikowania i kontroli drożności dróg moczowych. Po kilku dniach pobytu w szpitalu malucha wypisano, zapewniając, że cewka jest drożna i Leon sika normalnie. Były dwa dni radości z poprawy komfortu życia kota, pod wieczór nasz optymizm zgasł gdy Leon po wyjściu z kuwety zaczął piszczeć i intensywnie lizać siusiaka. Kolejna wizyta w kuwecie potwierdziła nasze obawy, Leoś nie sika.
W ogromnych nerwach, nie rozumiejąc sytuacji, popędziliśmy na cito do kliniki. Kocurek znów został hospitalizowany, tym razem okazało się, że Leon ma predyspozycje do nadmiernego ziarninowania napletka, który po prostu lekko zarósł, a do tego obecne czopy śluzu w moczu zatkały malucha na dobre. Po kilku dniach pobytu w szpitalu Leon był znów z nami, obeszło się bez operacji i mały siusiał. Z zaleceniem mieliśmy często robić toaletę narządów i miało być dobrze. 3 stycznia trafiliśmy znów na ostry dyżur do kliniki z nie sikającym i cierpiącym kociakiem. Po konsultacji chirurgicznej rozważano kilka opcji usunięcie napletka lub kastrację i wyszycie całkowite cewki moczowej jako rozwiązanie ostateczne. Wspólnie z lekarzami podjęliśmy decyzję, że spróbujemy mniej drastyczne rozwiązanie, czyli usunięcie napletka. Ze względu na wiek zaledwie 3 miesięcy i niedojrzałość płciową wyszycie całkowite cewki i kastracja wraz z usunięciem prącia wiązało się zbyt dużymi komplikacjami po zabiegowymi i ryzykiem poważnych powikłań zdecydowaliśmy się na usunięcie napletka. Kolejna operacja przebiegła dobrze, mały pacjent czuł się świetnie, sikał tak, jak powinien.
Odbieraliśmy go z kliniki ze łzami w oczach, ciesząc się, że mamy koniec problemów ze zdrowiem Leosia. Leon z radości roznosił mieszkanie, ganiał z myszką i zaczepiał do zabawy koty, apetyt dopisywał i w kuwecie w końcu były konkretne siuśki. W międzyczasie była kontrola rany, wyciąganie szwów i radość zarówno lekarzy jak i nasza, że Leon w końcu rozwija się prawidłowo i nie cierpi. Minęły pod dwa tygodnie od ostatniej wizyty w klinice i stoimy znów pod ścianą, bo Leoś nie sika normalnie, co najwyżej oddaje po dwie kropelki moczu. Wizyta w klinice jest nieunikniona i Lelosia czeka kolejna operacja, tym razem kastracja i całkowite wyszycie cewki.
Płakać się chce, że ten maluch nie ma chwili spokoju, nie może się cieszyć kocim dzieciństwem jak inne kociaki, tylko spędza ten czas na stole operacyjnym lub w szpitalnej klatce. Na razie odwlekamy ten moment, łudząc się, że to być może czopy śluzu w moczu i że leki pomogą, podając leki rozkurczowe, antybiotyk i suplementy z żurawiny wspomagające pęcherz. Jednak w przypadku braku poprawy nie możemy zbyt zwlekać, gdyż istnieje ryzyko pęknięcia pęcherza.
Ograniczają nas bardzo pieniądze, bez tego nie mam mowy o ratowaniu. Stoimy przed sporym wyzwaniem, ostatnie dwie operacje i wizyty w klinice kosztowały nas ok. 4500 zł, tym razem znów nie będzie to mały koszt. Nie mamy opłaconych faktur za poprzednie operacje, a musimy nastawić się na kolejne spore kwoty. Maluszek zasługuje na życie bez bólu. Bardzo prosimy Was o wsparcie dla Lelosia! Z góry dziękujemy za każdą najmiejszą wpłatę, bez Was nie damy rady pomagać. Dziękujemy!
Laden...