Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Mały Lir wrócił do zdrowia i pełni sił. Szybko znalazł także nowy kochający dom, w którym "wychowuje" go starsze kocie rodzeństwo. My z całego serca ten kolejny raz dziękujemy za Wasze wsparcie, bo tylko dzięki waszej pomocy możemy dopisywać takie zakończenia do dramatycznych kocich histori.
Co czułeś maleńki kotku, leżąc na środku drogi, na rozgrzanym asfalcie, w 34-stopniowym upale? Jaką temperaturę musiał mieć asfalt, jeśli w cieniu było ponad 30 stopni? Co czułeś, kiedy próbowałeś ze wszystkich sił podnieść się i przeczołgać na pobocze?
Kiedy widziałeś przechodzących ludzi patrzących na ciebie i odwracających głowy. Co myślałeś, kiedy przejeżdżające samochody brały cię między koła albo omijały szeroko? Czy czułeś strach? Czy wiedziałeś, że sekundy lub minuty dzieliły cię od przejścia do innego życia? Czekałeś na cud, czy na śmierć - żeby już nic nie bolało...
Dobiega mnie jakaś muzyka
Nie, to tylko w mej głowie szum
Siedzę, tonę i tonę we łzach
Bo jest mi smutno, bo jestem sam
Dławi mnie strach
Samotność to taka straszna trwoga... /Dżem
Zgłoszenie o leżącym na środku drogi kotku otrzymaliśmy od osoby, która nigdy nie przeszła obojętnie obok cierpienia zwierząt. Malucha znalazł jej syn, wracający do domu rowerem. Na własne oczy widział przechodzących, odwracających głowy ludzi, przejeżdżające nad lub obok kotka samochody. Dzwoniąc do mamy użył słów "ludzie to potwory". Gdyby nie zabrał malucha z drogi, to ten skonałby w tym upale albo pod kołami kolejnego samochodu, który nie zdążyłby go ominąć.
Kociak bardzo szybko został przetransportowany do lecznicy. Był w bardzo złym stanie. Nie utrzymywał równowagi, czołgał się. Miał objawy neurologiczne i obrzęk mózgu. Z pyszczka leciała ślina, łapki były bezwładne. Czekała go kosztowna diagnostyka, ale najpierw trzeba było ustabilizować jego stan. Lekarze byli ostrożni w rokowaniach.
Tymczasem rodzina, która pomogła kotu zamieściła informację na lokalnych grupach o znalezieniu kotka. Podała również informację, że kociak jest pod opieką fundacji. Jedna z osób wskazała nawet, kto może być właścicielem kociaka, ale nikt do fundacji się nie zgłosił. Kot jest ufny, bardzo rozmruczany. Musiał mieć dom, musiał mieć właściciela. I tu nasuwają się kolejne pytania. Dlaczego człowieku wypuściłeś bez kontroli tak maleńką istotę obok ruchliwej drogi? Dlaczego go nie szukałeś? I na koniec - dlaczego nie masz odwagi popatrzeć w oczy osobom, które go uratowały i jemu samemu? Wstyd ci? Nie, ty nie znasz takiego uczucia...
Kociak otrzymał imię Lir (Lir ("morze") – w mitologii celtyckiej bóg morza). Miał wiele szczęścia. Kilka godzin po wypadku zaczęła wracać świadomość i pełne czucie w łapkach. Lekarze mogli wykonać diagnostykę. I tu kolejny cud - brak obrażeń wewnętrznych zagrażających jego życiu, brak złamań. Delikatne porażenie kończyn tylnych to najprawdopodobniej efekt uderzenia, być może urazu nerwów.
Od dnia wypadku kociak przebywa w kocim szpitalu, gdyż wymaga stałej obserwacji i podawania leków wspomagających unerwienie kończyn. Zalecono też zabiegi magnoterapii, które znosi bardzo dzielnie.
Lir jest kolejną ofiarą bezmyślności i nieodpowiedzialności człowieka. Istoty przecież myślącej, rozumnej. Ten maluszek mógł umrzeć, bo właściciel zapewne uważał, że więzienie kota w domu to znęcanie się nad nim. Ile takich stwierdzeń słyszymy codziennie - trudno zliczyć. Pewnie musi upłynąć kolejne ćwierćwiecze, żeby zmieniała się mentalność i myślenie tych, którzy nadal "żyją" w średniowieczu.
Już nie oczekujemy, że właściciel się zgłosi po kota. Prosimy Was dobrzy ludzie o wsparcie - żebyśmy mogli ratować takie jak on - ofiary ludzkiej beztroski i nierozwagi.
Laden...