Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziś moje serce pęka z rozpaczy, a zmęczenie przenika każdą komórkę mojego ciała. Czuję, że zbliżam się do granic możliwości, choć te granice nieustannie się przesuwają, zmuszając mnie do walki z niewyobrażalnym zmęczeniem...
Tyle dzisiaj zgłoszeń, tyle dramatów. Ale to Kruszyniak, jeden z wielu, który skradł moje serce i rozdarł je na strzępy. On... on tak bardzo przypomina mi Kaspiana. Zgłoszenie o Kruszyniaku przyszło od doktor Joli. "Czy zaopiekujemy się kotem?" – zapytała, nie wiedząc, że to pytanie roztrzaska moją duszę. Kot prawdopodobnie przeszedł przez piekło wypadku. Przywiozła go kobieta, która znalazła go na jednej z ulic w Kruszynie.
Wyobraźcie sobie: ten maleńki kiciuś, potrącony przez samochód, leżał tam sam, cierpiący i bezradny. Kruszyniak ma poważne problemy neurologiczne: kręci się w kółko, nie może utrzymać równowagi, jego ruchy są nieskoordynowane, a główka jest przekrzywiona w tragicznym grymasie. Dostał leki, ale jedyne, co możemy zrobić, to obserwować go przez weekend.
Nie wiem, co z nim będzie... Rokowania są niepewne. Choć jest wychudzony, waży zaledwie 2,5 kg, jego wyniki krwi są dobre. Kiedy go przywiozłam, myślałam, że umarł mi w transporterze. Ale on wciąż żył... podałam mu jedzenie i wodę, i wtedy... wtedy ożył. To będzie długa, bezsenna noc, bo nie tylko on potrzebuje intensywnej opieki. Kotów w potrzebie jest za dużo, a rąk do pracy dramatycznie brakuje. Brakuje wolontariuszy, ludzi o wielkich sercach. Czuję, że przekroczyłam kolejną granicę wytrzymałości. Boję się, że kolejnej niestety już nie dam rady przekroczyć 😢
Zakładam zbiórkę na Kruszyniaka. Przed nim długa droga... ale wierzę, że ten mały wojownik może zwyciężyć, tak jak Fisia czy Feniks... Pomożecie mu w tej walce? Pomożecie mi uwierzyć, że nie wszystko jest stracone?
Laden...