Lusio ma panleukopenię. Musimy pilnie zakupić surowicę i virbagen. Błagamy o pomoc!

Zbiórka zakończona
Unterstützt 77 Personen
2 600 zł (101,96%)
Adopcje

der Anfang: 28 Oktober 2021

das Ende: 30 November 2021

die Uhr 01:00

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Urodziłem się na wsi, w miejscu, gdzie dwie starsze Panie lubią kotki, ale zupełnie nie mają możliwości się nami zajmować. Nie mają ani siły, ani pieniążków, żeby jeździć z nami do lekarzy dla kotów i nie bardzo nawet stać ich na kupowanie nam jedzonka. Dzieliły się jednak z nami zawsze sprawiedliwie tym, co same miały do jedzenia. Szczerze Wam powiem, że ja często bywałem głodny, bo nie było tego zbyt dużo, nie za bardzo było pożywne, a przede wszystkim przepędzały mnie od jedzenia i kociczki i kocurki.

No ja jakoś tam mam, że nie lubię się kłócić i wolę ustąpić, no to ustępowałem, przez co chodziłem i głodny i zmarznięty, bo ze schronienia też mnie kotki wyganiały. Pewnego dnia przyjechała miła Pani ze specjalnymi metalowymi klatkami i nas pozabierała na zabiegi, żeby nas już przynajmniej więcej nie było. Inne kotki to nie były tak od razu zbyt miłe, ale ja się od początku łasiłem do ludzi. Pani mi powiedziała, że jak ciocie się zgodzą, to ja na pewno zostanę i będę szukał domku. I ciocie się zgodziły :) Jejku, jaki ja byłem szczęśliwy.

Dostałem od razu swoją klateczkę z kuwetką i pełną miseczką kociego jedzonka, no i żaden kotek mnie nie bił i od miseczki nie odpędzał. I ciocie powiedziały, że tak już zawsze będzie, a tak naprawdę będzie lepiej, bo będę miał ludzi, którzy mnie pokochają. Każdego dnia zasypiałem i ten dom mi się śnił. Po kilku dniach poczułem się jakoś dziwnie, mdliło mnie i bolał mnie brzuszek, nie chciałem jeść i prawie nie odstępowałem kuwetki. Wieczorem już nie miałem siły się podnieść. Lekarze dla kotków zaczęli mnie badać i mimo że czułem się strasznie, zobaczyłem, że oni są przerażeni. Nie wróciłem już do wspólnej sali w lecznicy, tylko zanieśli mnie do małego pokoju gdzie stała tylko jedna klatka, moja.

Wbijali we mnie igły, założyli mi coś na łapkę i cały czas patrzyli na mnie z przerażeniem. Nikt do mnie nie przychodził, nie głaskał mnie, a wszystkie leki podawała mi tylko jedna i ta sama lekarz dla kotków. Nie wiem, co mi jest, ale czuję się naprawdę okropnie i się boję. Jak się mam nie bać, przecież widzę, że ci wszyscy poważnie ludzie też się boją.

Naprawdę mieliśmy nadzieję, że w tym roku nam się uda uchronić przed panleukopenią. Nie udało się. Jeszcze przez pół dnia trzymaliśmy się cienia nadziej, że dodatni wynik testy to siewstwo poszczepiennie, bo Lusio był kilka dni wcześniej zaszczepiony. Kiedy jednak wróciły, wyniki badań krwi nasza nadzieja umarła, Lusio miał panleukopenię… To choroba, która wzbudza piorunujący strach w lecznicach, w fundacjach i w schroniskach. Piekielnie zakaźna, niesamowicie ciężka do usunięcia ze środowiska, w którym może przetrwać pół roku i bardzo, bardzo śmiertelna. Lusio, jako dorosły kocurek miał jakieś 20 % szans na przeżycie. Lusio mieszkał w jednym pomieszczeniu z innymi kotkami, które praktycznie na pewno zaraził.

Nie wiemy, czy szczepienie uchroni kotki, które jeszcze nie mają objawów choroby. Kocurek czuje się fatalnie, nie je, wymiotuje, ma biegunkę, która składa się tak naprawdę z krwi. Jeśli chcemy spróbować, uratować mu życie musimy pilnie zacząć podawać mu surowice i interferon omega, przynajmniej przez tydzień. Prawda jest taka, że po tygodniu Lusio, albo przeżyje i nie będzie już potrzebował takiego leczenia, albo… no albo już żadne leczenie nie będzie mu potrzebne.

Pomogli

Laden...

Organisator
4 aktuell Spendensammlung
930 abgeschlossen Spendensammlung
Unterstützt 77 Personen
2 600 zł (101,96%)
Adopcje