Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za pomoc dla dzielnie walczących o życie kociaków i ich mamy. Wszystkie koty przeżyły. Wszystkie znalazły także nowe kochające domy. A w imieniu kociaków z nowego domu dziękuje wam Asuri - teraz Lila :)
A przecież była czyimś światem, czyjąś ukochaną przytulanką, cudowną, domową koteczką. Bo człowiek ją oswoił, karmił, spała w domu. Ale najprawdopodobniej, kiedy okazało się, że kotka jest w ciąży, nagle została wyrzucona, bez miseczek i ulubionych zabawek. Znalazła się w zupełnie obcym terenie, wśród nie zawsze przyjaznych ludzi. Jakoś sobie radziła, polowała, bo w miejscu, w którym się znalazła nikt jej nie dokarmiał.
Spała w zaroślach, w trawie, bo tam czuła się najbardziej bezpieczna. Nocami przeszukiwała osiedlowe śmietniki i często coś wynajdywała do zjedzenia. Swoje dzieci urodziła w trawie. Opiekowała się nimi, myła, karmiła i tuliła, zwłaszcza nocami, bo końcówka sierpnia nas nie rozpieszczała, temperatury były niskie, często padał deszcz.
Zostawiała je same, kiedy szła na poszukiwanie jedzenia dla siebie. Pani, która ją wypatrzyła w tej trawie postanowiła jej pomóc. Dowiedziała się od okolicznych mieszkańców miasteczka, że podobno widziano ją od dawna, chodziła wśród domów, dzieci ją głaskały, rodzice na to patrzyli, ale nikt nie zareagował. Dzieci zaglądały do niej w tę trawę, gdzie schowała się. Syczała, bo pewnie czuła, że nie może im zaufać. Kiedy wczoraj zadzwoniła do naszej Fundacji zamarliśmy z bezsilności. Ale byliśmy wdzięczni, że nie odeszła jak inni, ale zobaczyła problem. Zresztą ona już niejednokrotnie ratowała porzucone koty.
Nadal słyszymy zewsząd, że kastracja to krzywda dla zwierząt. Wyrzucone matki z kociętami nie cierpią? Nikt nam na to pytanie nie chce odpowiedzieć, bo żadne argumenty nie przemawiają. Nie mamy miejsc w domach tymczasowych, kociaki są wszędzie poupychane, gdzie jest to możliwe. Wiedzieliśmy, że musimy znaleźć rozwiązanie, bo one tam bez dachu nad głową nie mają szans na przeżycie. Ostatnia noc była zimna, o 5 rano temperatura wynosiła 9 stopni. Ta, która miała nadejść też nie miała być lepsza. Rozpętała się „burza mózgów”, w ruch poszły telefony, mejle, ogłoszenia na felineusowej stronie.
Były chwile, które dawały nadzieję, ale i chwile zwątpienia, zupełnej bezradności. Robiło się coraz ciemniej, zimniej, a my nie mogliśmy ruszyć z miejsca. Chociaż trudno nam w to uwierzyć, gdyż na co dzień spotykamy się z obojętnością i okrucieństwem ludzi, tragedią porzucanych kotów, czasami z pretensjami „od tego jesteście”, ale znowu zaświeciło słońce i okazało się, że jeżeli jest gdzieś zło, to niedaleko musi być dobro. Odezwała się dziewczyna, która zaoferowała dom tymczasowy dla kociej rodzinki. Szybka akcja i kotka znalazła się w transporterze. W ogóle się nie bała ludzi i transportera. Pozwoliła zabrać swoje dzieci, nie syczała. Znała ludzkie ręce.
Kociaki już są w domu tymczasowym. Czeka je wizyta w przychodni, boimy się, by długi pobyt w niesprzyjających warunkach pogodowych nie odbił się na ich zdrowiu. A teraz jesteśmy tak zwyczajnie szczęśliwi. Jest niedziela, za oknem pada deszcz, jest zimno. A ona nadal tkwiłaby w tym deszczu razem z maluchami w tej trawie, gdyby nie znalazł się ktoś, kto postanowił pomóc. Nie chcemy nawet sobie tego wyobrażać, tym bardziej, że ten rok obfituje w takie sytuacje i nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim. Tym się udało, a ilu się nie uda? O ilu świat się nie dowie?
Wiemy, że sytuacja finansowa stała się trudna dla wszystkich... Ale może wspólnie napełnimy skarbonkę dla nich. Liczymy na Waszą dobroć serca i grosik, który wrzucicie do kociej skarbonki. Wierzymy, że jeszcze będzie pięknie i uśmiechnie się do nich los…
Laden...