Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
mamusia Kora w nowym domu
Nasz Banda z Mzur wniosła w życie fundacji wiele radości, sześć szalonych szczeniaków dało nam trochę w kość, szczepić , karmić uczyć życia w domu itd
Wsparcie od Was pozwoliło zapewnić im środki do życia
Pomóż nam pomagać. Warto ❗❗❤
Cała nasza społeczność żyje losem rozdzielonej psiej rodziny z okolic Lidzbarka Warmińskiego. Dziewiątka maluchów na starcie swojego życia została brutalnie oderwana od matki, która trafiła do schroniska. Bardzo nas poruszył los psiaków, dlatego postanowiliśmy pomóc.
Kontaktowaliśmy z osobą z Toz-u, która zapewniała nas jak mocno serce jej krwawi z powodu dramatu psiej rodziny. Zapewniła nas również o tym, jak bardzo byłaby szczęśliwa, gdyby udało nam się całą rodzinę zabrać pod swoją opiekę. W celu ustalenia szczegółów przekazania psów miała się udać z samego rana do Urzędu... Owszem, udała się, ale chyba po to, żeby zaszkodzić... Byłyśmy umówione na telefon, a tymczasem Pani zabrakło chyba cywilnej odwagi, bo napisała SMS o treści: "Pani Karolino, jestem po rozmowie z Panią odpowiedzialną w Gminie za bezpańskie pieski. Ponieważ 6 szczeniaków dzisiaj idzie do adopcji, a w sobotę reszta, pozostaje tak, jak było. Sunia będzie ogłaszana również do adopcji, więc może się jakoś ułoży. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za Pani zainteresowanie Warmińskimi bezdomniakami''.
Rozmowa z autorką SMS-a zakończyła się nieprzyjemną pyskówką, podczas której Pani oznajmiła, że część maluchów już została wyadoptowana... Pani z Referatu Ochrony Środowiska odesłała nas do zastępcy Wójta, który jest decyzyjny i który oświadczył, że jeśli Gmina nie poniesie dodatkowych kosztów związanych z podróżą psów do Fundacji, to nie widzi przeciwwskazań do ich przekazania. Natomiast na prośbę o wydanie decyzji dotyczącej odbioru zwierzaków przez naszą fundację Pan dał do zrozumienia, że z panią z TOZ-u nie będzie zadzierał, bo ta więcej Gminie nie pomoże. Maluchy mają 7 tygodni! Ich matka jest nabrzmiała od ilości produkowanego pokarmu! Podczas wczorajszej rozmowy dowiedziałam się, że adopcje odbędą się na zasadzie podpisania umów i nic więcej. Żadnej ankiety, wizyty przed, po adopcyjnej, czipowania... Szok i brak słów, chcemy pomóc, ale nie wiemy jak...
To takim trochę przydługim wstępem. Teraz konkrety - szczeniaków nie dostaniemy, ale ratujemy mamusię. Kontaktowaliśmy się już że że schroniskiem, mamy zielone światło trzeba tylko po nią jechać. Ale jak to my, tylko po jedną suczkę taki kawał? Nie ma mowy! Od pani kierownik schroniska dowiedzieliśmy się, że prawie w tym samym czasie z tego samego terenu od tych samych " zwierzolubów" trafiły do schroniska szczeniaki. Taki paradoks - karmiącej suce zabiera się dzieci i wysyła ją do schroniska i jednocześnie oddaje się też do schroniska inne szczeniaki, których mama uciekła w pole kukurydzy i nie można jej odłowić.
Na co zbieramy: transport w obie strony to prawie 700km, wyżywienie dla suki i sześciu szczeniaków. Oraz profilaktyka, czyli szczepienie, odrobaczenie, zabezpieczenie przeciw kleszczowe, czipowanie, i pewnie coś się jeszcze trafi. Sterylizacja suki to nasz kolejny punkt obowiązkowy. Jeżeli będą problemy z socjalizacją suki - ona jest przecież dzika - to trzeba będzie szukać hotelu z behawiorystą.
Wszystkie te czynności wymagają nakładów, a tylko Ty, Drogi Darczyńco, możesz nam pomóc. Tylko Twoje dobre serce jest w stanie uratować te biedne stworzenia. Pomóżcie nam pomagać!
Laden...