Mały, bezdomny Miki...

Miki ponad pół roku błąkał się po wsi. Dokarmiany tylko przez jednego Pana z tartaku, ale ten Pan nie mieszkał tam na co dzień... Miki czekał na niego codziennie - głodny i wystraszony. Pan przyjeżdżał 2 razy w tygodniu, wtedy Miki nie chodził głodny, ale tylko wtedy. Pozostałe dni to była walka o kawałek suchego chleba. Ludzie go przepędzali... On jest taki malutki, tylko 4 kg wagi...

Jadąc z inną bieda z tamtych okolic wyskoczył nam przed auto, nie było łatwo, ale udało się go złapać. Długo nabierał zaufania do Weroniki, która zdecydowała się go zabrać do siebie i nadal nie jest ufny do ludzi. Został zachipowany, odrobaczony, zakroplony, zbadaliśmy mu krew i zaszczepiliśmy od chorób zakaźnych i przeciwko wściekliźnie. Czeka na kastrację.

Kochani, prosimy pomóżcie nam zapłacić za fakturę Mikiego. Mamy sporo zwierząt pod opieką i każda dodatkowa faktura to dla nas finansowy cios.