Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Przez 2 miesiące co 2 dni Koko uczęszczała na rehabilitację.
Sumiennie odrabiamy również pracę domową: ćwiczenia w domu, spacery, pionizowanie. Efektem naszych działań jest... sami zobaczcie :)
Idziemy do przodu. Koko ma ogromną wolę życia i bardzo chce wrócić do normalności. Jednak to nie koniec jej leczenia i stawiania na 4ry łapy. Zwichnięta rzepka przeszkadza jej w dalszej rehabilitacji. Musimy operować. Mało tego - Koko ma wodogłowie, obecnie dostaje leki i przygotowujemy ją do kolejnej operacji. Za chwilę również okulista, Kokuni łzawią oczka.
Wciąż ganiamy po lekarzach. Tym razem ortopeda i neurolog to główni specjaliści.
Reasumując:
Sparaliżowany pies skazany na śmierć stanął na łapy. Dzięki wszystkim tym, których poruszył jej los.
W tym miejscu chciałybyśmy podziękować wszystkim, którzy przyczynili sie do dosłownie URATOWANIA jej życia. Gdyby nie Wasza nie oceniona pomc, Koko nie byłoby z nami.
Po operacji rzepki (nie wiemy kiedy) Koko będzie szukała świadomego jej stanu zdrowia domu. Bo Koko znajduje się i znajdować będzie w kategorii psów chorych. Najważniejsze jest jednak to, że merda ogonem, kocha życie i pieknie sobie nas pod siebie wytresowała. Bo jest naszą Księżniczką <3
Dziękujemy raz jeszcze !
"Nie mogę sprawować nad nią opieki, nie mam czasu, siły, chęci, za droga diagnostyka - uśpijcie ją!".
To usłyszeli weterynarze, kiedy pewna osoba przyniosła malutką białą kuleczkę do kliniki weterynaryjnej. Sunia nie może chodzić, jednak czy to jest powód do odebrania jej życia skoro jest szansa, żeby je uratować? Kiedy usłyszałyśmy, że jest iskierka nadziei, niewiele myśląc, powiedziałyśmy: "TAK! POMOŻEMY JEJ!"
Kupiona gdzieś w pseudohodowli za gotówkę, pewnie niemałą. Najważniejsze, żeby była jak najmniejsza a czy zdrowa i jak "wyprodukowana"- to już nikogo nie obchodziło. Pieniądze wręczone do ręki, radość z nabytego produktu. I tak cieszyła się sunia życiem przez półtora roku aż nie przestała chodzić. Wtedy już nie była kochana i cudowna, wtedy usłyszała wyrok. Bo na zakup słodkiego szczeniaka pieniądze się znalazły, na ratowanie jej życia już nie. Strasznie to przykre, strasznie...
Sunia cierpi na niestabilność szczytowo-obrotową. Z opisu neurologa cyt: "Brak korektury we wszystkich kończynach. Pies spastyczny 4 kończynowo. Czucie bólu kończynowego dobrze wyrażone we wszystkich kończynach. Brak deficytow z n.czaszkowych. Likalizacja C1-C6. Podejrzenie niestabilności C1-C2. Wykonano badania tomografii komputerowej. Stwierdzono niestabilność kręgów C1C2 z podwichnięciem zęba obrotnika w stronę dogrzbietową. Ponadto w badaniu mózgowia stwierdzono symetryczne, dość znaczne poszerzenie układu komorowego zwłaszcza w zakresie komór bocznych mózgowia. Widoczne skrócenie kości potylicznej - malformacja typu Chiari I."
Po kolejnych konsultacjach sunia została zakwalifikowana do kosztującej kilka tysięcy operacji, która ma odbyć się w piątek albo poniedziałek. Zabieg przeprowadzą najlepsi specjaliści w swojej dziedzinie. Operacja jest bardzo ryzykowna, nie mamy 100% pewności, ze sunia ją przeżyje, ale chcemy spróbować. Jeżeli jest chociaż minimalna szansa - chcemy to zrobić. Dla nas diagnostyka też jest trudna i za droga, my też nie mamy siły. Ale mamy chęci i chyba przede wszystkim - mamy serce dla tej malutkiej kruszyny, która już na starcie miała trudniej. Nie oszukujmy się, pseudohodowlany" rodowód z marszu niesie za sobą ryzyko przyszłych problemów, które Koko mieć będzie. Poza niestabilnością ma również zwichnięte rzepki, o których operacji będziemy myśleć później.
Przybliżone koszta pełnego powrotu do zdrowia szacujemy na kilkanaście tysięcy. Wiemy, że porywamy się z siekierą na słońce, ale wiemy też, że otaczają nas cudowni ludzie, którzy pomogą nam postawić Kruszynkę na łapki i przywrócić radość jej życia.
Maleńka leży, bo sama nie utrzymuje się na łapkach. Ma założony "gorset", aby unieruchomić szyję, której poruszanie może wyrządzić jeszcze więcej szkód. Jest taka biedniutka, że łzy same lecą do oczu, jak się na nią patrzy... Chciałoby się zrobić wszystko, aby ją podnieść, patrzeć jak biega. Póki co jest nieszczęśliwa, ale bardzo spokojna. Jakby wiedziała, że pomoc nadeszła.
Maleńka nie jest jeszcze do adopcji. Przed nią poważna operacja, rehabilitacja i powrót do zdrowia. Dopiero wtedy będziemy myślały o znalezieniu jej domu, który już jej nie zawiedzie. Na razie myślimy o tym, żeby przeżyła. Teraz maleńka potrzebuje wsparcia i kciuków. Będziemy na bieżąco informować co z nią. Dziękujemy, że jesteście <3
Laden...