Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Nasza wolontariuszka szukała dziś kotki, która zaginęła po śmierci opiekuna. Weszła na opuszczoną posesję na gdyńskim Pekinie i co zastała? W starej, rozpadającej się szopie leżał on – Misiek. Skulony, zrezygnowany.
Zawołany cichutko pomiaukiwał, na więcej nie miał siły. Zmarznięty, głodny i... z otwartą raną na grzbiecie. Od razu było widać, że cierpi. Dotknięty – pomimo swojego stanu – rozmruczał się na potęgę. Do ręki przytulał się z całej siły. Napierał główką, wtulał się. Pojechał pędem do weterynarza, sobota, zaraz zamykano lecznicę.
Jest zabezpieczony, chcemy go ratować, pomóżcie. Dobre serce wolontariuszki i chęci nie wystarczą. Żeby mu pomóc, potrzebne są fundusze. Już wiadomo, że duże. Konieczne jest: badanie krwi, rtg, usg, pobranie wycinków (podejrzenie nowotworu) i wysłanie do laboratorium. Potrzebne na już 2 antybiotyki. W perspektywie porządek w pyszczku i kastracja. Do tego szpitalik/hotel. Dla nas majątek. Na ten moment – zupełnie poza naszym zasięgiem. Błagamy, pomóżcie. Pozwólcie nam go ratować i leczyć, same nie damy rady. Dom tymczasowy jest zadłużony po uszy!
Misiek jest cudowny. W lecznicy – szczęśliwy, że jest ciepło, że jest przy człowieku - mruczał i przytulał się cały czas. Nie mógł się zdecydować – jeść, czy się przytulać. Wystarczyło poczucie bezpieczeństwa, by z wycofanego, zrezygnowanego zwierzaka stał się przytulającym się kociakiem. Rana boli, widać to po ruchach, reakcjach, popiskiwaniu. Jednak mimo bólu kociak podnosi się do wyciągniętej ręki. Serca nam pękają. Ratunku!
Laden...