Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za pomoc dla Monti - osiedlowej kotki dzikuski. Po leczeniu i kastracji Monti wróciła na wolność. Jest kotem wolno żyjącym, ma zapewnioną opiekę karmicieli oraz ciepłą budkę.
Jedno z rzeszowskich osiedli, na którym, jak wszędzie, nie brakuje wolnożyjących kotów. Ale to osiedle jest jedyne w swoim rodzaju. Bo choć karmicieli sporo to nikt nie decyduje się na wyłapywanie kotów do kastracji. I tak mnożą się bez końca...
Sytuację na tym osiedlu od jakiegoś czasu zna jedna z naszych wolontariuszek. Ale ponieważ ma swoje miejsce, w którym ciągle pojawiają się nowe koty, w którym dokarmia i wyłapuje je do kastracji, ciężko jej było zająć się jeszcze dodatkowo kotami z problemowego osiedla. Jednak nastąpił taki moment, że część kotów, z niewiadomych powodów, zaczęła migrować w miejsce, gdzie dokarmia nasza wolontariuszka. W takiej sytuacji już nie było wyjścia. Trzeba było zająć się kastracją na tym osiedlu.
Wolontariuszka zorganizowała czas i klatki. Ale to, co zobaczyła, przeraziło ją. Koty w różnym wieku i w różnym stanie zdrowotnym. Młode, zziębnięte podlotki, mieszkające pod gołym niebem, bo brak tam jakiegokolwiek schronienia.
Ale przede wszystkim uwagę wolontariuszki przykuwa pięknie ubarwiona kotka. Ewidentnie widać, że kotka ma problem z pobieraniem pokarmu. Jest zaśliniona, widać, że cierpi. Kotka jest bardzo nieufna, ale to ją trzeba łapać priorytetowo. Długie godziny prób i w końcu się udaje.
Kotka trafia do lecznicowego szpitala. Tam zostaje przebadana (morfologia, biochemia, USG) oraz wykonane zostają testy FelV i FiV. Na szczęście okazuje się, że kicia nie jest ciężarna, testy są negatywne a wyniki nie najgorsze. Jedynym jej problemem są zęby, które są w stanie tragicznym. Lekarze stwierdzają też plazmocytarne zapalenie dziąseł.
Ponieważ kotka jest bardzo zestresowana, lekarze podejmują decyzję o zabiegach. I tak, kolejnego dnia, kotka zostaje wykastrowana a pyszczek zostaje ogarnięty przez weterynarza stomatologa.
Kicia w lecznicy dostaje imie Monti - raz od nazwy osiedla, z którego pochodzi, dwa - wygląda jak czekoladka.
Do pełni szczęścia brakuje jej już tylko powrotu na wolność. Kolejnego dnia zostaje wypuszczona na swoim osiedlu. Nie ucieka w panice jak wiele kotów. Idzie od razu do miseczek i zjada wszystko, co na nich jest. Już to świadczy o tym, że przestało boleć...
Za badania kotki, zabiegi, pobyt szpitalny i długodziałające leki, które zostały jej podane zapłacimy 870 zł. Bardzo prosimy o pomoc w pokryciu tych kosztów. Bo jak już wielokrotnie pisaliśmy, ten rok jest wyjątkowo ciężki.
Laden...