Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękuję Państwu za udział w zbiórce i wsparcie. Jeden z naszych podopiecznych, Ardo w trakcie jej trwania odszedł. Zbiórka była chwilowo zamknięta, ale ostatecznie pozostali podopieczni pozostają pod opieką. Teraz gdy osiągnęliśmy wspólnie cel zapraszam do dalszego wsparcia na pozostałych naszych zbiórkach.
Kochani, sytuacja jest naprawdę tragiczna. Pod naszą opieką jest ponad 80 zwierząt, 10 psów przebywa w płatnych hotelach, dalszych kilkadziesiąt wspieramy w domach tymczasowych, do tego kolejne dziesiątki kotów środowiskowych. W kilku lecznicach na terenie województwa przebywają zwierzęta, które leczymy, często długotrwale. Jest nas dwoje. Codzienna praca zabiera wiele godzin, a w tym czasie trzeba też załatwiać inne sprawy. Jeździć po Lenicach, załatwiać masę spraw przez telefon, jeździć na łapanki, bywać w schronisku, dostarczać karmę i wiele, wiele innych. Trzeba też zbierać środki na utrzymanie i pomoc tej całej ferajnie.
Czuję się odpowiedzialny za każde przyjęte zgłoszenie, za każdego zwierzaka przyjętego na leczenie i czuję się w obowiązku opłacenia jego leczenia. Dla Państwa może się to wydawać przyjemną pracą, pracą ze zwierzętami, ale jest to nieustanna gonitwa, telefon dzwoni często jeden przez drugi, w lecznicach czasami trzeba bywać kilka razy dziennie. Zbiórka dotyczy mojej części działalności fundacji, czyli psów, pomocy kotom środowiskowym, w każdej formie, od zakupów karmy, po fizyczne łapanki, oraz wsparcia leczenia kotów zgłoszonych i zwierząt ludzi w trudnej sytuacji.
Nie wykonujemy spektakularnej pracy, nie robimy głośnych interwencji, robimy to co trzeba, jesteśmy tam, gdzie nas potrzeba i staramy się to zrobić jak najlepiej. Nie oszczędzamy przede wszystkim na leczeniu, nie szukamy tańszych rozwiązań. Wszystkie nasze działania są przemyślane i poparte wieloletnim doświadczeniem. Współpracujemy z wieloma lecznicami i kilkoma hotelami nie chcemy ich zawieść. Do tego wszystkiego potrzebna jest Państwa pomoc, Państwa zaangażowanie w sprawę zwierząt i w nasze działania.
Dodatkową częścią zbiórki są potrzeby sprzętowe. Z jedną kocią klatką łapką jesteśmy bardzo mocno ograniczeni. Chciałbym dokupić chociaż dwie kocie i jedną psią, może jakieś rękawice, bo pogryzienia przy przekładaniu dzikich kotów to raczej norma. Może uda się też zebrać na duży transporter dla psów i chwytak.
Naszych psich podopiecznych można zobaczyć poniżej. Niektórzy z nich czekają na domy po kilka lat jako psy tzw. nieadopcyjne, trudne, po pogryzieniach ludzi, inne nie mają szczęścia. Głównie to psy dorosłe, kilkuletnie i staruszki jak przecudny Lesio. Psy zabrane, bo w miejscach, w których były nie miały przyszłości, lub miały do nich trafić. Psy po wypadkach, psy porzucone. Cieszy nas każdy sukces i każda Państwa pomoc. Jednak niestety ostatnio zwierząt jest coraz więcej. Sterylizujemy wszystko, nie wydajemy zwierząt do adopcji bezmyślnie, tylko świadomym i odpowiedzialnym opiekunom. Koszty miesięczne są po prostu spore.
Wsparcie dla karmicieli też jest ogromne z naszej strony, wspieramy leczeniem, profilaktyką, karmą, sterylizacją przynajmniej kilku co daję łączne stado ponad 100 kolejnych zwierząt. W ich domach przebywa po około 20 kotów na stałe, psy. Dokarmiane i sterylizacja środowiskowych to kolejne kilkadziesiąt, a wciąż są nowe.
Jest więc to też zbiórka dla karmicieli, wielu karmicieli i osób całkiem przypadkowych, które zwracają się do nas z prośbami o pomoc w kosztownym leczeniu, w zwykłym leczeniu, o pomoc w utrzymaniu licznych stad, o których już dawno zapomniano, bo są bezpieczne, a jednak nie znalazły domu. To bardzo przykra sytuacja, gdy robi się coś ponad swoje siły, ponad możliwości swojego portfela. Takim osobom staramy się pomagać. Pani Wioli, Pani Ani, Pani Martynie, innym Paniom i Panom, którzy starają się coś zmienić w swoim otoczeniu.
Nie będzie tu drastycznych zdjęć, drastycznych opisów. To codzienność wielu osób, z którą w pewnym momencie zostają sami. Sami i wiele zwierząt. Tak proste potrzeby, jak odrobaczenie, odpchlenie, szczepienie w pewnym momencie są ponad ich możliwości. Chcę Państwu uświadomić, że nie istnieje pojęcie ogarniętego stada kotów. Choroby mogą pojawić się w każdej chwili, wypadki, nowe zwierzęta mogą dołączyć do stada i przyprowadzić mioty. To wiąże się zawsze z wydatkami i potrzebami. Niektóre z owych kotów Państwu przedstawię.
Chciałbym, aby docenili Państwo pracę przez nas wykonywaną. Nie odwracali wzroku od codzienności, nie unikali psów, których szanse na dom są nikłe i pomogli nam dalej pomagać w tak wielu miejscach i tak wielu zwierzętom.
Z góry dziękuję bardzo, Jacek.
Nasi psi podopieczni:
Mały Ardo trafił do schroniska pod koniec 2015 roku. Został znaleziony w kolczatce. Na początku roku 2016 zaczęły się problemy z gryzieniem. Przy próbie pogłaskania Ardo dotkliwie gryzł. We wrześniu tego samego roku trafił pod naszą opiekę jako pies nieadopcyjny. Pozostaje na naszym utrzymaniu do chwili obecnej.
Misia przyjechała do nas z przytuliska, gdzie każdy rezygnował z jej adopcji. Powodem miała być agresja kojcowa. Mamy nadzieję, iż szybko znajdzie dom i długo nie będzie pod naszą opieką.
Marcel trafił pod naszą opiekę we wrześniu 2016 roku w stanie skrajnego zaniedbania i zagłodzenia. Jak wtedy wyglądał, możecie zobaczyć na jego pierwszych zbiórkach.
Reksio przyjechał do nas ze schroniska pod koniec 2018 roku. Dostał szansę na dobre poznanie go, poszukanie odpowiedniego domu. Był przestraszony długą podróżą, nowym miejscem, ale bardzo szybko się zaaklimatyzował.
Xsara została potrącona ponad 2 lata temu. Zdarzenie miło miejsce w Wigilię, gdy wszyscy byli zajęci. Nie udzielono jej pomocy w dniu zdarzenia. Kilka dni spędziła na poboczu drogi, mimo telefonów z informacją o jej stanie. W międzyczasie została potrącona ponownie. Gdy po tych kilku dniach nadeszła pomoc, oznaczała ona eutanazję. Jeszcze tego samego dnia trafiła pod naszą opiekę. Była osłabiona, miała połamaną miednicę, urazy łap, martwicę. Ból był tak wielki, że broniła się przed codziennymi zmianami opatrunków. Po kilku tygodniach Xsara stanęła na łapy. Od tego czasu bezskutecznie czeka na dom.
Leon jest pod opieką naszej fundacji już 3 lata. To bardzo długo dla tak dużego psa. Przez ten okres nikt nie zdecydował się, by go adoptować, choć jest wspaniałym psem, a pojawiające się dolegliwości motoryczne niestety nie wróżą najlepiej.
Nero to pies, który nie ma szczęścia. Był kiedyś adoptowany, ale ugryzł. Z tego powodu wrócił do przytuliska. Tam trudno było zapanować nad jego temperamentem, z tego też powodu jest pod naszą opieką w hotelu od dobrych dwóch lat.
Lesio trafił pod naszą opiekę ze schroniska w styczniu, gdzie rok czekał na dom, ale go nie znalazł. To super fajny staruszek, czekający na swoją szansę.
Szczeniaki. Gdzie się urodziły, nikt nie wie. Zostały wypatrzone i złapane. Jeden z nich dodatkowo zapał parwowirozę. Gdy mogły przyjechać, przyjechały do hotelu. Są bardzo nieufne. Mniej lub bardziej dają się dotknąć tylko gdy człowiek ma dla nich coś smacznego, a minęły już prawie dwa miesiące ich kontaktu z ludźmi. Jakie będą robić postępy, kiedy będą mogły szukać domów, na tą chwilę nie wiemy.
Wielu psów nie ma już z nami, inne mieszkają ze swoimi nowymi opiekunami. Niektóre z nich nie miały wcale szans na adopcję i były naszymi psimi hospicyjnymi rezydentami. Wydaje się to kroplą w morzu, ale zawsze było warto.
Niektóre, ze wspieranych przez nas kotów, nie będące pod naszą opieką:
Ali, Aluś, bo tak go nazwaliśmy. W lutym pojawił się na osiedlu i dołączył do kotów bezdomnych. Odstawał od reszty. Chudy, brudny, obsmarkany, z gołymi plackami na skórze, ale miziasty do ludzi. Wytrwał do kwietnia. Znajoma zgłosiła, że trzeba mu pomóc, bo cienko go widzi. W międzyczasie zrobiliśmy wywiad i okazało się, że niby ma właściciela, lecz niestety się go wyparł. Przypuszczam, że został wywalony przez to smarkanie. Podjęłam decyzję, że wezmę go do domu, bo co miałam zrobić? Pojechałam z nim do weta. Przez 2 tygodnie był na antybiotyku. Ale po odstawieniu nawracał katar i kichanie. To nie był koci katar. Nie będę opisywać jak wyglądało mieszkanie i funkcjonowanie Aliego, bo były momenty, że miałam dość sprzątania. Po kolejnej dawce antybiotyku i nawrocie okazało się, że to polipy. Narośle w nosie, które podrażniają i wywołują objawy obfitego smarkania i kichania. Objawy ustąpiły, ale z nieznanych mi powodów pomimo brania leku mam momenty nawrotu, ale jest to jednorazowe kichanie ze smarkaniem.
Niko. Wykarmiony butelką, ma teraz 7 lat. Znaleziony wraz 3 kociakami jak miał kilka dni Tylko on przeżył. Porzucony przez kotkę środowiskową.
Bonzio. Kociak z Kwidzyna. Krzywizna kręgosłupa, łapek. Kica jak zając. Kot, który jest od listopada w domu opiekunki, bardzo wycofany. Ktoś musiał mu zrobić krzywdę. Pomimo kilku miesięcy w domu słabo toleruje obecność i dotyk człowieka. Jakiekolwiek zabiegi tylko po znieczuleniu. Przy kastracji rozwalił klatkę.
Pusia. 3 lata. Kotka z Milewa. Rodzeństwo urodziło się z małooczem. Trafiły do nas. Pusia ma wadę wrodzoną nerek. Przyjmuje dożywotnio lek pronefra. Co kilka tygodni ma kontrolne badania krwi aby sprawdzić stan nerek. Waga 1.7kg
Lena i Leja. Czteroletnie siostry. Lena czarna, powikłania po kocim katarze, otwarte kanały łzowe. Polip między gardłem, a nosem, który co jakiś czas odrasta. Leja wada wrodzona jamy ustnej. Usunięte 8 zebów. Co 6 miesięcy kontrola.
Maciek. Około 4 lat. Znaleziony na ulicy, początkowo dokarmiany. Oswojony, miziasty. Zabrany do domu po tym jak ktoś go uderzył. Pęknieta szczęka. Został jako rezydent. Nie umie już delikatnie obchodzić się z człowiekiem.
Kubuś. Roczny kocurek odebrany interwencyjnie wraz z 2 rodzeństwa. Kocurek jest głuchy. Wrócił 3 razy z adopcji. Niestety głośno krzyczy przez co spanie tylko w zatyczkach.
Bruno i Misiek. Bracia pięcioletni. Nie znaleźli domów z powodu swojej płochliwości. Tolerują nas bo nie mają wyjścia. Mają problemy z jamą ustną, usuniete po 2 zęby. Wady wrodzone wymagające kontroli co 6 miesięcy.
Misza i Filip. Bracia około roku. Zabrani z Osin. Alergia pokarmowa. Zdjęcie Miszy z lecznicy.
Artur. Wiek 1.5 roku. Kociak znaleziony na ulicy w Gniewie. Astma.
Tosia. 2 lata. Znaleziona na środku ulicy. Zaawansowany koci katar, pasożyty zewnętrzne.
Pusia. 5 lat. Wycofana, nieufna. Nie akceptuje obcych osób. Została znaleziona na ulicy, w wieku 3 miesięcy z kocim katarem. Ważyła 0,6kg.
Luna. Wiek 2 lata. Przyjechała do nas na dom tymczasowy ze schroniska w Elblągu. Zostala kupiona w pseudochodowli. Oddana przez wlaścicieli do schroniska. Zagłodzona, wycofana. Chętnych na adopcję było dziesiąt, ale gdy okazało się, że ma dysplazje typu C nikt się nie zdecydowal na adopcje. Po 2 miesiącach bycia domem tymczasowym postanowiliśmy, że adoptujemy Lunę, aby nie trafiła na łańcuch. Przeszła operację wycięcia nerwów i mięsni. Koszty pokryło schronisko.
Od tego czasu my wspieramy Lunę.
Rudzia przybłąkała się na działkę, była już zdziczała. Sama skóra i kości.
Czarka znaleziona na ulicy jako mały kotek. Do dziś jest niezdiagnozowana, bo najpierw było podejrzenie nerek i w tym kierunku leczona teraz wyniki nerkowe są w normie, ale coś jest nie tak, bo jest bardzo gruba.
Harold znaleziony akurat 1 listopada, gdzie wszyscy szli na cmentarz, a nikt nie zwracał uwagi na malutkiego wyziębionego kotka w rowie.
Białasia zabrana dosłownie z chlewa z grzybicą.
Rudzik złapany z ulicy z dzikich kotów, do dziś boi się wszystkiego.
Gucio też dziki złapany w mieście z niebezpiecznego miejsca.
Perełka - niechciany piesek błąkający się po ulicy.
Dejzi porzucona do pobliskiego lasu rodzeństwo rozjechane.
Kajtek kot z ulicy był maleńki z katarem.
Feliks tak wyglądał jak został zabrany z ulicy do dziś ma nawracający katar.
A to jest Kłopotek, któremu opłaciłeś operację łapki.
Rodzą się, żyją i umierają bezimienne, tylko garstka ma szansę poznać, co to dom, dostać imię, niektóre są tak chore, że to tylko kwestia czasu, ale i tak mają swój dom, który o nie dba i stara się zapewnić jak najlepszy komfort. Tak było w przypadku Majki.
Maja miała krótkie, życie. Życie trudne, bardzo chorowite. Była jednak kotem kochanym i kotem dla którego było warto poświęcać czas. Ale wady genetyczne, bezdomość w końcu pokonały małą Maję. Odeszła.
Naszych kocich podopiecznych można zobaczyć na stronie fundacyjnej lub na psiej stronie fundacji. 70 uratowanych kotów mieszkających na stałe z nami i naszymi psami.
Wspieramy psy i koty właścicielskie zabiegami, karmą, leczeniem. Opłacamy zabiegi kastracji, sterylizacji psów i kotów właścicielskich. Wszystko to robimy z pozyskanych tylko od Państwa środków.
Jeśli dobrnęli Państwo do końca jeszcze raz serdecznie dziękuję i zapraszam do wsparcia naszych działań.
Jacek.
Laden...