Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Zdarza się, że przychodzą do nas tylko po to, żeby umrzeć - w cieple, spokoju, otoczone szacunkiem... Bez świstu bata i sznura zaciskającego się na szyi. To dla nich 18 lat temu kupiliśmy gospodarstwo. Wtedy też powstała Fundacja "Nasza Szkapa", a my zaczęliśmy czynnie tworzyć Dom dla ludzko-zwierzęcej rodziny.
Był 2006 rok. Choć zima zbliżała się wielkimi krokami, a do wychodka trzeba było biec aż za stodołę... Chociaż ogrzanie wyziębionych pomieszczeń graniczyło z cudem... I pomimo tego, że stara studnia zapewniała około 10 litrów wody dziennie - już wtedy byliśmy u siebie!
Bardzo szybko każdy wolny kąt zapełniły zwierzęta w potrzebie. Podczas remontu było to wyjątkowo trudne do ogarnięcia, ale nie mogliśmy czekać. Bo one czasu nie miały...
Żeby związać koniec z końcem, wszystkie prace wykonywaliśmy we własnym zakresie. W pomoc zaangażowała się cała rodzina. Każdy włożył kawałek serca w budowanie Gospodarstwa Zerówka. Tak nazwaliśmy nasz kawałek świata.
Dramaty końskie, psie, kocie nakładały się na siebie. Dnie płynęły zbyt szybko. Wciąż w biegu, skupieni byliśmy na niesieniu doraźnej pomocy.
I tak jest do dziś. Niektóre zwierzęta trafiają do nas zbyt późno... Wtedy żal wylewa się morzem łez. A gdzieś w głębi pojawia się pytanie - czy robią miejsce dla kolejnej biedy w potrzebie...?
Nie jest łatwo znaleźć równowagę pomiędzy bezpośrednim niesieniem pomocy a inwestycjami w infrastrukturę. Z jednej strony można śmiało stwierdzić, że konie na przykład nie potrzebują złotych żłobów, aczkolwiek wybiegi z bezpiecznymi ogrodzeniami to już podstawa bytu jednostki takiej jak nasza. Niezbędne są również izolatki. A żadna złotówka nie chce się pomnożyć, żeby dało się ją wykorzystać dwa razy. Początkowo mieliśmy do dyspozycji tylko albo aż 3 hektary gołej ziemi...
Zaczynaliśmy od bardzo skromnych ogrodzeń. Niestety kiedy zaczęły się rotacje w stadzie i pojawiły się wraz z nimi konie mniej subtelne, zrozumieliśmy, że ogrodzenie musi sprostać pomysłom najbardziej wybitnych, specjalizujących się w ucieczkach indywidualności.
Ostatecznie po latach kompletnie łysy krajobraz zamienia się w zieloną oazę.
Historie naszych Podopiecznych można by opowiadać niemal jak baśnie z tysiąca i jednej nocy. Jedną z najbardziej znanych jest opowieść pisana kopytkiem Złotego - źrebaka skazanego na rzeź z powodu przykurczu ścięgien w przednich nogach. Kiedy właściciel stracił nadzieję, że Złoty wyrośnie na wartościowego konia, sprzedał go do rzeźni, jednak w trasie zdarzył się wypadek. Złoty trafił na przechowanie do czasu kolejnego transportu do pewnego handlarza, który zadzwonił do nas z prośbą o uratowanie tego wyjątkowego dzieciaka.
Weterynarze rozkładali ręce i dawali Złotemu góra kilka miesięcy życia, zanim nogi ugną się pod rosnącym ciężarem dojrzewającego konia. Czasami dla dobra zwierzęcia trzeba podjąć najtrudniejszą decyzję, lecz w tamtej sytuacji czuliśmy, że to jeszcze nie koniec...
I dziś jesteśmy 8 lat później, a Złoty wciąż rozrabia niczym mały źrebaczek!
Są też konie, o których dowiadujemy się za późno... Czara stanęła na naszej drodze, kiedy jej organizm był już zupełnie wycieńczony. Niekończąca się głodówka, liczne rany i choroby okazały się silniejsze od mocy serc zaangażowanych w ratowanie klaczy [*]
Taka jest nasza codzienność. Walka o przetrwanie kolejnego życia i o trwanie azylu musi toczyć się w tym samym miejscu i czasie. Radości i smutki przeplatają się ze sobą... Bo jak nie cieszyć się, kiedy malutka kuchnia letnia przeistacza się w Kocie Miasteczko albo w miejscu chlewika powstaje psiarnia?
I jak nie zapłakać, kiedy trafiają pod nasze skrzydła dzieci, dla których jutro nie nadejdzie...?
Możemy jedynie walczyć o najlepszą opiekę i spokojną śmierć dla nich. Bez zimnych ciężarówek, głodówki przed ubojem, bez krzyków niecierpliwych handlarzy...
Azyl fundacji to wyjątkowa przestrzeń. W tym miejscu wszyscy pracujemy równo. Również sprzęty i budynki nie są oszczędzane. Tylko boli gdzieś tam w środku, że brakuje funduszy na doprowadzenie drogi do gospodarstwa, bo codzienność mogłaby być lżejsza...
Brakuje środków na wymianę instalacji elektrycznej, która pracuje na najwyższych obrotach. Zwłaszcza zimą.
Brakuje złotówek na wymianę i zabezpieczenie instalacji wodnej... Jednak kiedy przekuwamy dzięki Waszemu wsparciu smutek w radosne merdanie ogonów, wszystkie troski odchodzą na drugi plan!
I chcielibyśmy działać dalej... Doszliśmy jednak do ściany. Kolejna zima będzie ostatnią, jeśli nie doinwestujemy gospodarstwa. Dziurawy dach stajni, domagający się generalnego remontu dom, brak dojazdu - to zbyt wielkie zaległości, żeby można było z nimi dalej funkcjonować.
Dlatego zwracam się z pokorną prośbą o pomoc - ocalmy wspólnymi siłami nasz azyl. Nasz Dom. Bo jego może wkrótce zabraknąć, a te wszystkie bezbronne istoty na to nie zasłużyły...
Aga i Zwierzaki Naszej Szkapy
Laden...