Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziś przyjechał do mnie Nosek. Na razie jest bardzo nieufny i wystraszony.
Jutro dam mu Kamyka do towarzystwa to może poprawi mu się humor.
Ale najważniejsze że żyje i że jest tu u mnie bezpieczny. Reszta przyjdzie z czasem.
Bardzo Wam dziękuję za pomoc w ratowaniu tego osiołka.
Wczoraj był naprawdę piękny dzień. Wiele osób do mnie pisało i dzwoniło. Tylko dzięki Waszemu wsparciu ten osiołek żyje.
Dziękuję bardzo za wszystko co robicie dla tych bezbronnych zwierząt.
Nosek swoje życie zawdzięcza babci Józefie, która przygarnęła go jako kilkudniowego źrebaczka i wykarmiła butelką. Spędził nią całe swoje życie i nie zna nic innego. Był jedynym towarzyszem babci Józefy, jeśli nie liczyć kilku kur i kogutka, chodzących po podwórku.
Babcia dbała o Noska jak mogła najlepiej, również kiedy już dorósł. Nie miała wiele, ale tym wszystkim co miała dzieliła się z osiołkiem. Nosek zawsze miał świeże siano, marchewki albo buraki, suchy chleb. Latem babcia Józefa siadała na ławce przed chatką i opowiadała mu historie ze swojego długiego życia. Nosek słuchał, bo kochał babcię Józefę tak bardzo, jak tylko osiołek może kochać człowieka. A czasem babcia zapraszała go nawet do wnętrza swojej dwuizbowej chatki i karmiła suchym chlebem.
Nosek myślał, że tak będzie zawsze. Nie wiedział jeszcze, że nic nie trwa wiecznie. Pewnego ranka babcia Józefa nie wyszła przed dom. Pierwszy raz nie dała Noskowi wody ani siana. Nie wyszła też w południe ani wieczorem. Pod wieczór Nosek zaczął ryczeć tak głośno, jak tylko potrafi ogarnięty lękiem osiołek. I tym swoim rykiem zaalarmował sąsiadów.
Tego dnia szczęśliwe i spokojne życie Noska legło w gruzach. Babcia Józefa już nigdy więcej nie wyszła przed dom. Zaczęli za to przychodzić na podwórko różni obcy ludzie. Wynosili z domu meble i niszczyli cały znany Noskowi maleńki świat. Znikły kurki i kogutek a Noskowi serce pękało z bólu i tęsknoty. A potem zabrano Noska do wnętrza tego, co pozostało z chatki babci Józefy i przywiązano do węglowej kuchni. Po podwórku zaczęły jeździć maszyny niszczące i zrównujące z ziemią kurnik, stajenkę Noska i szopkę na siano.
O Nosku i jego historii dowiedziałem się od handlarza. Spadkobiercy babci Józefy wiedzą, czym on się zajmuje, więc sprzedali mu Noska i zgodzili się zatrzymać go jeszcze kilka dni u siebie. Nie długo, bo szykują nieruchomość do sprzedaży i będą wyburzać domek. Ale we wtorek rano jedzie transport do rzeźni, więc zabierze Noska prosto stąd. Zgodzili się z handlarzem, że nie ma sensu wozić go w tą i z powrotem.
Wchodzę do maleńkiej i starej jak świat, ubogiej chatki. Węglowa kuchnia przypomina mi tą, którą pamiętam z domu mojej babci. A Nosek spogląda na mnie oczami tak pełnymi bólu i smutku, że mimowolnie czuję ucisk w gardle. Chcę go pocieszyć, zrobić cokolwiek. Ale nie mogę. Nie jestem babcią Józefą, więc Nosek nie zwraca na mnie więcej uwagi.
Wraz ze zniknięciem babci Józefy znikło wszystko, co Nosek znał. Runął cały jego świat. Nosek myśli, że zdarzyło się najgorsze co mogło się zdarzyć. Ale nie wie jeszcze, co stanie się już jutro. Nie wie, że jest coś takiego, jak rzeźnicka ciężarówka. Że jest coś takiego jak ubojnia, gdzie już z daleka wita przyjeżdżających zapach strachu i śmierci. Nie wie. Ale dowie się już jutro.
Możemy Noska ocalić. Handlarz chce za niego 4300 złotych. Do tego dojdą koszta transportu, oraz weterynarza i utrzymania. Nie oddamy Noskowi babci Józefy, tego nikt już nie zrobi. Ale możemy spróbować dać mu tyle, ile mamy – bezpieczeństwo, towarzystwo innych zwierząt, opiekę i miłość.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, opłaty za weterynarza i kowala, pierwsze miesiące utrzymania oraz specjalistyczną paszę.
Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387
Laden...