Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Nie takie miało być zakończenie tej historii :(
Lekarze długo walczyli i próbowali ustalić, co tak naprawdę jest Okruszkowi. Kolejne badania i testy nie pokazywały zmian... w końcu pozytywny wynik dał test na zapalenie trzustki.
Niestety mimo wysiłków lekarzy, życia Okruszka nie udało się uratować :(
W naszych sercach będzie jednak żył zawsze...
Dziękujemy za pomoc w tej nierównej walce.
Okruszek, młody kocurek znaleziony przez jedną z naszych wolontariuszek w środku nocy, w osiedlowym śmietniku.
O jego historii pisaliśmy już wcześniej. Dlaczego więc wspominamy tę historię po raz kolejny? Dlaczego ten sympatyczny kociak wciąż jest pod naszą opieką?
Odpowiedź jest krótka i mało optymistyczna – Okruszek praktycznie od chwili przyjęcia wciąż ma kłopoty ze zdrowiem. Mógł być już w nowym domu, kochany i drapany za uszkiem. Bardzo chciałby mieć siłę, by hasać, bawić się i dokuczać. Niestety, zamiast odczuwać radość i beztroskę jedyne uczucia, jakie towarzyszą mu od tygodni to ból i osłabienie… Niestety mimo kolejnych wizyt i podawanych leków, stan Okruszka nie poprawia się…
Wszystko zaczęło się niewinnie. W momencie przyjęcia Okruszek miał lekką biegunkę. Na pierwszej wizycie podano mu preparat odrobaczający. Po odrobaczeniu kilka dni czuł się źle, wymiotował, był osowiały. Martwiliśmy się, ale po tych kilku gorszych dniach, stan kociaka ustabilizował się. Okruszek chętnie jadł, bawił się, wylegiwał się rozciągnięty brzuszkiem do góry. Dał się poznać jako kontaktowy i wesoły kociak. Czekał na niego nowy dom, jedyne co trzeba było jeszcze zrobić to wykastrować Okruszka przed wydaniem do adopcji.
Zabieg kastracji odbył się 20 listopada. Wszystko przebiegło sprawnie i bez komplikacji. Kocurek, bo wybudzeniu czuł się dobrze. Jeszcze kilka dni miał spędzić w domu tymczasowym, a po tych kilku dniach pojechać do swoich nowych opiekunów. W tamtej chwili nic nie zwiastowało najgorszego…
W drugiej dobie po kastracji z Okruszkiem zaczęło dziać się coś niedobrego. Nie miał chęci do zabaw, ani apetytu. Siedział skulony w pozycji bólowej i patrzył dookoła smutnymi oczami. Zmartwiona wolontariuszka pojechała z kotem do lecznicy. Wykonano USG, które ujawniło nieco wzdęte i podrażnione jelita. Lekarz zlecił antybiotykoterapię, podał także środki przeciwbólowe i rozkurczowe i wyznaczył wizytę kontrolną. Zaplanowana w najbliższych dniach adopcja musiała zostać odwołana.
Terapia nie przynosiła oczekiwanych efektów. Jednego dnia Okruszek czuł się lepiej, chętniej jadł, próbował się bawić, kolejnego dnia znów siedział osowiały i skulony. Powróciła także uporczywa biegunka. Na kolejnej wizycie lekarz powtórzył USG – była poprawa, jednak mimo to kociak wciąż czuł się źle. Pobrano krew do badań, zlecono kroplówki wzmacniające oraz terapię metronidazolem. Poproszono także o dostarczenie próbki kału.
Kolejne dni nie przyniosły przełomu w leczeniu. Co więcej, w wynikach krwi nie dopatrzono się żadnych odchyleń od normy. Co tak dręczyło Okruszka, zabierając mu radość życia i sprawiając ogromny ból? Na to pytanie wciąż nie było odpowiedzi.
Pierwszym wynikiem sugerującym problem, był pozytywny wynik testu na gardię wykonany już po pierwszej kuracji metronidazolem. Lekarz zlecił powtórną dawkę w odstępie czasowym, kolejny raz także powtórzył USG, które nie wykazało żadnych nieprawidłowości. Według zaleceń lekarza opiekunka miała powtórzyć kurację metronidazolem dokładnie od 15 grudnia i tak też się stało. Po podaniu leku stan Okruszka nie poprawił się. Kociak wciąż był słaby, nie chciał jeść, oponował przy dokarmianiu i cały czas przyjmował pozycję bólową. Całą noc szukał ciepła, tuląc się do swojej opiekunki. Rano był jeszcze słabszy niż poprzedniego dnia, niemal przelewał się przez ręce. Mrużył z bólu oczy, spinał brzuszek.
Tym razem decyzja mogła być już tylko jedna – szpital. 16 grudnia rano, Okruszek trafił do szpitala, gdzie cały czas przebywa. Lekarze wciąż szukają przyczyny pogarszającego się stanu kocurka. Powtórzone po raz kolejny podstawowe badania, nadal nic nie wykazują, a zatem Okruszka czeka wnikliwa i specjalistyczna diagnostyka. Niestety słowo specjalistyczny w tym wypadku jest synonimem kosztownego. Doba pobytu w szpitalu to koszt 50 zł, do tego dochodzą koszty podanych leków i wykonywanych kolejnych badań.
Dlatego też ten kolejny raz zwracamy się z prośbą o pomoc dla Okruszka. Wierzymy, że w końcu uda się ustalić przyczynę choroby. Wierzymy, że nasz kochany Okruszek odzyska wreszcie zdrowie i znajdzie nowy kochający dom. Wierzymy, że z waszą pomocą to wszystko jest możliwe. O tę pomoc tak bardzo Was prosimy.
Laden...