Każda historia ma gdzieś swój początek… i tak było ze mną i pomaganiem kotom bezdomnym. Moje prywatne koty były kotami rasowymi, alergia w tamtych czasach nie pozwalała mi na posiadanie dachowca o czym bardzo marzyłam.
Dziwne prawda? Zazwyczaj ludzie marzą o posiadaniu zwierząt rasowych, ja miałam inaczej, ale może to kwestia tego, że zwykle marzymy o tym czego nie możemy mieć… od zawsze na ile mogłam starałam sie wspierać finansowo fundacje i schroniska, żeby chociaz trochę poprawić sytuacje tych biednych i niekochanych. Właśnie podczas jednej z takich akcji pomocy poznałam jego Mikrusa kota który skradł mi serce i bezpowrotnie je złamał… Uzbrojona w worki pełne kocykow, spanek i zabawek kupionych przeze mnie pojechałam do schroniska, że nie było tego mało pracownik poprosił o pomoc we wniesieniu. Weszłam na chwile do kociaków, żeby przywitać sie z wolontariuszka, której pomoc dla kotów kilka dni wcześniej obiecałam… i był tam mały, szary kot, który sie wspiął na mnie i nie chciał już zejść… i to był ten moment gdzie alergia była mi obojętna, zabrałam go do domu. Nasze szczęście trwało bardzo krótko, Mikrusek od początku był mały, mizerny i z wielkim brzuszkiem co wtedy myślałam jest od robaków. Niestety prawda była inna Mikrus miał zapalenie otrzewnej i mimo podjęcia walki nie udało się go uratować. Moje serce wtedy pękło na milion kawałków i chyba już zawsze będzie brakowało w nim tej części, która zabrał ze sobą. Byłam załamana śmiercią Mikrusa i totalnie dobita i wtedy koleżance ktoś podrzucił na ogród małe kocięta, niestety jej pies dwa zagryzł, ale cudem udało się uratować trzeciego dziewczynkę, która zabrałam do domu i później było już tylko z górki. Pomaganie takim kotom stało się czymś normalnym… koci świat bardzo szybko poznał mnie jako kogoś kto nie odmawia pomocy tym bezbronnym i w beznadziejnej sytuacji. Chyba nie ma miejsca w Polsce gdzie chociaż raz nie uratowałabym jakiegoś kota. Trafialy do mnie rowniez koty po interwencjach, w złym stanie psychicznym. W między czasie wyspecjalizowałam się w pomocy takim kotom. Później przyszła wojna a z nią kolejne potrzebujące koty.
Taki był początek, a teraz przyszła pora na zmianę sposobu działania. Założyłam fundacje i kupiłam dom, który przekształcam w kocie niebo, dom tymczasowy marzeń w którym te biedne i niechciane będą miały swoje własne miejsce i właśnie teraz powstaje Azyl Mikrusa ❤️
W ostatnich dwóch tygodniach te zwierzęta otrzymały pomoc ❤️