Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Koteczki miały szczęście w nieszczęściu: pomoc nadeszła wystarczająco szybko. Wszystkim czterem zostały zrobione podstawowe badania, do tego dostały zestaw leków plus kroplówki i po jakimś czasie zaczęły dochodzić do siebie. Odetchnęliśmy z ulgą, kiedy weterynarz oznajmił, że nie grożą nam już żadne załamania i życie całej czwórki udało się uratować :) Niestety, mimo młodego wieku koteczki miały dziąsła w opłakanym stanie, a ich zęby nadawały się tylko do usunięcia - w takim stanie nie było już absolutnie opcji powrotu na ulicę, tym bardziej że teren, na którym żyły, znajduje się bardzo blisko przelotowej drogi i większość kotów z tego stada zginęła pod kołami samochodów :( Dodatkowo cała czwórka szybko się oswoiła, czerpiąc ogromną przyjemność z obecności człowieka, wspólnych z nim mizianek oraz zabaw. Obecnie siostry czekają na ludzi, którzy zechcą dać im dobre, kochające domki stałe :)
Jak to jest na tym świecie, że kiedy jedni ratują, inni próbują się pozbyć ich ze swojego otoczenia wszelkimi sposobami?
Na początku było ich 12. Małe stadko złożone z kociąt i nieco starszych podrostków. Żyły przy ruchliwej ulicy w podpoznańskiej miejscowości. Znikały po kolei - niektóre ginęły pod kołami samochodów, inne po prostu pewnego dnia nie pojawiały się już na posiłku. Zostały 4. I nawet one komuś przeszkadzały. Tak bardzo, że postanowił rozwiązać sprawę raz na zawsze.
Zaalarmowana o kiepskim stanie kotów Dobra Dusza nie wahała się ani chwili. Zgarnęła całą czwórkę do siebie, do zaadaptowanego pomieszczenia. Może to i nie dom, ale jest sucho i, przede wszystkim, bezpiecznie.
Osowiałe, odwodnione, bez apetytu, z lejącą się biegunką i pienistymi wymiotami trafiły do weterynarza. Pierwsze podejrzenie - panleukopenia. Testy na całe szczęście okazały się ujemne. Drugi trop - zatrucie. I ku tej diagnozie skłania się lekarz weterynarii!
Oględziny, badania krwi (morfologia i biochemia), testy, kilkudniowe kroplówki, leki, badania kału, odpchlenie, odrobaczenie, wysokoodżywcza karma. W przyszłości, gdy już nieco dojdą do siebie tak, że narkoza nie będzie dla nich zagrożeniem - kastracje. Wszystkie 4 to około 6/7-miesięczne kotki.
Nie mogliśmy pomóc z zapewnieniem im miejsca wśród fundacyjnych podopiecznych - nie byliśmy jednak w stanie odmówić pomocy weterynaryjnej. Koszty nas przerastają. Jak jednak odmawiać w obliczu zagrożenia życia? Dół finansowy pcha nas w takich sytuacjach w dół psychiczny :( Nie pozostaje nam nic innego, jak liczyć na pomoc ludzi o wielkich sercach. Znowu...
Laden...