Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani na wstępie chcemy podziękować za wielki odzew i wsparcie, niestety zgłoszony do nas owczrek zniknął i przestał się pojawiać w miejscu, w którym został zauważony, nikt w okolicy go nie widuje. Czekałyśmy, bo miałyśmy nadzieję, że może wróci, że ktoś go nam zgłosi. Jednak tak się nie stało.
Ze względu na to, że ciągle mamy długi i wielu faktur za leczenie bezdomnych zwierzaków nie jesteśmy w stanie opłacić, postanowiłyśmy skontaktować się z Ratujemy Zwierzaki i zapytać czy jest możliwość przeznaczenia uzbieranych pięniędzy na innego zwierzaka w potrzebie. Otrzymaliśmy zgodę i zobowiązaliśmy się do przedstawienia historii psa, faktury i zdjęć. Poniżej znajduje się informacja na jaki cel przeznaczyłyśmy darowizny, jest także faktura, specyfikacja oraz zdjęcia psa.
Uzbierane pieniądze przeznaczyłyśmy na psiaka, który na szybko dostał imię Misiu. Misiu siedział nieruchomo nieopoadal ulicy, siedział tak przez kilka godzin. Dostałyśmy zgłoszenie, jedna z nas pojechała na miejsce, okazało się, że pies nie chodzi, uległ wypadkowi, a dokładniej ktoś go potrącił i odjechał. Zabrałyśmy Misia do Poznania do kliniki, w której jest szpitalik, sprzęt i specjaliści. Misio miał wykonane badania, m.in tomografię komputerową, był hospitalizowany i leczony, w klinice był od 15.02.2021 do 17.02.2021, łączne koszty wyniosły 2056zł. Cały czas szukałyśmy osoby/innej fundacji, która mogłaby podjąć się tak ciężkiego przypadku, bo istniało duże ryzyko, że psiak będzie niepełnosprawny, a my w tym momencie nie miałyśmy możliwości podjąć się opieki nad takim psiakiem, mimo, że już nie raz pomagałyśmy w takich przypadkach to teraz brakowało miejsca/osoby, która podjęłaby się takiej opieki, brakowało też zaplecza finansowego. Na szczęście znalazła się inna fundacja, która zgodziła się przejąć psiaka pod swoją skrzydła i zadbać o niego. Jednocześnie nie bardzo chciałyśmy robić zbiórkę na dług za niego, bo wiedziałyśmy, że fundacja, która zabrała go do siebie potrzebuje zbiórki dla niego, w końcu to oni podjęli się dalszego leczenia i będą potrzebowali dużej sumy na ratowanie psiaka. Nie widziałyśmy możliwości, aby istniały dwie równoległe zbiórki na Misia, więc zrezygnowałyśmy z robienia naszej i postanowiłyśmy, że będziemy się martwić później jak to zapłacić. Tak było wg nas fair wobec fundacji, która zabrała do siebie psa.
Przemyślałyśmy sprawę i postanowiłyśmy, że pieniądze, które zostały uzbierane tutaj, a nie zostaną wykorzystane ze względu na wielomiesięczną nieobecność owczarka mogą pomóc uregulować dług. Mamy nadzieję, że nie będą nam Państwo mieli tego za złe i zrozumiecie ten krok. W pierwszym odruchu zawsze ratujemy psa lub kota, nie myślimy o finansach, ale jednak faktury spływają a długi rosną, Dzięki tej zbiórce jeden z nich może zniknąć, a my możemy pomagać kolejnym zwierzakom w potrzebie. Dziękujemy!
Może był już dla swego pana za stary? Może schorowany? A może stał się po prostu zbędnym balastem? Setki pytań przychodzi nam do głowy. Jak przecież można tak bez serca potraktować i porzucić swego wiernego przyjaciela? Psiak czeka na drodze wpatrzony w siną dal z nadzieją, że ktoś po niego wróci. Niestety, nigdy się nie doczeka…
30 sierpnia na trasie Tarnówko-Boruszyn pojawił się pies - owczarek niemiecki. Początkowo istniało podejrzenie, że pies uciekł komuś z posesji, ale po rozeznaniu wśród okolicznych mieszkańców okazało się, że nikt go nie rozpoznaje. Zachowanie psa wskazywało na to, że został wyrzucony z samochodu. Przemieszczał się tylko na określonym odcinku drogi, jakby na kogoś czekał. Czasami podbiegał do nadjeżdżających samochodów, ale po zatrzymaniu się przy nim i próbie podejścia uciekał przestraszony daleko w pole. Nie było możliwości zabezpieczenia psa, nie pozwolił do siebie podejść, dać się nakarmić.
Przez dwa dni oczekiwał na swojego pana w miejscu prawdopodobnego porzucenia, potem zniknął nam z oczu. Mieliśmy nadzieję, że jego właściciel opamiętał się i wrócił po niego, ale po trzech tygodniach nasze nadzieje zostały rozwiane, gdy pies został zauważony w pobliskim polu kukurydzy, gdzie prawdopodobnie koczuje. Przez ten czas zdziczał jeszcze bardziej, a my nie mamy możliwości, żeby mu pomóc. Zostawiamy mu jedzenie i wodę z nadzieją, że jakimś cudem je znajdzie. Noce staja się coraz chłodniejsze, za moment z pól zostaną zebrane ostatnie plony i pies znów straci swoje „schronienie”. Jedynym sposobem odłowienia psa jest wynajęcie specjalisty, który wytropi go i wykona do niego usypiający strzał z palmera.
Powyższa metoda jest bardzo skuteczna i używana w tego typu trudnych sytuacjach, ale niestety bardzo kosztowana i znacznie przewyższająca nasze możliwości finansowe. Na pomoc schroniska w tej sytuacji nie możemy liczyć. Bez Państwa pomocy nie będziemy w stanie pomóc psu, a nie chcemy wpatrywać się w bezsilności jak gaśnie z dnia na dzień. Wyciągnijmy do niego pomocną dłoń, prosimy o choćby najmniejsze wpłaty, które pozwolą nam zbliżyć się do celu i go uratować.
Laden...