Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Józek znalazł nowy dom, a nam wreszcie udało się spłacić fakturę za jego leczenie.
Wszystko na bieżąco możecie śledzić tu:
Adrenalina i ogromne emocje, stres i radość. Od tygodnia próbowałyśmy złapać psa na wylotówce z Mińska do Siedlec. Zresztą nie tylko my, w łapanie i lokalizowanie było zaangażowane kilka osób z Mińska Mazowieckiego i okolic.
Pies widmo, dziki, w panice wbiegający pod samochody, przemieszczający się w dość odległych od siebie miejscach. Zostawiałyśmy jedzenie, znikało, ale Jego nie było nigdy, były sygnały, że gdzieś był widziany - jechałyśmy i psa nie było.
W sobotę nad ranem miałyśmy mimo to jechać z klatką łapką i chwytakiem w miejsce, w którym jadł. Dziś ktoś zobaczył post dziewczyny, która go znalazła w Mińsku i wrzucił go na grupę Zaginione, znalezione zwierzęta z Mińska i okolic.
Zobaczyłyśmy to. Do wieczora byłyśmy poza Mińskiem, panika - telefony do wszystkich w okolicy, kto może pomóc. Udało się - dwie dziewczyny złapały go - próbował uciekać, ale nie miał już sił.
Musiał wpaść pod samochód - łapa w tragicznym stanie, gorączka i potworne osłabienie, do tego wyłysienia i rój pcheł. Ale żyje. Ma ok. 10 lat.
Trafił do lecznicy, rana została oczyszczona, dostał antybiotyk, środki przeciwbólowe, zrobiono mu RTG - ma stare złamanie, stracił dwa palce w łapie, żywcem jadły go pchły. Czeka go szereg badań i na pewno niejedna niespodzianka przed nami. Ale jest już bezpieczny.
I gdyby nie to, że nie miał już sił i uszkodził sobie złamaną już łapę, nie udałoby się go złapać. Szczęście w nieszczęściu. Dziękujemy wszystkim za pomoc i zaangażowanie. Trzymajcie za niego kciuki. Proszę pomóżcie nam uratować kolejne psie życie.
Laden...