Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziś się do mnie odezwał... Nasz Azylowy Anioł... Zamykając zbiórkę trwającymi od tygodnia wpłatami pozwolił mi stanąć kolejny raz do walki o siebie dla Nich... Tak jakby znał mnie na wylot, tak jakby znał moją duszę i serce... Nie zostawię Azylu- Ty wiesz... I choćby do odychania zostały mi pojedyńcze fragmenty płuc- Nie zostawię Azylu !!! Trwają przy mnie cudowni ludzi jak Ty Aniele... Zobaczysz jeszcze zbudujemy swój Azyl od nowa, jeszcze postawimy Nasz nowy dom, w którym wszystkie zwierzęta będą razem... Tymczasem ze spokojem mogę poddać się sporo zaległemu leczeniu... Moje zwierzęta są bezpieczne !!! Dziękuję przede wszystkim TOBIE, ale także każdemu za oddane w tej zbiórce serce, za każde podziękowanie w moim imieniu, za akcje złotówkowe, za promocje ze strony Portalu Ratujemy Zwierzaki... Kocham Was i jeszcze raz dziękuję...
Dziś w podziękowaniu dla CIEBIE, dla WAS utwór, który powstał do mojego tekstu na profilu facebooka:
Los Ci daje i zabiera...
Raz gumowce, raz szpilki,
Raz słoma we włosach, raz bujny kok,
Raz łzy, raz uśmiech,
Raz pełny oddech, raz...
No przecież nic brakuje tej Pani w czerwonych szpilkach. Jest lans, jest bans !!! Jest uśmiech na twarzy, jest makeup. Ryczące szczęście po szczyty- owszem. Ale czy wiesz, że? Sztuką jest nie użalać się nad sobą, nie wymieniać chorób, brać życie jakim jest. Sprawić, że ludzie zawsze będą Cię odbierać właśnie tak pozytywnie. Taką beztroską, zupełnie jakby nic złego się u Ciebie nie działo... Zawsze otwartą, uśmiechniętą do świata, realizującą swoje pasje i swoją największą miłość- pomoc zwierzętom! Wiesz, że ta Pani w czerwonych szpilkach robiąc te zdjęcia modliła się każdej nocy, by wytrzymać ciężkie nawroty choroby? Wiesz, że każdej nocy zmagała się z myślami, co będzie jeśliby Jej zabrakło? Ach dawno nie pisałam takiego posta od serca. Piszę go, bo wiem że wielu z Was jest ze mną i moimi zwierzętami, bo być może ktoś boryka się z ciężką chorobą jak Ja. Nie myślcie o tym, wyprzyjcie to z siebie, żyjcie... Jeszcze w zielone gramy...
Taki kawałek mojego życia...
Życie pisze nam różne scenariusze, niejednokrotnie rzucając kłody pod nogi Tym najbardziej bezbronnym. Często stajemy do nierównej walki, w której na piedestale stoi życie! Los nie oszczędza bólu, troski i obaw.
Stabilne jutro zaczyna się chwiać. I nie ma słów, które możesz skierować do Tych, za które jesteś odpowiedzialny..., bo przecież co powiesz- „Przepraszam, mam nawrót choroby, nie wiem co będzie z nami dalej...” Zamglone łzami oczy nie dopuszczają do wspólnego spojrzenia... To boli zbyt mocno. Zostają tylko dwa wyjścia: poddać się rozłące lub walczyć o Azyl, który budowałeś latami.
Dozgonna opieka, leczenie, walka o życie, ratunek z rąk oprawcy, nowe jutro, nowa przyszłość- to niczym przysięga złożona w 2012 r. zakładając Stowarzyszenie. Miejsce, które podopiecznym przynosi ukojenie, spokój, miłość i nowe horyzonty istnienia. Ocalone zwierzęta budzą się w nowym, lepszym świecie.
Choroba nie wybiera... Nie wnika co masz do zrobienia na tym padole ziemskim, nie patrzy na Ciebie jak na kogoś wyjątkowego... po prostu przychodzi.
"Boże Karolina, dlaczego Ty?” słyszę od przyjaciół Azylu... I tak ciągną się za mną choroby, które robiąc przerwy dają chwilę odetchnąć. A może dają czas..., by Azyl mógł dalej istnieć. Nie położyłam się w październiku do Szpitala w Prabutach, odmówiłam diagnostyki w Instytucie w Warszawie. Czułam się dobrze, a poza tym... trudno jest zostawić codzienne troski i tych, którzy bez Twojej opieki funkcjonować nie potrafią.
Znów się zgubiłam. W nawrocie choroby, w bezsilności, w niemocy. Znów się pogrążyłam. W smutku, w lęku, w poczuciu wstydu, że brakuje znów mnie. Ostatnie dwa tygodnie to wysoka gorączka, duszności i spadek wagi niczym dieta cud. Skierowanie do Szpitala przypięte do tablicy korkowej... Lecę z trzecim antybiotykiem... Skutki uboczne są nie do opisania. Ale... walczę, nie użalam się, nie poddaje. Tak wiele żyć mnie potrzebuje! Tych obecnych i tych, które pewnie staną jeszcze na mojej drodze. Sama jednak nie dam rady udźwignąć codzienności... Choćbym dawała z siebie wszystko sama nie znaczę nic!
Opłaty za bezpieczny byt naszych koni są zabójcze... 10 000 tys. za miesiąc utrzymania koni w tabunie i na boksach. Nie jestem w stanie sprostać. Ledwie zajmuje się sama sobą. Błagam Was o zabezpieczenie choć 3 miesięcy życia Naszych Podopiecznych... Błagam Was, bo oprócz mnie One nie mają nikogo.
Operacja na płuco czerwiec 2023r...
Skierowanie na dalszą diagnostykę październik 2023r- nie stawiłam się...
Utrzymanie jeden miesiąc...
Laden...